I'll take you to another world

I'll take you to another world

sobota, 7 września 2013

7

*Natalie


-Ladies and gentlemen, as we start our descent, please make sure your seat backs and tray tables are in their full upright position. Make sure your seat belt is securely fastened and all carry-on luggage is stowed underneath the seat in front of you or in the overhead bins. Please turn off all electronic devices until we are safely parked at the gate. Thank you. - obudził mnie głos stewardessy.
  Rozejrzałam się dookoła, wszyscy zapinali pasy i przygotowywali się do lądowania. Szybko usiadłam prosto i zrobiłam to samo. Byłam jeszcze bardzo śpiąca i najchętniej nie wysiadałabym z samolotu, ale wiedziałam że czeka nas przesiadka. W Londynie dochodziła właśnie piąta po południu a ja czułam się jakbym wstała w środku nocy.
Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Lądowanie to najmniej lubiana przeze mnie część lotu.
-Boisz się? - usłyszałam.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam między fotelami przede mną twarz Harrego.
-Lądowanie zawsze mnie przeraża. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ja też tego nie lubię, ale jest to nieodłączny element każdego lotu. - powiedział z miną znawcy i uśmiechnął się z przekąsem.
-Zdaję sobie z tego sprawę proszę pana i staram się to dzielnie znosić. - próbowałam żartować, ale przerażenie brało nade mną górę.
-Nie denerwuj się. Dopóki ja tu jestem nic ci nie grozi. - uśmiechnął się szeroko.
-Od razu mi lepiej. Jakże samolot śmiałby się rozbić, jeśli Harry Styles jest na pokładzie.-powiedziałam ironicznie, na co mój rozmówca i jego sąsiad, Louis, zaśmiali się w głos.
Samolot zaczynał obniżać lot, więc faceci odwrócili się i usiedli prosto. Mi także nie pozostało nic innego jak zamknąć oczy, ścisnąć rękę Ann, która siedziała obok, i wstrzymać oddech.

-Ladies and gentlemen, welcome to JFK Airport. Local time is 12 p.m. and the temperature is 28C. - usłyszałam i otworzyłam oczy. Odetchnęłam z ulgą, bo samolot toczył się już po płycie lotniska.
Kiedy już się zatrzymaliśmy, rozpięłam pasy i ściągnęłam bluzę bo na zewnątrz było gorąco. Na szczęście miałam w torbie podręcznej krótkie spodenki i miałam zamiar się w nie przebrać przed kolejnym lotem. Kiedy szłam już w stronę wyjścia przechodziłam koło foteli Harrego i Louisa. Zatrzymałam się żeby ich przepuścić.
-Panie przodem. - powiedział Lou i wyszli dopiero za mną.
-Przeżyłaś lądowanie? - spytał z wesoło.
Odwróciłam się do nich i zobaczyłam że Harry też się uśmiecha. Jego śmiech jest cholernie zaraźliwy, więc mimo woli kąciki moich ust również się uniosły.
-Jak widać i słychać przeżyłam. Czułam się bezpieczniej mając was przy sobie chłopaki. - zażartowałam.

Prawie dwie godziny później siedzieliśmy już w hali odlotów, czekając na lot do Rio. Chris gdzieś zniknął, więc zostaliśmy sami, tzn. ja, faceci oraz Ann i Caroline. Zdążyłam się przebrać a dziewczyny już poznały chłopaków więc w końcu przestały na nich dziwnie reagować i mogliśmy usiąść wszyscy razem, wypić kolejną kawę i po prostu porozmawiać. Nie było to łatwe, bo zespół był co chwilę atakowany przez kolejne fanki. Udało nam się jednak w końcu znaleźć miejsce na tyle ustronne, że mogliśmy w spokoju poczekać na nasz samolot.
-Jak wy się w ogóle poznaliście z Nat, bo od początku się nad tym zastanawiałyśmy z Ann? - spytała Caroline.
Popatrzyłam na chłopaków a oni na mnie. Spodziewałam się tego pytania, ale zapomnieliśmy ustalić jednej wersji. Chcąc uniknąć jakichś bzdur, które mogliby wymyślić odezwałam się pierwsza.
-Eeeem... - zaczęłam się jąkać. Coś jednak przyszło mi do głowy. -Kiedy wsiadałyśmy do windy po konferencji, Harry mnie zatrzymał, pamiętacie? - mówiłam do dziewczyn, ale kątem oka zauważyłam że faceci obserwują mnie uważnie zastanawiając się pewnie jak z tego wybrnę.
-Zgubiłam bransoletkę kiedy wychodziłyśmy z sali, a on ją znalazł i chciał mi ją oddać. Przy okazji przedstawił mi resztę chłopaków i tak właśnie się poznaliśmy. - dziewczyny chyba ta odpowiedź usatysfakcjonowała bo nie zadawały więcej pytań.
Spojrzałam ukradkiem na Harrego i zauważyłam że uśmiecha się do mnie dyskretnie z zadowoleniem.
Dalsza rozmowa przebiegała już bez większych wpadek, jednak staraliśmy się omijać temat naszego poznania itp.
Kiedy wreszcie w głośnikach usłyszeliśmy wezwanie na pokład odetchnęłam w ulgą. Męczyła mnie ta rozmowa i unikanie niebezpiecznych tematów.
W trakcie wsiadania do samolotu trochę się przemieszali`śmy z tłumem i każdy wchodził oddzielnie.
Zajęłam swoje miejsce, z zadowoleniem stwierdzając że jest przy oknie. Wyjrzałam przez nie i obserwowałam ludzi kręcących się po płycie lotniska, kiedy usłyszałam że ktoś siada obok mnie.
-Już nie musisz bać się lądowania, zasłonię ci oczy i nawet nie zauważysz kiedy dotkniemy ziemi. - zaśmiał się Harry.
-Serio tu siedzisz czy za chwilę ktoś cię stąd przegoni?
-Tak mam na bilecie więc, chyba będę twoim sąsiadem przez najbliższe dziesięć godzin.
Nie ukrywam że się ucieszyłam. Będę miała dużo czasu żeby lepiej go poznać. Chyba że zasnę, co zdarza mi się często.
-Mam nadzieję że nie prześpisz całego lotu, tak jak poprzedniego bo bardzo bym się nudził. - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
-Nie mogę ci nic obiecać, bo często mi się to zdarza. - uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił uśmiech pokazując swoje dołeczki które tak lubiłam.

Kiedy już byliśmy w powietrzu, rozpięłam pasy i wyjrzałam przez okno. Było bezchmurnie i dobrze widziałam znikający w dole Nowy Jork. Czułam jednak że ktoś ciągle mnie obserwuje i dobrze wiedziałam kto. Odwróciłam się w jego stronę.
-Czemu tak mi się przyglądasz? -spytałam. Wzruszył tylko ramionami. Po chwili ciszy jednak się odezwał.
-Zastanawiam się o czym myślisz. Wyglądałaś na zamyśloną.
Westchnęłam, nie wiedząc co odpowiedzieć na to dziwne pytanie.
-Myślałam o tym co nas czeka, kiedy już wylądujemy w Rio. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - dla ciebie to pewnie nic specjalnego, ale dla mnie to będzie coś w rodzaju nowego początku, rozdziału w życiu. Mam obawy przed tym jak przyjmą nas wasze fanki, jak będą reagować kiedy już ogłosimy że jesteśmy razem... Denerwuje mnie też to, że nie wiem jak będzie to wszystko wyglądało. To znaczy jak będziemy udawać parę. A jeśli się nawet nie polubimy, a będziemy musieli szczebiotać w miejscach publicznych jak para zakochanych? To może być okropne... - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Byłam zaskoczona że tak się nagle otworzyłam. Jakby słowa wychodziły z moich ust mimowolnie. Czułam się jakbym zrzuciła z siebie ogromny ciężar. W końcu powiedziałam głośno to, co dręczyło mnie od początku tej historii.
Zdziwiła mnie reakcja Harrego. Myślałam że mnie wyśmieje, albo przynajmniej uzna za histeryczkę. Nie zrobił tego.
-Chyba nikt lepiej niż ja nie rozumie co czujesz. - powiedział z powagą. - jesteśmy w tej samej sytuacji.
Po chwili ciszy odezwał się:
-Czy mogę cię o coś spytać?
-Oczywiście, raczej nie mam nic do ukrycia.
-Dlaczego w ogóle zgodziłaś się na ten cały cyrk? - dobrze wiedziałam o czym mówi.
-Zgodziłam się, to za dużo powiedziane.
-Jak to? - zdziwił się.
-Nikt nie pytał mnie o zdanie. Mam kontrakt i muszę robić to, czego zażyczy sobie szefostwo. Nie było opcji żebym odmówiła.
Wyglądał na szczerze zdziwionego.
-Wygląda na to, że jesteśmy tu z tych samych powodów. - powiedział. - mnie też nikt nie pytał. Dzień wcześniej dowiedziałem się o spotkaniu na którym nas sobie przedstawili.
-Czyli dokładnie tak jak ja i nie podobało mi się to od początku. Dziwiłam się że muszą ci załatwiać dziewczynę przez kontrakt, to znaczy myślałam że nie masz raczej problemów z zainteresowaniem kobiet. -zaśmiałam się.
-Nie obrażając moich fanek, nie takich dziewczyn szukam. - uśmiechnął się. -a poza tym dziewczyny z "zewnątrz", spoza branży, moi szefowie nie mogliby kontrolować. Nie mieli by wpływu na to co mówi, robi i pisze publicznie, a to mogło by nie wyjść nam na dobre. Przynajmniej oni tak uważają. -
Przeraziło mnie to co usłyszałam. To po prostu coś okropnego. I ja narzekałam że szef kontroluje moje życie prywatne; teraz wydało mi się to śmieszne. Nie wyobrażałam sobie jak musi mu być ciężko, nie móc się nawet zakochać w tym w kim chce bo szef nie wyrazi na to zgody!
Popatrzyłam na niego ze współczuciem i niedowierzaniem.
-Nie patrz tak na mnie - powiedział. -nie musisz mi współczuć, przyzwyczaiłem się już do takiego życia.
-Jak można się przyzwyczaić do czegoś takiego Harry? A co gdybyś naprawdę się zakochał w kimś kto nie odpowiadałby twojemu szefostwu? Gdybyś wiedział że bez tego kogoś nie jesteś już w stanie funkcjonować bo jest całym twoim życiem? I nie chodzi mi o to co by zrobili managerowie, bo to wiemy, tylko co ty byś zrobił? - powiedziałam zanim ugryzłam się w język. To było bardzo osobiste pytanie i zrozumiałam że może nie chcieć na nie odpowiadać.
-Nie wiem Nat. - powiedział. Kiedy usłyszałam swoje imię z jego ust, aż mnie zmroziło. Poczułam jak dreszcz przebiega mi po plecach. -jeszcze nie miałem okazji się nad tym zastanawiać.
-Nigdy nie byłeś zakochany? - spytałam zanim pomyślałam. Co ja gadam?! Ale ze mnie idiotka!
-Nie. -odpowiedział i popatrzył na mnie dziwnie. Chyba przesadziłam z tymi pytaniami. - a Ty? Byłaś kiedyś zakochana?
Nie mogłam w to uwierzyć. Siedzę sobie i rozmawiam z Harrym o miłości. To było wręcz absurdalne biorąc pod uwagę to co działo się między nami jeszcze kilka dni temu.
-Kiedyś wydawało mi się że tak, ale teraz wiem że to nie było to. - wyrwało mi się. Jak to możliwe że jestem przy nim szczera do bólu?
Popatrzył na mnie z mieszaniną współczucia i zadowolenia z lekkim uśmiechem na ustach i zrobił coś czego się zupełnie nie spodziewałam; sięgnął ręką w moją stronę, patrząc mi przy tym głęboko w oczy i odgarnął kosmyk włosów opadający mi na twarz. Przytrzymał rękę przy moim policzku trochę dłużej niż to było konieczne a moje zmysły oszalały. Z podniecenia aż przymknęłam oczy. Kiedy wróciłam do siebie i uświadomiłam sobie co się dzieje, poczułam się bardzo głupio. Zerwałam się z fotela.
-Przepraszam cię - powiedziałam do bruneta - muszę wyjść do toalety. Możesz mnie przepuścić?
Harry patrzył na mnie zdziwiony.
-Dlaczego uciekasz? - spytał.
-Nie uciekam, tylko muszę na chwilę wyjść. Czy możesz mnie przepuścić?- powiedziałam ponownie, tym razem podnosząc głos.
-Jasne... - odpowiedział zrezygnowanym tonem i wstał.
Żeby wyjść, musiałam się przecisnąć między fotelem a chłopakiem. Kiedy to robiłam, nasze ciała były tak blisko siebie jak jeszcze nigdy. Tego było dla mnie za wiele. Czułam że te ogromne emocje, jakie we mnie budzi za chwilę znajdą ujście w łzach albo krzyku a tego wolałabym uniknąć. Mimo że był ode mnie dużo wyższy, teraz pochylił się nade mną i nasze twarze były tak blisko siebie, że widziałam jego każdą pojedynczą rzęsę. Zapatrzona w jego oczy poczułam że chwyta moją dłoń; nawet nie chwyta, a dotyka delikatnie opuszkami palców wierzch mojej dłoni, jakby czekając na moją reakcję.
Nie mogąc wytrzymać dłużej tego napięcia, przesunęłam go lekko i uciekłam w stronę łazienki. Dyskretnie rozejrzałam się dookoła; nikt na mnie nie patrzył. Zrozumiałam, że to co dla mnie trwało wieczność, stało się tak na prawdę w ułamku sekundy i nikt nie zdążył się zorientować że coś jest nie tak.
W toalecie zamknęłam drzwi i oparłam się rękami o umywalkę. Popatrzyłam w lustro wiszące nad nią; miałam zaczerwienione policzki i dyszałam jakbym przebiegła kilka kilometrów.
Co to miało znaczyć? Czy to w ogóle wydarzyło się naprawdę? Co ten facet chce osiągnąć? Przecież znamy się dopiero kilka dni! Nic z tego nie rozumiałam.
Obmyłam twarz zimną wodą żeby choć trochę zacząć trzeźwo myśleć. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi z rozmachem wychodząc na zewnątrz. Przed drzwiami ktoś stał, jednak uświadomiłam to sobie dopiero kiedy na niego wpadłam. Tak, to był on. Próbowałam go sprawnie wyminąć, nie patrząc mu w oczy i wrócić na swoje miejsce, jednak on chwycił mnie za rękę i zatrzymał.
-Zaczekaj Natalie, -prawie krzyknął - przestań przede mną uciekać!
-Nie uciekam przed tobą - powiedziałam unikając jego wzroku.
Zaśmiał się kpiąco.
-Nie bądź śmieszna. Przecież widzę. Wszystko było dobrze, a ty nagle zrywasz się i uciekasz.
-Przepraszam... - poddałam się i podniosłam głowę żeby spojrzeć mu w oczy. - po prostu poczułam się dziwnie, bo twój dotyk sprawia mi przyjemność, a nie jestem do tego przyzwyczajona. -czemu ja to mówię?? Czy choć raz nie mogłabym się zamknąć w porę?? Jakby tego było mało kontynuowałam; -kiedy się poznaliśmy czułam że mnie nienawidzisz. A teraz dotykasz mnie z taką... nie wiem jak to nawet opisać... czułością? i po prostu poczułam się zagubiona i musiałam wyjść żeby to przemyśleć. - wyrzuciłam to z siebie i znowu odwróciłam głowę starając się uciec przed jego świdrującym spojrzeniem.
Dotknął delikatnie mojej brody, odwracając moją twarz tak, że znów stykaliśmy się prawie nosami. Uśmiechał się lekko, uwodzicielsko.
-Nigdy cie nie nienawidziłem. -mówił cicho, prawie szepcząc. Czułam jego oddech pachnący miętą. - Może na początku nie byłem do ciebie przekonany, ale to nie była nienawiść. Nie byłem pewny twoich zamiarów i po prostu starałem się ciebie rozszyfrować. Jednak im lepiej się poznawaliśmy, tym bardziej zaczynałem dostrzegać twoją prawdziwą twarz, taką jak dziś na przykład. - zaśmiał się - bez makijażu, w dresie, zwykłą dziewczynę. Zagubioną i przerażoną sytuacją w jakiej się znalazła. I jest mi z tym źle, bo wiem że to przeze mnie. - teraz to on odwrócił wzrok.
-Dlaczego tak myślisz? - spytałam.
-Przecież gdyby nie ja, to nie byłoby cię tu teraz. Nie musiałabyś tego wszystkiego przeżywać.
-Ale ja nie żałuję wcale togo że tu jestem Harry. - powiedziałam i teraz to ja uniosłam jego brodę, zmuszając żeby popatrzył mi w oczy. - jestem trochę przerażona tym co nas czeka, ale wiem że sobie poradzę
-Nie żałujesz?
-Nie. - odpowiedziałam stanowczo - gdyby nie ten kontrakt, prawdopodobnie nigdy nie poznałabym ciebie, reszty chłopaków, Ann i Caroline. I mimo że trochę boję się tego co będzie, to jednocześnie nie mogę się doczekać, bo to może być najlepsza przygoda mojego życia. - uśmiechnęłam się.
Harry popatrzył na mnie z ulgą i powoli odsunął się ode mnie stając prosto.
-Też się cieszę że cię poznałem - uśmiechnął się nieśmiało. Odpowiedziałam tym samym.
Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle odsunęła się zasłona oddzielająca toalety od kabiny pasażerskiej.
-Tu się chowacie. - powiedział Niall. - już myśleliśmy że się katapultowaliście. - jak zwykle żartował.
Popatrzyliśmy na siebie z Harry porozumiewawczo i za blondynem wróciliśmy na swoje miejsca.
Reszta podróży przebiegała już spokojnie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się razem z resztą naszej gromadki. Po kilku godzinach poczułam zmęczenie. Włożyłam do uszu słuchawki i pogrążyłam się w śnie.


*Harry

Faceci wrócili na swoje miejsca a Nat zasnęła. Miałem w końcu chwilę żeby przemyśleć to co się dziś wydarzyło. Zastanawiałem się jak mam odebrać to co powiedziała; że mój dotyk sprawia jej przyjemność, że cieszy się że mnie poznała. Nie chciałem robić sobie nadziei ale tak bardzo pragnąłem żeby czuła to samo co ja. Nie dopuszczałem tego do siebie, ale zaczynałem powoli rozumieć jej słowa z naszej poprzedniej rozmowy; "A co gdybyś naprawdę się zakochał (...). Gdybyś wiedział że bez tego kogoś nie jesteś już w stanie funkcjonować bo jest całym twoim życiem?". Te słowa nie dawały mi spokoju. Czułem że to właśnie bez Natalie nie byłbym w stanie już normalnie funkcjonować! Ciągle myślę o niej, nawet kiedy nie ma jej przy mnie. Czy to znaczy że się w niej zakochuję? A może to tylko zauroczenie? Przecież znamy się tak krótko! Ale z drugiej strony, poznałem w swoim życiu setki dziewczyn i przy żadnej nie czułem się tak jak przy niej.
Popatrzyłem na Nat; spała ze słuchawkami w uszach, odwrócona plecami do okna a twarzą w moją stronę, z głową opartą o fotel, nogami podkurczonymi pod brodę i ciasno owinięta kocem. Wyglądała uroczo. W pewnej chwili otworzyła oczy, popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się jeszcze nie całkiem chyba rozbudzona. Nie mogąc się powstrzymać wyciągnąłem rękę i pogłaskałem jej włosy. Kiedy sobie to uświadomiłem, przestraszyłem się że za chwilę znowu się zerwie i ucieknie jak ostatnio. Jednak ona zrobiła coś co mnie zaskoczyło; chwyciła moją rękę, przysunęła się bliżej, przytuliła się do niej i jakby nigdy nic spała dalej. Tak mnie tym zaskoczyła że przez chwilę siedziałem jak skamieniały. Bałem się poruszyć żeby jej nie obudzić i żeby się nie odsunęła. Starałem się nasycić tą chwilą, jej bliskością i tym co czułem kiedy tak spała wtulona w moje ramię. Po chwili jednak, ja też przysunąłem się jeszcze bliżej, objąłem ją drugą ręką i tak wtulony zasnąłem.
Obudził mnie głos pilota informującego o lądowaniu. Spojrzałem na Nat; spała cały czas przytulona do mnie. Nie potrafię opisać słowami jak wspaniałe uczucie to było. Chciałbym co dzień się tak budzić.
Chcąc oszczędzić Nat niezręczności kiedy otworzy oczy, wysunąłem swoją rękę z jej objęć zanim ją obudziłem.
Rozejrzała się nieprzytomnie dookoła.
-Za chwilę lądujemy śpiochu. - powiedziałem z uśmiechem.
-O rany... Tak długo spałam? - spytała już bardziej rozbudzona.
-Kilka godzin..-zaśmiałem się.
Popatrzyła na mnie z taką czułością, że aż zrobiło mi się gorąco. A może tylko to sobie wyobraziłem?
Usiadłem prosto i zacząłem zapinać pasy. Kiedy skończyłem znów odwróciłem się w jej stronę. Siedziała z zamkniętymi oczami i zaciskała pięści. Wiedziałem że bardzo się boi. W pewnej chwili poczułem że łapie mnie za rękę. Spojrzałem na nią; patrzyła na mnie z mieszaniną strachu i zaufania w oczach. Uśmiechnąłem się do niej, starając nie szczerzyć się za bardzo, co było trudne bo miałem ochotę skakać z radości.
Splotłem nasze palce i popatrzyłem za okno. Widziałem że samolot zniża lot. Wiedziałem że za chwilę wylądujemy w Rio. Jednak nie bałem się już tego co będzie. Z tą dziewczyną przy boku przetrwam wszystko...

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. teraz kiedy wiem, że przynajmniej jedna osoba to czyta to na pewno będę pisać:) dzięki:*

      Usuń
  2. Genialne to jest sorka że nie pisałam wcześniej komentarzy tak się zaczytałam że nie mogłam przestac ^^

    OdpowiedzUsuń