I'll take you to another world

I'll take you to another world

niedziela, 24 sierpnia 2014

23.


*Natalie


Poranek następnego dnia zastał mnie zwiniętą w kłębek na kanapie w salonie, wtuloną w ramiona Harrego, gdzie zasnęliśmy po powrocie do domu.
Podniosłam się ostrożnie żeby go nie obudzić i skierowałam się na górę żeby wziąć prysznic i przebrać się w końcu w coś wygodniejszego. Kiedy przechodziłam obok kuchni poczułam zapach kawy dochodzący stamtąd. Zajrzałam i zobaczyłam rodziców siedzących przy stole i jedzących śniadanie.
-Dzień dobry kochanie. -mama uśmiechnęła się do mnie znad filiżanki. -Jak było u Viki? Zjesz z nami?
-Dzień dobry. -uśmiechnęłam się do nich. -Było w porządku, -zełgałam, -ale nie zjem z wami bo czuję że muszę wziąć prysznic. Zjem z Harrym kiedy się obudzi.
-Ależ oczywiście... -tata pokiwał głową ze śmiechem, -Rozumiem.
Pomachałam im i pobiegłam po schodach na górę, prosto do mojej sypialni, gdzie w locie zdjęłam ubrania i wskoczyłam pod prysznic.
Kiedy kilkanaście minut później wracałam na dół, na schodach wpadłam na Harrego.
-Hej, -uwielbiam ten jego poranny, zachrypnięty głos. Ziewał i przecierał oczy, -dawno wstałaś?
-Kilka minut temu. -cmoknęłam go przelotnie w usta i wyminęłam. -Jak już się wykąpiesz to zejdź do kuchni. Przygotuję śniadanie.

Stawiałam na stole dwa kubki z kawą, kiedy Hazz wrócił. Miał na sobie zwykłą, białą koszulkę a wyglądał jak młody Bóg. Zapach jego żelu pod prysznic rozniósł się po całej kuchni.
-Jestem totalnie wykończony... -ziewnął, -Jakbym wczoraj przebiegł maraton. -podszedł od tyłu i objął mnie w pasie. Położył głowę na moim ramieniu. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam że ma zamknięte oczy.
-Halo, pobudka panie Styles. -zaśmiałam się. -Lepiej usiądź, bo jak zaśniesz na stojąco to zrobisz sobie krzywdę.
Posłusznie odsunął się ode mnie i usiadł na wysokim stołku przy blacie. Oparł na nim łokcie i ukrył twarz w dłoniach, skąd moich uszu dobiegł przytłumiony głos:
-Wiesz co mi się rano przypomniało? -spytał, -Obudziłem się i uświadomiłem sobie że musimy dziś lecieć do Londynu... A nie mamy biletów.
-Na szczęście wczoraj wieczorem sobie o tym przypomniałam. -zaśmiałam się, a on podniósł głowę i popatrzył na mnie zaskoczony. -Dzwoniłam do Louisa. Obiecał zorganizować nam coś na dzisiejszy wieczór.
W tym momencie rozległ się dzwonek mojej komórki. Spojrzałam na wyświetlacz.
-O wilku mowa. -powiedziałam z uśmiechem, -Tak, Lou?
-Hej mała. Zaklepałem wam lot na 5.25 po południu, oczywiście w pierwszej klasie moje gwiazdy. Prześlę ci za chwilę numer rezerwacji. Niecałe dwie godzinki później wylądujecie na Heathrow.
-Strasznie ci dziękuję Louis, jesteś najlepszy.
-Nic nowego. -zaśmiał się do słuchawki. -Wpadniemy wieczorem z chłopakami bo mocno się za wami stęskniliśmy robaczki.
-W takim razie do zobaczenia wieczorem i jeszcze raz dziękuję.
Odłożyłam telefon na blat. Harry patrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Najlepszy? -uniósł jedną brew. -A ja?
Usiadłam naprzeciwko niego i upiłam łyk nadal gorącej kawy.
-Jesteś wspaniały pod wieloma względami kochanie, ale biletów nam nie załatwiłeś. -roześmiałam się na głos.
Zrobił obrażoną minę i sięgnął po swoją napój.
-Ale i tak mnie kochasz. -rzucił mi łobuzerskie spojrzenie znad kubka.
-Do szaleństwa.


Chwilę potem, kiedy już zjedliśmy wszystkie tosty, siedzieliśmy nadal w kuchni i rozmawialiśmy dopijając kawę.
-O której mamy być na lotnisku? -spytał brunet już trochę bardziej przytomnie niż kilka chwil temu.
-O 17.25 mamy samolot, czyli musimy tam być po 15.
-O której? -
-5.25 po południu kochanie. -odpowiedziałam cierpliwie.
-O cholera! -wyprostował się na stołku. -Czyli mamy tam być po 3, czyli musimy wyjechać z domu po 1 żeby się przedrzeć przez korki. Nie jesteśmy jeszcze spakowani a jest 11. Co my tu jeszcze robimy? -popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
Poderwaliśmy się szybko i śmiejąc się głośno rzuciliśmy się na schody popychając się nawzajem.

Kiedy wreszcie skończyliśmy się pakować, przebraliśmy się w coś wygodnego na podróż, pożegnaliśmy z moimi rodzicami i wtaszczyliśmy walizki do samochodu była 13.20.
Kiedy jechaliśmy tłocznymi ulicami warszawy modliłam się tylko żeby nie było za dużych korków bo nie zdążymy. Popatrzyłam na Harrego; widziałam że też się denerwuje.
Na szczęście dotarliśmy na lotnisko bez problemów i na czas, jednak dopiero na miejscu zaczęło się trochę komplikować...
Po przekroczeniu progu lotniska oślepiły nas blaski fleszy i ogłuszyły krzyki rozwrzeszczanych dziewczyn które naparły na nas z siłą ciężarówki.
-Skąd oni się tu wzięli? -Harry próbował przekrzyczeć gwar, zwracając się do mnie.
-Viktoria... - wydusiłam z siebie i próbowałam ukryć się, wtulając w jego ramię.
-Mogłem się domyślić... -powiedział na tyle cicho, że tylko ja go usłyszałam.

Kiedy kilkadziesiąt minut później siedzieliśmy w samolocie nie mogłam przestać myśleć o tym co zrobiła ta jędza Viki.
-O czym tak myślisz? -Hazz złapał mnie za dłoń i delikatnie pocałował czubki moich palców.
-Nie mogę zrozumieć, dlaczego Viktoria się na mnie uwzięła... Podejrzewam że po prostu chce zyskać popularność, opowiadając o znajomości z Tobą, ale dlaczego wszystko co robi musi mnie tak ranić...
Myślałam że Harry coś odpowie, ale on tylko pokiwał głową ze zrozumieniem i przyciągnął mnie do siebie, opierając moją głowę na swoich piersiach. Pogłaskał moje włosy i wyszeptał:
-To i tak nic nie zmieni między nami Nat. Zawsze będziesz dla mnie jedyna i najważniejsza.
Sposób w jaki to powiedział sprawił że uniosłam na niego wzrok. Miałam wrażenie że próbował wyciągnąć ze mnie potwierdzenie swoich słów. Czyżby zauważył jakąś zmianę w moim zachowaniu? Przecież tak bardzo starałam się nie dać nic po sobie poznać! Te krótkie zdanie zmusiło mnie, żeby przypomnieć sobie o moim postanowieniu. Przez całe święta odsuwałam od siebie tę myśl i odwlekałam to, co zamierzałam zrobić, żeby jeszcze nacieszyć się tą chwilą z Harrym, jego bliskością i miłością. Bardzo chciałam odpowiedzieć, że ma rację i że zawsze już będziemy razem bo kochałam go ponad wszystko i chciałam żeby był szczęśliwy, ale niestety wiedziałam, że te pozorne szczęście nie potrwa już długo i lepiej będzie mu beze mnie. Nie potrafiłam tylko jeszcze zmusić się do tego, żeby wszystko mu opowiedzieć. Nie chciałam jego litości, ani użalania się nade mną. Musiałam w końcu z nim porozmawiać, ale cały czas odsuwałam od siebie tę myśl. Codziennie rano budziłam się i myślałam "jutro! zrobię to jutro!", ale potem budził się Hazz, odwracał się do mnie z tym cudownym uśmiechem na ustach, patrzył na mnie na wpół przytomnym wzrokiem w którym widziałam  tak wiele miłości, że nie potrafiłam zburzyć tego spokoju. Teraz też patrzył na mnie z mieszaniną miłości i niepewności, ale jedyne co potrafiłam z siebie wydusić to:
-Kocham cię Harry.
Schowałam twarz w zagłębieniu jego ramienia i objęłam go w pasie, zakładając nogi na jego kolana, a po moim policzku potoczyła się jedna łza, która zdołała wydostać się spod moich powiek, a następnie zniknęła wsiąkając w koszulkę Hazzy.
"Dlaczego ja? Dlaczego to zawsze spotyka właśnie mnie?" pomyślałam, po czym pozwoliłam moim powiekom opaść i zanurzyłam się we śnie...








niedziela, 16 lutego 2014

22.


*Harry


Dni w domu rodziców Nat mijały bardzo szybko. Zanim zdążyłem się zorientować był 31 grudnia-Sylwester.
-Którą wybrać? -Nati stała przede mną w samej bieliźnie i trzymała w rękach dwie sukienki.
-Czerwoną. Zdecydowanie. -wyszczerzyłem zęby na myśl o tym, jak seksownie będzie w niej wyglądała.
-Też tak sądzę. -przytaknęła i odrzuciła małą czarną na łóżko obok mnie, a czerwoną zaczęła wkładać ostrożnie, uważając żeby nie zniszczyć misternie ułożonej fryzury i makijażu.
-A Ty co zakładasz? -spytała siadając mi na kolanach.
-Nic. -zaśmiałem się i założyłem jej kosmyk włosów za ucho.
-Dla mnie bomba. -cmoknęła mnie w nos i wstała sięgając po szpilki, które wsunęła na drobne stópki.

Chwilę później siedziałem już w samochodzie i czekałem jeszcze na  Natalie, która wróciła po torebkę. Mieliśmy jechać na imprezę do Viki. Moja ukochana na początku się opierała, bo twierdziła że będzie tam ktoś, za kim nie przepada, ale po moich namowach uległa. Chciałem tam jechać, choćby dlatego żeby przez jeden wieczór poczuć się jak normalny facet. Wiedziałem że na początku moje pojawienie może wywołać małe zamieszanie, jednak w tak kameralnym gronie po chwili się zazwyczaj uspokaja i resztę wieczoru będziemy mogli spędzić z Nat jak każda zwyczajna para.
-Znalazłam. -brunetka zatrzasnęła drzwi i rozsiadła się wygodnie na fotelu pasażera.
-W takim razie ruszamy.

Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem Viki myślałem że pomyliliśmy adresy. Wokół kręciło się kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu paparazzi. Jak tylko wysiadłem rzucili się na nas jak wygłodniałe lwy.
Otworzyłem drzwi Nat, chwyciłem ją za rękę i nie udzielając odpowiedzi na żadne z padających pytań jakimś cudem przecisnąłem się do drzwi. Nie czekając aż ktoś otworzy po prostu wszedłem do środka.
Pomimo głośnej muzyki oczy wielu obecnych już gości zwróciły się w naszą stronę. Skinąłem tylko głową i powiedziałem "hi", po czym zdjąłem swój płaszcz, pomogłem zrobić to samo Nat i starałem się jak najszybciej wmieszać w tłum.
-Ktoś musiał powiadomić paparazzich. -szepnąłem mojej partnerce do ucha.
-Nawet wiem kto. -wyglądała na zdenerwowaną. -Mówiłam ci żeby tu nie przychodzić. Wiedziałam że Pat to suka, ale nie podejrzewałam że może się posunąć do czegoś takiego...
-To ta sama o której opowiadałaś mi po ostatniej imprezie tutaj?
-Dokładnie ta sama. -ścisnęła moją dłoń. -I właśnie zmierza w naszym kierunku.
Zanim skończyła to mówić usłyszałem za sobą piskliwy głos.
-Natalia... -blondynka podeszła i teatralnie uścisnęła, po czym cmoknęła powietrze obok twarzy Nat. -Tak się cieszę że znów cię widzę. Może w końcu przedstawisz mnie swojemu chłopakowi? -uśmiechała się sztucznie.
Po minie mojej  kobiety widziałem że niezbyt ma na to ochotę, ale jednak w końcu bez entuzjazmu powiedziała:
-Pati, to jest Harry, Harry to jest Pati.
-Harry... Bardzo się cieszę że mogę cię poznać. -łamaną angielszczyzną i trzepocząc rzęsami jak szalona blondynka przywitała się i uścisnęła mi rękę. -Na długo planujesz zostać w Warszawie?
-Niezbyt. Za kilka dni wylatujemy z Nat do LA, a jeszcze musimy wpaść do Londynu, przynajmniej przepakować walizki, więc prawdopodobnie jutro już nas tu nie będzie. -starałem się być po prostu miły, ale brunetka ściskała mnie za rękę dając jakieś znaki.
-Wow... -to co powiedziałem najwyraźniej zrobiło na niej wrażenie. -A po co lecicie aż do LA?
-Musimy już iść... -Nat odciągnęła mnie od Pat. -Nie przywitaliśmy się jeszcze z Viki.

-Powiedziałem coś nie tak? -spytałem kiedy już oddaliliśmy się na bezpieczną odległość od blondi.
-Wszystko! -Nat puściła moją dłoń i patrzyła piorunującym wzrokiem. -Jestem pewna że to właśnie ona ściągnęła tu tych fotografów, za co pewnie zgarnęła kasę. A teraz szuka kolejnej sensacji żeby ją gdzieś opchnąć, lub po prostu żeby zrobić mi na złość, albo też jedno i drugie, a Ty jej mówisz gdzie lecimy, kiedy lecimy i prawie powiedziałeś po co. Hazz...
-Nie pomyślałem o tym...
-To teraz pomyśl o tym, jaki piękny tłumek paparazzich będzie czekał na nas jutro na lotnisku.
Włożyłem dłonie do kieszeni i spuściłem wzrok na swoje buty. Rzeczywiście niezły ze mnie idiota. Chciałem spędzić z moją kobietą miły wieczór, a już na wejściu coś musiałem wykombinować.
Po chwili ciszy zauważyłem obok moich butów, drugą parę. Tym razem drobnych, czarnych szpilek Natalie. Dziewczyna wsunęła dłonie pod moją marynarkę i objęła mnie w pasie. Oparłem czoło o czubek jej głowy.
-Przepraszam Nat. -wyszeptałem. -Naprawdę nie pomyślałem.
-Już w porządku Harry... -popatrzyłem w te kochane oczy i zrozumiałem że się nie gniewa.
Wyjąłem dłonie z kieszeni i splotłem je wokół jej pasa.
-Chodźmy się bawić, bo przegapimy północ.-zaśmiała się Nat i ruszyliśmy na parkiet.

Jakąś godzinę później opadliśmy zmęczeni na kanapie.
-Chcesz coś do picia? -spytałem mojej partnerki.
-Bardzo chętnie. -odpowiedziała. Cmoknąłem ją w czoło i poszedłem szukać stołu z napojami.
Kiedy właśnie nalewałem soku do szklanek poczułem że ktoś dotyka mojego ramienia. Pomyślałem że to Nat i odwróciłem się z szerokim uśmiechem w jej stronę. Zamiast niej, stała tam jednak Pat.
-Hej przystojniaku... -patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek. Dobrze znam ten wzrok i nie wróży on nic dobrego kiedy jesteś z taką laską sam na sam. Co innego widzieć go w tłumie fanek z ochroną przy boku, a co innego stojąc samotnie w kuchni.
-Hej. -odpowiedziałem tylko, chwyciłem szklanki i próbowałem ją wyminąć, jednak stała w wąskim przejściu, między blatem a lodówką.
-Gdzie tak ci się spieszy Harry? Natalia nie ucieknie... -zaśmiała się wrednie.
-Tego akurat jestem pewny, jednak nalegam żebyś mnie przepuściła.
-Co ty w niej widzisz? -oparła się o brzeg szafki i obcinała mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Coś czego ty nigdy pewnie nie zobaczysz. A teraz przepuść mnie bo chcę przejść.
-Zobaczysz, że jeszcze będziesz żałował tego związku... -wysyczała, jednak odsunęła się i pozwoliła mi przejść.

Kiedy wróciłem do Nat, nic jej nie mówiłem o sytuacji w kuchni bo nie chciałem jej denerwować.
-Dzięki. -uśmiechnęła się biorąc jedną ze szklanek.
Kiedy spojrzałem w jej oczy, które patrzyły na mnie z taką miłością, wiedziałem że słowa Pat nigdy się nie sprawdzą - nigdy nie będę żałował tego, że jestem z Nat.
-Harry, tłum przed domem się przerzedził, a ja mam do ciebie jeszcze jedną prośbę... -popatrzyła błagalnie. -Zostawiłam torebkę w samochodzie...
-I pewnie mam ci ją przynieść. -zaśmiałem się.
-Jeśli byłbyś taki dobry...
-A nie jestem? -uniosłem jedną brew.
-Jesteś i dobrze o tym wiesz. -przytuliła głowę do mojej piersi.
Pokręciłem głową rozbawiony, jednak wstałem i posłusznie skierowałem się do drzwi wyjściowych, po drodze wyjmując jeszcze kluczyki od auta z kieszeni mojego płaszcza.
         
     Wysunąłem dyskretnie głowę na zewnątrz i rozejrzałem się dookoła; podjazd i okolica były puste, najwyraźniej fotografom znudziło się wystawanie w mrozie i przynajmniej chwilowo gdzieś się zmyli. Nie zwlekając dłużej ruszyłem w stronę samochodu, który stał zaparkowany niedaleko wejścia, jednak na moje szczęście w cieniu kilku krzaków rosnących przed domem, co sprawiało że nie rzucałem się w oczy grzebiąc pod siedzeniami w poszukiwaniu torebki mojej ukochanej.
Kiedy miałem ją już w rękach zamknąłem drzwi i obróciłem się w stronę wejścia do domu, z impetem na kogoś wpadając. Zanim zdążyłem się zorientować zostałem przyparty do zimnej karoserii.
-No hej... -Pat patrzyła na mnie z obłędem w oczach.
-Co ty wyprawiasz wariatko? -próbowałem ją odepchnąć, ale nie chcąc zrobić jej krzywdy nie mogłem użyć wystarczająco dużo siły aby moje starania przyniosły skutki.
-Nie krępuj się Harry... -mówiła zdyszana, szarpiąc się aby zbliżyć się do mnie jeszcze bardziej, -Nikt nas tu nie zobaczy. Już nie musisz się martwić o Nat, wiem że chcesz tego samego co ja... Widziałam to odkąd pierwszy raz na mnie spojrzałeś...
-Jesteś nienormalna dziewczyno! -prawie krzyczałem, starając się odsunąć twarz z zasięgu jej ust kiedy próbowała mnie pocałować. -Chyba wyraźnie powiedziałem że nie jestem tobą zainteresowany?! Odczep się do jasnej cholery!
-Przestań Harry, już nie musisz udawać! Wiem że tego chcesz...
Nagle usłyszałem odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Spojrzałem w tamtą stronę, jednak widok zasłaniały mi krzaki rosnące przy wejściu.
Patrycja wykorzystała ten moment mojej nieuwagi i wpiła się namiętnie w moje usta. Otworzyłem oczy szeroko ze zdziwienia i przerażenia zarazem, bo w tym samym momencie usłyszałem odgłos migawki aparatu! Ku**a mać!! Odepchnąłem dziewczynę i odszedłem kilka kroków od niej.
-Co ty wyprawiasz? Nie udawaj że ci się nie podobam! Widziałam jak na mnie patrzyłeś! -Patrycja miała mord w oczach.
-Ty jesteś chora dziewczyno! -dyszałem jakbym przebiegł właśnie maraton. -Pierwszy raz widziałem cię dzisiaj jak Nat nas sobie przedstawiała, przez jakieś dziesięć sekund a ty wywnioskowałaś po tym że na ciebie lecę??
-Dobrze wiem co widziałam! -zaczęła krzyczeć, -Niby tulisz tą całą Natalię a kątem oka cały czas patrzysz na mnie! Już nie musisz udawać. Zostaw ją i jedźmy do mnie. -zaczęła powoli iść w moją stronę.
-Czy ty słyszysz w ogóle co mówisz? -nie zwracałem już uwagi na paparazzi ani na nic dookoła. -Kocham Natalie i nie spojrzałem na ciebie nawet przez sekundę wariatko bo cieszyłem się naszym wspólnym wieczorem, który właśnie rozpieprzyłaś!
W oczach blondyny zobaczyłem całkowity obłęd. Rzuciła się na mnie z prędkością światła, nawet nie zdążyłem zareagować. Zarzuciła mi ręce na szyję i znowu wpiła się w moje usta.
Nie wytrzymałem; pchnąłem ją tak mocno, że aż się zachwiała i prawie straciła równowagę, co ja skrzętnie wykorzystałem i szybko ruszyłem w stronę wejścia, gdzie ku mojemu przerażeniu zauważyłem Natalie, która właśnie zamykała drzwi za którymi zniknęła.
Czy ona to wszystko widziała? Czy widziała jak Pat mnie całuje?
Rzuciłem się na drzwi jak szalony. Kiedy wpadłem do środka, brunetka z wściekłym wyrazem twarzy wkładała właśnie swój płaszcz i wyglądało na to, że szykuje się do wyjścia.
-Natalie, kochanie to wszystko nie tak! -zacząłem się tłumaczyć błagalnym tonem. -Ja tego nie chciałem, to ona... Ja próbowałem... Ona się na mnie rzuciła... To nie tak jak myślisz...
-Skąd możesz wiedzieć co myślę Hazz? -spytała zakładając szalik. -I dlaczego cię to w ogóle martwi, co?
-Kochanie... -spuściłem ręce w geście rezygnacji.
-Wychodzę. -spojrzała na mnie. -Poproszę kluczyki. -wyciągnęła rękę w moją stronę.
Podałem je jej i chwyciłem jej dłoń. Popatrzyłem prosto w jej oczy. Nie mogłem pozwolić jej teraz wyjść. Czułem że jeśli to zrobi, to stracę ją już na zawsze. Nie wiedziałem co powiedzieć. Stałem tam i po prostu patrzyłem w jej oczy. Próbowałem w ten sposób przekazać jej to, czego nie potrafiłem wyrazić słowami; całą moją miłość i nadzieję na to, że mnie zrozumie, że pojmie jak bardzo ją kocham i że nigdy nie zrobiłbym nic co by ją skrzywdziło.
-Zostajesz? -spytała już łagodniej.
-Oczywiście że nie... -prawie krzyknąłem, szybko chwyciłem swój płaszcz i ruszyłem za nią, bo była już na schodkach przed domem.
W milczeniu doszliśmy do samochodu. Na szczęście Pat już się gdzieś zmyła, a fotografem w krzakach jakoś nie potrafiłem się teraz przejmować.
Nat wsiadła za kierownicę a ja posłusznie zająłem miejsce pasażera i powoli wyjechaliśmy na główną ulicę, która była prawie całkowicie opustoszała. Jechaliśmy kilkanaście minut i z tego co zauważyłem wcale nie w kierunku domu Nat, ale bałem się odezwać, bo dziewczyna wyglądała jakby miała za chwilę się rozpłakać albo wybuchnąć.
Po kilku kolejnych minutach znajdowaliśmy się chyba na obrzeżach Warszawy. Domów nie było tu już prawie wcale, tylko jakaś stacja benzynowa w oddali i kilka dużych, jednak nieczynnych już, ze względu na późną porę sklepów. Zatrzymaliśmy się przed jednym z marketów, a jedynymi źródłami światła były neony reklam i dwie niezbyt jasne, żółte latarnie na dwóch przeciwległych końcach dużego parkingu.
Brunetka zgasiła auto, jednak siedziała nadal na swoim miejscu i jedynie wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
-Kochanie... -zacząłem nieśmiało.
Obróciła twarz w moją stronę i dopiero wtedy zorientowałem się że płacze.
-Skarbie... -przysunąłem się i objąłem ją mocno. Nie obchodziło mnie czy za chwilę zacznie na mnie wrzeszczeć. Nie mogłem patrzeć jak łzy płyną po jej policzkach.
Ku mojej uldze, ona także wsunęła ręce pod moją rozpiętą kurtkę i poczułem ciepło jej dłoni przez koszulę. Rozszlochała się na dobre.
-Przepraszam Cię Harry... -wyszeptała pociągając nosem.
-Ty mnie? Za co? -spytałem zaskoczony. -To ja powinienem cię przepraszać z całych sił Nati...
Podniosła głowę, którą wcześniej oparła na mojej piersi i popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez.
-Przepraszam, że nie powiedziałam Ci od razu do czego jest zdolna Patrycja. -otarłem strużkę spływającą po jej policzku, -Przepraszam że musiałeś się o tym przekonać w ten sposób i że przez to spędzamy Sylwestra na parkingu...
-O czym ty mówisz? -patrzyłem na nią zaskoczony, -To nie twoja wina że ta wariatka ma nie po kolei w głowie. Z resztą gdybym cię posłuchał i nie namawiał do pójścia na tę imprezę to do niczego takiego by nie doszło. -Nat dotknęła delikatnie mojego policzka i gładziła go lekko, słuchając ze smutkiem tego co mówiłem. -Kiedy zobaczyłem cię tam, jak znikasz za drzwiami, myślałem że jesteś na mnie wściekła i byłem przerażony... Nie chcę cię stracić Nat...
-Nie opowiadaj głupstw Hazz... -wykrzywiła kąciki ust w lekkim uśmiechu. -Stracisz mnie dopiero kiedy umrę, przysięgam. Kocham cię do szaleństwa.
-Tak, jak ja ciebie... -przysunąłem się powoli i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Przymknęła oczy i odwzajemniła go z ogromną czułością. Trwaliśmy tak przez chwilę, w całkowitej ciszy którą przerywało jedynie bicie naszych serc.
Nagle usłyszeliśmy dość głośny świst i huk. Odsunęliśmy się od siebie powoli, bo wiedzieliśmy co go wywołało.
-Wygląda na to, że przywitamy Nowy Rok na parkingu przed centrum handlowym. -Nati zaśmiała się i odwróciła w stronę drzwi, wysiadając z auta. Zrobiłem to samo.
Stała z głową uniesioną w górę i podziwiając kolorowe rozbłyski nad miastem, oznaczające że właśnie wybiła północ.
Podszedłem powoli, starając się nie potknąć jednocześnie idąc i patrząc w górę. Stanąłem za Nati i objąłem ją w pasie przytulając mocno.
-Szczęśliwego Nowego Roku skarbie. -wyszeptałem jej do ucha.
Odwróciła się i objęła mnie, jak zwykle wsuwając zimne dłonie pod kurtkę, uniosła głowę aby dosięgnąć moich warg, w które słodko się wpiła.
-Szczęśliwego Nowego Roku Harry... -wyszeptała prosto w moje usta.
Mimo przykrego incydentu, to był najlepszy Sylwester w moim życiu. Mimo że północ przywitaliśmy na odludziu, na pustym parkingu jakiegoś sklepu. Był cudowny, bo miałem przy sobie Natalie, czułem jak miłość do niej prawie mnie rozsadza i wiedziałem że ona czuje to samo.
Kiedy staliśmy tak wtuleni w siebie i podziwialiśmy fajerwerki, utwierdziłem się w przekonaniu, że kiedy jestem z nią, na prawdę dosłownie  nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia.





***************************************************************************


Hej moje Kochane Skarby! Wracam do Was w końcu po dość długiej przerwie, ale tak jak pisałam w którymś z poprzednich wpisów, miałam sesję i mnóstwo zaliczeń przed nią. Na całe szczęście już jest po wszystkim, udało mi się zaliczyć wszystko bez poprawki i w końcu mam tydzień WOLNEGO! Jupiiii:) Strasznie się cieszę, bo od początku stycznia praktycznie nie wychodziłam z książek.
Na dobry początek dodaję ten  rozdział a już za kilka dni dodam kolejny:) Mam nadzieję, że nie zrezygnowałyście z czytania i że będę mogła dalej dzielić się z Wami tą historią, której pisanie sprawia mi przeogromną przyjemność:) Dodam jeszcze, że w najbliższych rozdziałach będzie się naprawdę DUŻO działo:)
Tak więc jak zwykle czytajcie i piszcie co sądzicie o całej tej historii:)
Sto buziaków i pamiętajcie: "Dzisiaj jest pierwszym dniem reszty Twojego życia" :)


piątek, 3 stycznia 2014



21.


*Natalie


-Ekhem... -Viki patrzyła na mnie wyczekująco tupiąc nogą. -Może byś mnie przedstawiła?
-Przepraszam... -uśmiechnęłam się i oderwałam od Harrego, jednak nadal ściskając mocno jego dłoń. -Viki, to jest Harry. Harry to jest Viki, moja przyjaciółka z liceum.
-Miło mi cię poznać. -Harry wyciągnął dłoń do brunetki i słodko się zaśmiał na widok jej miny.
Dziewczyna z niedowierzaniem uścisnęła rękę Hazzy i uroczo się zaczerwieniła.
-Czy jesteś "tym" Harrym? Tym od Louisa, Nialla i reszty?
-Tak, to ja. -chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął władczym gestem.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś? -Viki wyszeptała mi do ucha, kiedy szliśmy w stronę stołu z napojami.
-Nie chciałam robić szumu.-uśmiechnęłam się przepraszająco, -A poza tym przecież mówiłam ci o nim wiele razy, pominęłam tylko nazwisko. Cała reszta jest najszczerszą prawdą.

Kiedy staliśmy w kącie pokoju, popijaliśmy drinki i rozmawialiśmy, kątem oka zauważyłam Patrycję. Siedziała tam gdzie ją zostawiłam i z ożywieniem o czymś rozmawiała z resztą swojej ekipy, zerkając co chwilę na mojego partnera. Domyślałam się nad czym tak debatują, a moje podejrzenia potwierdziły się kiedy jedna z jej przyjaciółek wstała i została popchnięta w naszą stronę. Idąc ruda oglądała się niepewnie na blondynę, a tamta gestem ręki nakazała jej iść dalej.
-P-przepraszam, -wydukała kiedy już stała naprzeciw mnie, czerwona jak piwonia, -to twój facet Natka?
-Tak. -odpowiedziałam krótko, popijając kolejny łyk drinka, zrobionego przez Harrego.
Popatrzyła na mnie i na niego. Hazz uśmiechał się uprzejmie nie rozumiejąc kompletnie o czym mówimy i objął mnie w pasie.
-Wiesz, jest bardzo podobny do takiego chłopaka z jednego zespołu... -dukała dalej czekając na moją reakcję.
-Serio? -prychnęłam kpiąco i pociągnęłam kolejny łyk. -A z jakiego?
-Tego który tak lubi Patka-One Direction... -kręciła swoje loki na palcu i stawała się coraz bardziej pąsowa.
-To słaba z niej fanka, skoro nie poznała go od razu! -Viki nie wytrzymała i wtrąciła się do rozmowy.
-Ale jak to? -czerwonowłosa wydawała się coraz bardziej zagubiona.
-Bo to właśnie on. TEN Harry z TEGO One Direction. -przyjaciółka dotknęła ramienia Hazzy z dziką satysfakcją w oczach.
-Wow... -koleżanka Pat spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. -Ale czad... -błyskotliwością dorównywała swojej idolce-Pat.
-Hej. -Harry na widok jej świdrującego spojrzenia postanowił się przywitać.
-H-hej. -zająknęła się, znowu poczerwieniała, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem wróciła do blond jędzy.
Kiedy tylko usiadła z powrotem na swoje miejsce, została zasypana gradem pytań na które z ożywieniem i ekscytacją odpowiadała, a mina Pat kiedy słyszała kolejne newsy stawała się coraz bardziej komiczna. Miałam ogromną satysfakcję kiedy je obserwowałam. Blondi kręciła głową z niedowierzaniem i teraz już bezczelnie gapiła się na nas nie starając się nawet stwarzać pozorów. Wiedziałam, że za wszelką cenę chciałaby udowodnić że to nie TEN Harry, że ja tylko udaję, albo że wynajęłam klona żeby jej dopiec, ale wiedziałam też, że nie podejdzie żeby to sprawdzić bo gdyby jednak okazało się że nie ma racji, to byłaby to chyba jej największa życiowa porażka. Wyraz jej twarzy zaczął się zmieniać w złość. Zobaczyłam jak wyciąga z torebki tablet i domyśliłam się co ma zamiar zrobić-wpisać moje nazwisko w Google, razem z nazwiskiem Harrego. O tak kochana, zrób to!
Przyglądanie się jej bezsilnej złości i niedowierzaniu kiedy wyskoczyły jej dziesiątki naszych wspólnych zdjęć było jak miód dla mojej duszy. Pierwszy raz w życiu Pati nie mogła znaleźć pretekstu żeby mi dopiec. Wiedziała że mam kasę, dobrą pracę, własny dom i wspaniałego faceta i było jej z tym cholernie źle. Jej twarz mówiła wszystko.
To mi wystarczyło na dobre zakończenie wieczoru. Zanim atmosfera zdążyła się bardziej zagęścić, podziękowałam Viki za gościnę, pożegnałam się z resztą znajomych i razem z Harrym wyszliśmy na zewnątrz.

-Wracamy do domu? -spytał Harry kiedy już siedzieliśmy w aucie.
-Wiesz... Może wpadlibyśmy jeszcze do jakiegoś sklepu po drodze? Kupiłabym jakieś przekąski na wieczór.
-Jak sobie życzysz księżniczko. -mój przystojniak uśmiechnął się uroczo i ruszył powoli w stronę bramy wyjazdowej, -Ale mów mi gdzie mam jechać, bo bez nawigacji zgubiłbym się już na lotnisku.

Godzinę później siedzieliśmy w salonie oświetlonym tylko lampkami na choince i ogniem w kominku razem z moimi rodzicami. Reszta gości wróciła już do swoich domów, chociaż podobno Sara, Oliwia i Weronika (moje młodsze kuzynki) chciały jeszcze poczekać aż wrócę z Harrym, bo bardzo chciały lepiej go poznać. Ogromnie się cieszyłam, że wcześniej nie powiedziałam im kim jest mój chłopak, bo nie dałyby mi spokoju przez całe święta.
-Pięknie razem wyglądacie... -moja mama siedziała w fotelu naprzeciwko nas z filiżanką herbaty w dłoni i przyglądała nam się z uśmiechem.
Harry objął mnie ramieniem i pocałował delikatnie czubki moich palców. Zarzuciłam nogi na jego kolana i oparłam głowę o jego ramię.
-Jak dobrze widzieć cię taką szczęśliwą kochanie. -tata też zauważył że nie mogę przestać się uśmiechać kiedy mam mój skarb obok siebie.
-Musisz być naprawdę dobrym człowiekiem Harry. Natalia już dawno nie była taka radosna.
-Jest cudowny i kochany mamo, -popatrzyłam brunetowi w oczy, -przy nikim nie czułam się jeszcze tak dobrze i bezpiecznie.
Harry zrobił zawstydzoną minę i wyszczerzył zęby.
-Opowiedzcie nam dokładnie jak się poznaliście. -mama prosiła o to uparcie odkąd wróciliśmy.
Nie wiedziałam czy Harry miałby coś przeciwko powiedzeniu prawdy moim rodzicom, więc wolałam unikać tego tematu.
-Poznaliśmy się w raczej mało romantycznych okolicznościach... -Harry popatrzył na mnie, a ja bardzo zaskoczona ścisnęłam jego dłoń. Mrugnął do mnie porozumiewawczo i wyszeptał: "jest ok, kotku".
-Dlaczego? -tata wydawał się zaciekawiony.
-Nati pewnie państwu mówiła, że jej szef podpisał kontrakt, według którego miała razem z dwiema innymi dziewczynami śpiewać w naszym chórku?
-No tak. -mama odstawiła filiżankę na stolik.-Myślałam że właśnie wtedy się poznaliście...
-Bo mniej więcej tak było. Z tą różnicą, że to śpiewanie miało być tylko przykrywką do czegoś bardziej skomplikowanego... -popatrzył na mnie czekając na moją reakcję. Skinęłam lekko głową -Nat miała w kontrakcie zapisane, że ma udawać moją dziewczynę.
-Słucham? -tata aż wyprostował się w fotelu i zmarszczył brwi.
-Tak tato, Harry mówi prawdę. -uśmiechnęłam się smutno -Po sieci krążyło wiele plotek i spekulacji na temat tego, że Hazz jest gejem, -zachichotałam na widok min rodziców, -ponieważ bardzo dobrze dogaduje się z Lou, jednym z chłopaków z zespołu i zrobiono im kilka zdjęć na których fanki dopatrzyły się "wielkiego uczucia" między nimi.
-Ale skoro jesteś gejem to jak...? wy...? -mama patrzyła na nas wielkimi oczami.
-Nie jestem gejem. -zaśmiał się Harry, -Jestem w stu procentach hetero i szaleńczo kocham państwa córkę.
-To widać kochanie. -mama posłała mu łagodne spojrzenie, -I dlatego byłam bardzo zaskoczona.
-Ok, ale czemu się na to w ogóle zgodziliście? -spytał tata.
-Wiesz, obydwoje mamy kontrakty, według których mamy robić co nam każą... -wzruszyłam ramionami.
-Na początku ani ja, ani Nat nie byliśmy pozytywnie nastawieni do tego pomysłu  a co za tym idzie do siebie nawzajem.
Zaśmiałam się.
-O tak... Warczeliśmy na siebie nawzajem i doszukiwaliśmy się spisku z przeciwnej strony. -poklepałam bruneta po kolanie, -Jednak z biegiem dni coś zaczęło nas do siebie ciągnąć.
-I tak ciągnęło, aż zamieszkaliśmy razem.
Ups... "Zapomniałam" wspomnieć rodzicom że Harry mieszka u mnie...
-Już? -mama aż zapiszczała z wrażenia.
-Emmm... -nie wiedziałam co powiedzieć, -No tak...
-I bardzo dobrze. -tata wzruszył tylko ramionami. Popatrzyłam na niego zdziwiona. -Przynajmniej w końcu nie mieszkasz już sama i nie muszę się o ciebie martwić.
-Patrząc na to z tej strony... -mama wydawała się intensywnie nad czymś zastanawiać, -Masz rację...
-Och... -wstałam i podeszłam uściskać ich oboje, -Jesteście najlepsi.


*Harry


Pół godziny później zostaliśmy z Nat sami. Siedzieliśmy na kanapie, wtuleni w siebie, patrzyliśmy na ciepłe płomienie w kominku i popijaliśmy herbatę z cytryną, a za oknem padał śnieg. Czułem się tak błogo i beztrosko jak już dawno się nie czułem.
-Kocham cię Harry... -wyszeptała Nat przy moim uchu.
Przeniosłem wzrok na nią i zobaczyłem jej słodki, delikatny uśmiech i te zabójczo niebieskie oczy, które patrzyły na mnie z taką miłością...
-Wiem skarbie, -cmoknąłem ją w nos, -ja ciebie też kocham.
Coś mi się wtedy przypomniało.
-Mam coś dla ciebie kotku. Poczekaj tu chwilkę, zaraz wracam.
Pobiegłem cicho na górę do pokoju Nat, gdzie zaniosłem bagaże po przyjeździe i wyciągnąłem z walizki mały pakunek.
Kiedy wróciłem do salonu, Nati nadal siedziała na kanapie.
-Proszę. Miałem ci to dać kiedy wrócimy do Londynu, ale skoro jesteśmy tu teraz... -podałem jej zawiniątko.
Uśmiechnęła się ciepło, odłożyła je na stolik i wstała. Podeszła do kominka i podniosła leżące na nim pudełko.
-Też coś dla ciebie mam. -wręczyła mi je i pocałowała delikatnie w usta.
Rozpakowywaliśmy swoje prezenty zerkając na siebie nawzajem co chwilę.
Nat skończyła pierwsza i otworzyła pudełko w którym były dwie obrączki.
-Są przepiękne Harry... -oglądała je nie wyjmując, -Domyślam się, że jedna jest dla ciebie.
Zaśmiałem się.
-Dokładnie. -wziąłem pudełko z jej delikatnych dłoni i wyjąłem obie obrączki.-Przyjrzyj im się dobrze.
Nati wzięła je do ręki i zaczęła obracać w palcach oglądając je dokładnie.
-"2014.08.22 Rio de Janeiro" -przeczytała grawer po wewnętrznej stronie. -Och, Hazz... -jej oczy się zaszkliły.
Uwielbiam ją. Nie pytała co to za data, co znaczy. Wiedziała. Pamiętała, tak jak ja, że dokładnie tego dnia i w tym miejscu pierwszy raz powiedziała mi że mnie kocha.
-Tak strasznie cię kocham skarbie... -przytuliła się do mnie i mocno pocałowała.
Uwielbiałem kiedy wyznawała mi miłość. Mówiła to tak, że ani chwili nie wątpiłem w szczerość jej słów. Chociaż nawet gdyby tego nie mówiła i tak nie miałbym wątpliwości co do jej uczuć do mnie. Za każdym razem gdy na mnie patrzyła, gdy delikatnie odgarniała włosy z mojego czoła albo gdy poprawiała mi kołnierzyk koszuli przed wyjściem z domu robiła to z taką czułością i oddaniem, że z każdym dniem dziękowałem Bogu że mi ją dał. Że to właśnie mnie wybrał dla niej, a ją dla mnie...
-Nie rozpakujesz? -spytała, ocierając łzę spływającą po jej policzku.
Podniosłem pudełeczko, które odłożyłem aby ją uściskać i znów zacząłem rozrywać ozdobny papier. Nat obserwowała mnie z ciekawością.
Kiedy skończyłem na moją dłoń wypadł piękny, otwierany złoty
zegarek na łańcuszku. Był bardzo męski, ale jednocześnie delikatny i zanim się go nie otworzyło, ciężko było się domyślić że to nie zwykły wisiorek. W środku natomiast, po jednej stronie znajdował się zegarek, a na drugim "skrzydełku" za szkiełkiem Nati umieściła nasze wspólne zdjęcie, oczywiście pomniejszone. Przyglądałem się mojemu prezentowi z zachwytem.
-I jak? -Nati przysunęła się do mnie nieśmiało.
-Jest piękny kochanie. -pocałowałem ją w czoło z wdzięcznością.
-Obejrzyj go dokładnie... -zaśmiała się.
Obróciłem zegarek w dłoni i na odwrocie zobaczyłem wygrawerowany ładnym, pochyłym pismem napis: "Rio de Janeiro, 2014.08.21". Nie mogłem w to uwierzyć. Popatrzyłem na Nati szeroko otwartymi oczami.
-Właśnie wtedy... -zaczęła,
-Pierwszy raz powiedziałem ci, że cię kocham.
Uśmiechnęła się i uniosła brwi.
-Czy już ci mówiłem że jesteś wspaniała? -chwyciłem ją w ramiona i przycisnąłem do kanapy swoim ciałem.
-Raz, może dwa... -zrobiła zamyśloną minę a potem zachichotała.
Odgarnąłem jej włosy z twarzy i lekko złożyłem pocałunek na jej ustach.
-Czy naprawdę czytamy sobie w myślach, czy podejrzałaś mój prezent? -spytałem kiedy znów usiedliśmy wtuleni w siebie przed kominkiem.
-Pomyślałabym że to ty podejrzałeś mój, ale odbierałam go w drodze na lotnisko, kiedy ty byłeś już w Holmes Chapel.
-W takim razie to tylko kolejny dowód na to, że idealnie do siebie pasujemy. -podsumowałem to kolejnym buziakiem.
-I bez tego to wiedziałam.
Włożyłem na szyję prezent od Nat.
-Pasuje ci. -uśmiechnęła się i wzięła do ręki obrączki.
Włożyła tę większą na kciuk, a mimo to spadła jak tylko opuściła dłoń.
-Wnioskuję, że ta jest twoja. -podała mi ją z uśmiechem.
Wsunąłem ją szybko na palec i wziąłem od Nati tą drugą. Przysunąłem się, chwyciłem jej rękę i delikatnie włożyłem obrączkę na serdeczny palec jej lewej dłoni.
-Kocham cię ponad wszystko Natalie.
-A ja ciebie Harry. -uniosła rękę i przyglądała się pierścionkowi. -Wiesz co będzie jak ktoś się zorientuje, że nosimy takie same, w dodatku złote obrączki? -uśmiechnęła się do mnie i założyła nogi na moje.
-Pojawią się plotki, że wzięliśmy potajemny ślub. -powiedziałem rozbawiony.
-No właśnie. I co wtedy?
-Niech sobie myślą co chcą. Gdyby to zależało tylko ode mnie, mógłbym się z tobą ożenić nawet jutro.
Popatrzyła na mnie i znów się zaśmiała.
-Wstrzymajmy się z tym jeszcze kochanie.
-Wiem, wiem... -wzruszyłem ramionami. -Ale i tak nie mogę się doczekać.
-Mój ty kochany, niecierpliwy wariacie... -poczochrała moje włosy.
-Twój już na zawsze. -wsunąłem dłonie pod bluzkę i głaskałem delikatnie jej plecy a ona zamruczała cicho jak kotka.
Spędziliśmy tak resztę wieczoru, wtuleni w siebie, ciesząc się po prostu swoją obecnością. To były najpiękniejsze "prawie święta" jakie kiedykolwiek przeżyłem. A wiedziałem, że były to tylko pierwsze z wielu, które były przed nami i to sprawiło że byłem jeszcze bardziej szczęśliwy.
Moje życie stało się takie wspaniałe odkąd poznałem tę kobietę. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Christian nie wpadł na ten pomysł z udawanym związkiem. Prawdopodobnie nigdy nie poznałbym Nat, nie czułbym tego, co czuję teraz... Nie przeżyłbym tych wszystkich wspaniałych chwil, które przeżyłem z nią... Tak... Ten facet ma jednak czasem dobre pomysły i dzięki mu za to, bo dzięki niemu mam teraz najcudowniejsze życie jakie tylko mogłem sobie wymarzyć...