I'll take you to another world

I'll take you to another world

poniedziałek, 16 grudnia 2013

19.


*Natalie


Kiedy rano otworzyłam oczy łóżko obok mnie było puste. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po sypialni, ale nigdzie nie było Harrego. Wstałam powoli, rozleniwiona i bardzo wypoczęta. Wiedziałam że to jego zasługa. Czułam się przy nim bezpiecznie jak dziecko przy ojcu.
Po szybkim prysznicu narzuciłam na siebie krótki szlafrok i cicho zeszłam na dół. Siedział bez koszulki w salonie na kanapie i rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam przeszkadzać, więc cicho przeszłam do kuchni tak, że nawet mnie nie zauważył i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Nie podsłuchiwałam, ale mimo to do moich uszu dochodził głos Hazzy.
-Ok, czyli mogę być u was za godzinę? -nie słyszałam odpowiedzi, ale po tonie jego głosu poznałam że jest podekscytowany.
-Będziecie wszyscy?
-(?)
-Super. Jak dobrze pójdzie zdążymy dziś ze wszystkim. Jeszcze raz dzięki chłopaki i do zobaczenia za chwilę.
Rozłączył się, odłożył telefon, wstał i wtedy zauważył mnie.
-Dzień dobry śpiochu. -uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Dzień dobry. -podeszłam do niego z nożem do masła w ręku i cmoknęłam w usta. -Widzę że od samego rana dopisuje ci świetny humor.
-Nie śpię już od kilku godzin słonko. -zaśmiał się i usiadł na blacie. -Jestem zajęty organizowaniem przeprowadzki. -popatrzyłam na niego zaskoczona. -Co się stało? -spytał -Za bardzo się spieszę?
-Em... Nie, skąd. -uśmiechnęłam się -Po prostu nie spodziewałam się że będziesz chciał tak szybko to sfinalizować. Myślałam że chcesz się może jeszcze trochę wyszumieć z chłopakami.
-Aniołku... -zeskoczył, stanął przede mną i objął delikatnie w pasie. -Nie mam takiej potrzeby. A jeśli kiedyś ją poczuję, możemy bawić się razem. Przed nami całe życie kotku.
W mojej głowie pojawiły się obrazy, wyobrażenia naszej wspólnej przyszłości; wspólne święta przy choince, powroty z pracy do domu w którym czeka na mnie miłość mojego życia, nasze dzieci bawiące się w ogrodzie za domem. To było cudowne.
-Więc chodźmy zrobić ci trochę miejsca w garderobie. -uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam go na górę.

Niecałą godzinę później wrzucaliśmy do śmietnika ostatnie worki moich zbędnych rzeczy, których miejsce miały zająć rzeczy Harrego.
-W końcu. -Hazz oparł się z ulgą o mój samochód. -Możemy jechać.
-Daj mi minutę. Muszę się ubrać, nie pojadę w szlafroku. -zaśmiałam się i pobiegłam założyć coś wygodnego.
Kiedy wróciłam, Harry siedział już za kierownicą mojego auta. Usiadłam obok i zapięłam pasy.
-Wiesz, tak mi teraz przyszło do głowy; co zrobimy z moim samochodem? -spytał.
-To samo co z moim. Nie mam garażu, więc oba będą musiały stać na podjeździe. Mam tylko nadzieję że masz coś mniejszego niż Hummer. -uniosłam brew pytająco.
-Bez obaw kruszyno. Nie zajmie dużo miejsca. -po sposobie w jaki na mnie spojrzał szczerze w to wątpiłam.

Kilka minut później byliśmy pod domem w którym zatrzymali się faceci. Czekali już na nas na chodniku.
-Już myśleliśmy że zmieniłeś zdanie. -zaśmiał się Zayn i przygasił papierosa w doniczce z jakimiś kwiatami.
-Chciałbyś. -Harry wziął mnie za rękę i wszedł do środka. Reszta chłopaków ruszyła za nami.
-Już cię trochę spakowaliśmy, -Niall wskazał na kilka kartonów stojących na podłodze w sypialni Harrego. -tak bardzo się cieszymy że się wynosisz.
-Nikt nie cieszy się tak bardzo jak ja. -odrzekł Hazz i nie zwlekając dłużej zaczął wyciągać resztę ciuchów z szaf i byle jak wrzucając do walizek.
-Masz chyba więcej ubrań niż ja. -patrzyłam na rosnące gromadki szeroko otwartymi oczami.
-Po tym co dziś widziałem mogę śmiało stwierdzić że daleko mi jeszcze do ciebie. -uśmiechnął się nie przerywając pakowania. -Ale owszem, jest tego sporo, więc lepiej mi pomóż.
Wszyscy wzięliśmy się do pracy. Co chwilę wpadaliśmy na siebie w korytarzu nosząc pełne walizki i kartony do samochodów.

Kiedy skończyliśmy złapałam się za głowę; auto Louisa, Nialla, Harrego, (czarne Audi Q7-serio bardzo małe, naprawdę) i moje były prawie pełne przeróżnych pakunków.
-Gdzie my to pomieścimy Harry? -popatrzyłam na zmęczonego, ale zadowolonego miśka i mi też poprawił się humor. Wzruszył tylko ramionami, wsiadł za kierownicę i ruszył a ja i reszta facetów za nim.

Kiedy dojechaliśmy, Kate wyjrzała przez okno i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Gestem ręki zawołałam ją do nas.
-A cóż to za korowód? -szła uśmiechnięta w naszą stronę. -Wprowadzasz się Styles?
-Jakbyś zgadła. -Harry wyszczerzył do niej zęby. Wydawała się szczerze zdziwiona. Popatrzyła na mnie a ja kiwnęłam głową potakująco.
-No cóż... Widzę że skutecznie ją wczoraj przepraszałeś skoro już dziś zostajesz moim sąsiadem.
-Chłopaki, -zagadnęłam -to jest Kate-moja sąsiadka i najlepsza przyjaciółka. A to są Zayn, Liam, Niall i Louis. Harrego już znasz.
-Miło was poznać. -Kate uniosła rękę w geście powitania.
-Ciebie też. -odezwał się Lou -Nawet bardzo. -Kate się zaśmiała.
-Dobrze że jesteś. Pomożesz nam to wszystko wnieść do środka.- wskazałam głową na cztery samochody pełne po sam dach.
-A więc do roboty! -Kate klasnęła w dłonie z zapałem i otworzyła bagażnik mojego auta wyciągając pierwszą walizkę.

Kiedy skończyliśmy, na zewnątrz było już ciemno. Siedzieliśmy zmęczeni ale szczęśliwi na podłodze w salonie, pośród stosów pustych kartonów, jedliśmy zamówioną pizzę i piliśmy szampana, którego w między czasie zdążyłam kupić z Kate w pobliskim monopolowym.
-A więc to już, -odezwał się Niall -nasz Harry wyfrunął z gniazda. Jak te dzieci szybko rosną... -westchnął teatralnie a my się zaśmialiśmy.
-Ty też kiedyś wyfruniesz precelku, -pogłaskałam go po głowie -a jeśli nie znajdziesz żadnej chętnej która cię przygarnie, zawsze możesz na nas liczyć.
-Dzięki Nati. Na pewno to zapamiętam.
-Dobra chłopaki, -przerwał naszą rozmowę Lou -na nas już pora. Dajmy im się nacieszyć ich wspólnym gniazdkiem. -mrugnął znacząco do Harrego.
-Masz rację, -przytaknął mu Liam -a poza tym jestem koszmarnie zmęczony. -reszta facetów kiwnięciem głowy się z nim zgodziła i wszyscy zaczęli się podnosić i kierować w stronę wyjścia.
Już w progu odwrócili się jeszcze w naszym kierunku.
-Ale nie myślcie sobie że nie będziemy was odwiedzać. -Zayn pogroził nam palcem.
-Właśnie. Podobno świetnie gotujesz Nat, a my mamy dość pizzy i naleśników. Będziemy wpadali na
obiadki. -dodał Lou.
-Oby nie codziennie.
-Kto wie, kto wie... -mówił Niall idąc już w stronę auta.
-Ja wpadnę jutro, jak zwykle. -szepnęła Kate mijając mnie w drzwiach -A dziś bawcie się dobrze.
Popatrzyłam na Harrego; miał dziwne iskierki w oczach.
Kiedy zamknęliśmy drzwi, wróciliśmy do salonu.
-Co zrobimy z tym bałaganem? -wskazałam ręką na puste kartony.
-Tym będziemy się martwić jutro.
-A dziś?
-Dziś musimy jakoś uczcić naszą pierwszą wspólną noc w naszym pierwszym wspólnym domu.
-Jak?
-Mam pewien pomysł... -powiedział z zadziornym uśmiechem, wziął mnie na ręce i ruszył po schodach do naszej WSPÓLNEJ sypialni...

--------------------------------------------------------------------------------------------


Hej moje Kochane. Wiem że rozdział jest troszkę krótki, ale obiecuję że nadrobię zaległości w przerwie świątecznej. Przepraszam Was że tak długo nic nie dodawałam ale zbliża się koniec semestru i mam masę nauki... W styczniu będzie jeszcze gorzej, bo będę miała sesję, więc z góry przepraszam za brak lub małą ilość wpisów w tym okresie.
Na górze strony po prawej dodałam zdjęcie z fragmentem jednego z końcowych rozdziałów. Być może po przeczytaniu będziecie się domyślać co planuję na koniec tej historii:)
A propos końca - myślę nad tym czy nie zakończyć tego opowiadania... Nienawidzę Was zawodzić, a niestety przez nawał obowiązków ostatnio dzieje się tak coraz częściej, więc pomyślałam żeby wymyślić jakieś ciekawe zakończenie i zrobić finał. Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie bo Wasze zdanie jest dla mnie najważniejsze.
Jeszcze raz dziękuję Wam Kochane że to czytacie i że jesteście ze mną.

Gorące buziaki i Wesołych Świąt moje Skarby :*

 KasiaK

niedziela, 1 grudnia 2013

18.


*Natalie


Zorientowałam się że zasnęłam, dopiero kiedy obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam, poprawiłam rozczochrane włosy i poszłam otworzyć. Mijając lustro w korytarzu rzuciłam na nie przelotne spojrzenie; wyglądałam koszmarnie: zaczerwienione, zapuchnięte od płaczu oczy i potargane włosy... Oby to nie był Harry. No tak... To na pewno nie on. Przecież wyszedł rozżalony.
-Jak ty wyglądasz dziewczyno?! -Kate, jak zwykle była szczera do bólu.
Weszła do środka kiedy tylko otworzyłam drzwi.
-Co jest mała? -chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do salonu. Usiadłyśmy na kanapie i patrzyła na mnie wyczekująco.
Wzięłam głęboki wdech.
-Harry tu był. Dowiedział się wszystkiego z gazet. I wyszedł wściekły.
-Nie wytłumaczyłaś mu tego?
-Nie zdążyłam. Zasugerował że przespałam się z Tomem, i dalej nie chciałam ciągnąć tej rozmowy więc kazałam mu wyjść.
-Poważnie? Nie spodziewałabym się tego po nim...
-Ja też. Tym bardziej mnie to zabolało. A potem na dokładkę zadzwonił Ed, żeby mnie poinformować że ktoś doniósł do prasy że mój związek z Harrym jest tylko udawany i jest skutkiem kontraktu, jaki podpisali nasi szefowie.
-O w mordę... -Kate patrzyła na mnie zaskoczona. -Wiesz co? Dosyć tego! Odkąd wróciłaś masz same poje*ane akcje! Doprowadź się do porządku i idziemy na drinka! Musisz trochę odreagować.
Na początku chciałam protestować, ale po chwili doszłam do wniosku, że to całkiem dobry pomysł.
Pobiegłam na górę, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zrobiłam makijaż i wyszłyśmy z domu.

Siedziałyśmy w jednej z naszych ulubionych knajpek, przy stoliku w kącie, jadłyśmy makaron z sosem grzybowym i popijałyśmy go cudownym winem.
Opowiedziałam Kate ze szczegółami co wydarzyło się dziś od rana.
-A jak zamierzasz się z nim pogodzić jeszcze dzisiaj? -spytała zdziwiona.
-Nie mam zamiaru. I nie wiem jak Ed sobie to wyobraża. Jak miałabym udawać że nic się nie stało, tylko po to żeby w gazetach pojawiły się nowe zdjęcia?! Nie jestem robotem.
-Jeśli jesteśmy w temacie zdjęć, -wtrąciła Kate -to ten facet w kapeluszu od kilku minut robi nam fotki. Nawet się z tym zbytnio nie kryje.
Popatrzyłam w jego stronę; rzeczywiście było tak, jak mówiła przyjaciółka.
-Może się udławić tymi zdjęciami, -powiedziałam i włożyłam do ust kolejny kęs makaronu, -nic nie zepsuje mi tego wieczoru.
-Szczerze mówiąc nie jestem przyzwyczajona Nati i trochę mnie to rozprasza... -Kate usiadła prosto i poprawiła włosy.
-Choćbyś się nie wiem jak starała, to jeśli będą chcieli zrobić sensację to i tak ją zrobią. -upiłam łyk wina, -więc po prostu go ignoruj i udawaj że go nie ma.

Kiedy byłam z Kate, czas zawsze płynął mi bardzo szybko i tym razem też tak było. Kiedy spojrzałam na zegarek, nie mogłam uwierzyć że siedziałyśmy tam już ponad trzy godziny.
-Spieszy ci się? -spytała blondynka.
-Absolutnie nie, -uśmiechnęłam się. -możemy tu spędzić nawet kolejne trzy godziny. Dzisiejszy wieczór jest tylko nasz i nic nam go nie zepsuje. -chwyciłam ją za dłonie i splotłam nasze palce. -Musimy w końcu odbić sobie cały miesiąc rozłąki.
Kate też się uśmiechnęła, jednak po chwili jej mina stała się bardzo poważna. Patrzyła w stronę wejścia, do którego siedziałam tyłem i piorunowała coś wzrokiem. Bałam się obejrzeć, bo domyślałam się kogo mogę tam zobaczyć.
-Nati, nie chcę cię denerwować ale ktoś chyba jednak zepsuje nasz wspólny wieczór. -popatrzyła mi w oczy.
-Błagam powiedz że to nie Tom ani Harry.
-Ten drugi...-wykrzywiła usta i zacisnęła dłonie na moich palcach.-Idzie tu.
-Błagam cię Kate, -wyszeptałam szybko, -choćby nie wiem co, nie zostawiaj nas samych.
-Obiecuję. Trzymaj się. -ostatnie słowa wypowiedziała, kiedy już poczułam dotyk dużych, ciepłych dłoni na ramionach.
-Dobry wieczór. -powiedział głośno i wyraźnie.
A potem cmoknął mnie w policzek i podał dłoń Kate.
-Ty pewnie jesteś Kate? Miło mi cię poznać. -przyjaciółka była tak zszokowana, że nie odpowiedziała od razu. Dopiero po chwili uścisnęła wyciągniętą dłoń Harrego i nieznacznie kiwnęła głową.
Brunet jakby nigdy nic usiadł na wolnym krześle i uśmiechał się uprzejmie. Trybiki w mojej głowie pracowały tak intensywnie, że czułam jakby miały za chwilę wybuchnąć. Próbowałam zrozumieć w co on pogrywa?! Siedzi sobie tak po prostu i się uśmiecha...
Dopiero po chwili zauważyłam że coś jest nie tak w tym uśmiechu. Śmiały się tylko jego usta. Oczy pozostawały zimne i niedostępne. W tle usłyszałam jeszcze pstrykanie migawki aparatu i cała ta układanka złożyła się w logiczną całość.
-Ed cię tu przysłał? -spytałam teatralnym szeptem, posyłając mu zabójcze spojrzenie.
-Gdybyś odbierała telefon, wiedziałabyś że tak. -mówił oschłym tonem, ale z miną słodkiego, trzyletniego szkraba.-I nie musiałbym cię szukać po całym mieście.
-Och,  wybacz że nie jestem na każde twoje zawołanie, ale miałam ochotę trochę odreagować i spędzić resztę dnia bez twoich głupich uszczypliwości i narzekań Eda więc wyłączyłam telefon.
-No wybacz, -popatrzył na mnie kpiąco -myślałem że wczoraj wystarczająco odreagowałaś.
Wciągnęłam głośno powietrze i odstawiłam ze złością kieliszek który trzymałam w dłoni.
Chwyciłam torebkę, wyjęłam portfel i położyłam na stoliku pieniądze za naszą kolację, a następnie wstałam, głośno popchnęłam krzesło i energicznym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia.
Bardziej czułam niż słyszałam że Kate i Harry idą za mną.
-Co ty wyprawiasz do cholery? -usłyszałam głos faceta, kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz i uwolniliśmy się od wścibskich oczu fotografa i innych ludzi.
-A na co ci to wygląda? -spytałam sarkastycznie nie zatrzymując się ani nawet nie oglądając za siebie. -Wracam do domu!
-Mogłaś to zrobić bardziej dyskretnie! Co zrobimy kiedy się okaże że ten koleś słyszał jak się kłóciliśmy albo prawidłowo zrozumie twoje wściekłe wyjście?!
-Wiesz co?! -zatrzymałam się nagle i odwróciłam w jego stronę tak, że zaskoczony wpadł na mnie, jednak zaraz odsunął się na bezpieczną odległość. -Mam to w nosie! Nie obchodzi mnie co zrobimy. Nie obchodzi mnie co zrobi ani co powie Ed, nie obchodzi mnie co napiszą jutrzejsze gazety, nic mnie to już nie obchodzi! Mam już tego dosyć! I wiesz co zrobię?! Jutro z samego rana pojadę do Eda i powiem mu że rezygnuję! Nie ważne, że będę musiała przez to oddać prawie wszystkie moje oszczędności! Mój spokój jest wart więcej niż wszystkie pieniądze tego świata!
-Co mam przez to rozumieć? -Harry wydawał się zaskoczony.
-Dokładnie to, co powiedziałam. -odpowiedziałam już spokojniej.
-Czyli że między nami to już koniec? Naprawdę byłaś ze mną przez kontrakt?
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
-Serio tak myślisz? -spytałam -Masz o mnie tak niskie mniemanie? Uważasz że byłoby mnie stać na coś takiego?
Wzruszył tylko ramionami.
-Ughrrr! -warknęłam, odwróciłam się i znów ruszyłam przed siebie.
-Czekaj! -próbował mnie dogonić.
Przyspieszyłam i tylko rzuciłam przez ramię:
-Zadzwoń jak dorośniesz Harry!


*Kate


Patrzyłam jak Nat odchodzi a Harry stoi z rękami w kieszeniach i patrzy na oddalającą się dziewczynę. Wydawał się naprawdę przygnębiony. Biłam się z własnymi myślami; podejść i porozmawiać czy biec za Nati. Postanowiłam najpierw z nim pogadać.
Podeszłam cicho.
-Harry...
Przestraszył się. Widocznie zapomniał że ja też tu jestem.
-Czego chcesz? -warknął.
-Chciałam pogadać o Natalie.
-A co takiego chcesz mi powiedzieć? -prychnął kpiąco -Ona sama powiedziała już chyba wszystko.
Odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku niż moja przyjaciółka. O nie! Nikt nie ignoruje Katherine Chapman!
-Posłuchaj mnie wielka gwiazdo! -dogoniłam go, stanęłam naprzeciwko i dźgając palcem w klatkę piersiową, zmusiłam żeby się zatrzymał.-To, że Nat jest na tyle spokojna, że nie wykrzyczała ci w twarz jakim jesteś idiotą nie znaczy że ja nie mogę tego zrobić! -patrzył na mnie bardzo zdziwiony, ale nie odezwał się nawet słowem.
-Nigdy nie miałam okazji poznać cię osobiście, ale po tym co opowiadała mi o tobie Nati, myślałam że jesteś najwspanialszym facetem na ziemi. Za każdym razem kiedy wypowiadała twoje imię w jej oczach pojawiały się radosne iskierki. Kiedy dzwoniła do mnie z Brazylii i opowiadała jaki jesteś cudowny była szczęśliwa jak jeszcze chyba nigdy! I wiesz co?! Pewnie bym jej wierzyła do teraz, gdyby nie to co słyszałam wczoraj i widziałam dziś! Jesteś skończonym idiotą, skoro tak po prostu pozwoliłeś jej odejść i jeszcze sprawiłeś jej taką przykrość! Nat to moja przyjaciółka i nie pozwolę ci jej tak traktować!
-A jak ona się zachowała wobec mnie?! -Harry odzyskał głos i wydawał się na serio wściekły.-Zaprasza do domu byłego chłopaka i jeszcze go ściska na pożegnanie! Nie chcę nawet wiedzieć co robili w trakcie?!
-Po pierwsze nikogo nie zapraszała! Tom przyszedł sam i groził że zrobi scenę przed drzwiami, a jak zdążyłeś zauważyć stał tam wóz paparazzich. Mało tego; prawdopodobnie był też w Brazyli i was śledził! -wyglądał na bardzo zdziwionego -Nie wiesz tego bo Nat nie była tego pewna a nie chciała cię denerwować, ale widziała go kilkukrotnie. Od początku, kiedy Nat nas sobie przedstawiła wydawał mi się podejrzany a im bardziej go poznawałam tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu że coś z nim jest nie tak. Nic z tym nie robiłam bo myślałam że jest niegroźny.
-Co masz na myśli?
-Nie potrafię tego wyjaśnić, bo nie jestem psychiatrą, ale wydaje mi się że on jest troche.... niezrównoważony. Zawsze był chorobliwie zazdrosny o Nat. A kilka razy kiedy nie było jej w domu kiedy przychodził, robił bardzo dziwne rzeczy pod jej drzwiami...
-Po co mi to mówisz?-wrócił pan groźny.
-Po to żebyś zdał sobie sprawę z tego, że to nie jest typ człowieka który łatwo przyjmuje porażki i wydaje mi się że Nati też to wyczuwa. Nigdy się do tego nie przyzna, ale bała się go i nadal boi. Wydaje mi się że robił jej krzywdę... W jakiś sposób ją od siebie uzależnił, potrafił wpływać na jej psychikę i sprawiać że zawsze mu ulegała.
-Co mnie to obchodzi...-wzruszył ramionami i udawał obojętnego, ale wiedziałam że się przejął.
-Co cię to obchodzi? Właśnie ci powiedziałam że były facet Nat to świr i prawdopodobnie ją bił a ty twierdzisz że cię to nie obchodzi? Naprawdę jesteś taki ślepy??
-Skoro się go bała to czemu pozwoliła mu wejść? Czemu potem go dotykała? Przecież mówiła że mnie kocha!!! -ostatnie zdanie wykrzyczał i opadł ciężko na ławkę stojącą pod ścianę jednego z budynków. Usiadłam koło niego.
-Najwyraźniej miałeś idealne życie skoro nie wiesz. Dlaczego kobieta która jest bita przez męża nie potrafi go zostawić i odejść? Bo ma tak spaczoną przez niego psychikę, że myśli że to jej wina! On najpierw ją tłucze, a potem
zaczyna okazywać skruchę, ciepło i miłość. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się tak, jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Patrząc z zewnątrz na takie osoby można odnieść wrażenie, że są szczęśliwą, świeżo zakochaną parą. Dzięki takiemu zachowaniu kobieta wierzy że facet się zmienił, że pobicie było tylko jednorazowym incydentem i więcej się nie powtórzy i tak dalej... Aż do następnego razu. I tak właśnie było z Nat. Kiedy zorientowałam się że z Toma jest kawał sku**ysyna próbowałam namawiać ją żeby go zostawiła, żeby poszła na policję, cokolwiek! Jednak ona wszystkiemu zaprzeczała i twierdziła że nic się nie dzieje, że Tom jest kochany i w ogóle. Kiedy odszedł bardzo cierpiała, ale ja poczułam ulgę bo wiedziałam że w końcu jest bezpieczna.
-Nigdy mi o tym nie mówiła....
-Mi też nie Harry, ale nie jestem ślepa. Kiedy o nim rozmawiałyśmy zawsze mówiła w samych superlatywach. Nawet teraz udaje że nic złego się nie stało. W jej głowie zostały same dobre wspomnienia. Wszystkie inne skasowała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak wiem że się go boi. Wczoraj  zadzwoniła do mnie w środku nocy, właśnie wtedy kiedy on był u niej i prosiła żebym się nie rozłączała i w razie czego biegła z pomocą.
-Ale dlaczego go na koniec uściskała??
-Och, czy ma cię przepraszać za to że ma spaczoną przez niego psychikę i zbyt miękkie serce, przez co współczuje nawet takiemu h**owi jak Tom?!
Nie odpowiedział. Spuścił głowę i schował twarz w rękach.
-Kiedy wczoraj był u niej, płakał i błagał żeby mu wybaczyła. Znów obiecywał jej gruszki na wierzbie i przysięgał że wszystko będzie dobrze. Zawsze to na nią działało i myślał że teraz też się uda, ale się zawiódł. Powiedziała mu że kocha ciebie i nigdy do niego nie wróci. I właśnie dlatego wiem że to musi być prawda, skoro nie uległa Tomowi i jego choremu wpływowi na nią i nie bała się mu odmówić i powiedzieć prosto w twarz że kocha kogoś innego.
-Fuck! -zerwał się i walnął pięścią w ścianę za nami. -Ale ze mnie idiota!
-Nie zaprzeczam...-wzruszyłam tylko ramionami.
-Szczera jesteś...
-Do bólu.
-Co ja mam teraz zrobić? Tyle przeszła z tym kretynem a ja ją tak potraktowałem...
-Najlepsze co możesz zrobić w tej chwili to biec za nią i próbować ją przeprosić. O ile będzie chciała z tobą w ogóle rozmawiać.
-Masz rację. -powiedział i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
-Poczekaj -krzyknęłam za nim -idziemy w tym samym kierunku. Nie wiesz gdzie mieszka Nat, a ja mieszkam obok niej.
Szliśmy w milczeniu przez kilka minut. Kiedy byliśmy na miejscu skierowałam się do swoich drzwi a Harry stanął przed wejściem do domu Nat.
-Powodzenia. -odwróciłam się do niego kiedy już stałam na progu.
-Dziękuję ci Kate.- powiedział.
Uśmiechnęłam się na widok jego miny. Był bardzo zdenerwowany. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi.


*Natalie


Weszłam do domu zalana łzami. Nie mogłam zrozumieć, jak Harry może być wobec mnie taki okrutny?! Przecież kocham go nad życie! Czemu sądzi że jestem z nim dla kontraktu?
Rzuciłam torebkę na podłogę w przedpokoju, wbiegłam na górę i rozebrałam się szybko w mojej sypialni a potem weszłam pod prysznic.
Łzy wylewające się z moich oczu zmieszały się ze strumieniami gorącej wody spływającej po mojej twarzy. Poczułam się trochę lepiej, jakby woda zmywała mój ból. Powinnam się już chyba przyzwyczaić do tego, że osoby które kocham mnie ranią.
Kilka minut później siedziałam skulona na kanapie w salonie, owinięta tylko ręcznikiem, z mokrymi włosami i oglądałam jakiś denny film, który widziałam już kilkanaście razy. Starałam się skupić na aktorach aby nie myśleć o Harrym, ale było to trudne. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam powieki. Nagle poczułam się bardzo zmęczona i nie wiedząc kiedy, zasnęłam.


*Harry


Pukałem do drzwi ale Nat nie otwierała. Czyżby nie było jej w domu? Może poszła gdzieś indziej i nie wróciła jeszcze.
Odruchowo chwyciłem za klamkę, a drzwi ustąpiły. Otworzyłem je lekko i zajrzałem do środka; było ciemno, ale wydawało mi się że słyszę jakieś głosy z wnętrza domu.
-Nati! -krzyknąłem.
Nie usłyszawszy odpowiedzi, wszedłem powoli do środka.
Widok, jaki zastałem w salonie bardzo mnie rozczulił; Nat spała na kanapie zwinięta w kłębek. W mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia tych wszystkich wspólnie spędzonych nocy, kiedy zasypiała w moich ramionach, kiedy budziłem się obok niej i co noc widziałem ją pogrążoną we śnie obok mnie.
Cicho usiadłem obok niej i delikatnie poprawiłem kosmki mokrych włosów opadających jej na twarz.
Nagle ona usiadła szybko i patrząc nieprzytomnym wzrokiem dookoła, wymachiwała energicznie rękami próbując mnie odepchnąć, jakby się broniła.
-Nie, Tom! Proszę, nie rób tego! -krzyknęła.
Zrozumiałem wtedy, że wcale się jeszcze nie obudziła, tylko śpi i ma koszmar.
Chwyciłem jej ręce i próbowałem ją uspokoić.
-Spokojnie Nati. To ja. Jesteś bezpieczna kochanie!
Powoli zaczęła się uspokajać, aż w końcu popatrzyła na mnie przytomnie.
Wydawała się zaskoczona.
-Harry? -zauważyła że trzymam ją za ręce -Co ty tu robisz?
-Pukałem, ale nie otwierałaś więc wszedłem. -puściłem ją i odsunąłem się lekko -Chyba śniło ci się coś złego bo zaczęłaś się szarpać i krzyczeć.
-Możliwe, -chrząknęła zakłopotana -nie pamiętam co mi się śniło...
Wiedziałem że kłamie. Dokładnie pamiętała, tylko nie chciała powiedzieć tego głośno. Ja też postanowiłem nie naciskać i poczekać aż będzie gotowa żeby sama mi opowiedzieć wszystko co przeszła z Tomem.
-Po co przyszedłeś? -poprawiła ręcznik, którym była owinięta i założyła włosy za ucho.
-Chciałem z tobą porozmawiać. Tak szybko uciekłaś, że nie zdążyłem nawet zareagować...
-Zdążyłeś. Powiedziałeś wystarczająco dużo, żebym mogła się przekonać jaki jesteś naprawdę i co o mnie myślisz.
-To nie tak Nat... Ja myślałem.... Nie wiedziałem wszystkiego...
-A teraz już wiesz?
-Rozmawiałem z Kate i...
-Co Kate ci powiedziała? -przerwała mi i widziałem że wpadła w lekką panikę.
-Wytłumaczyła mi co się wczoraj naprawdę wydarzyło i trochę na mnie nakrzyczała. -nie miałem zamiaru mówić jej że wiem, co jej zrobił Tom. Chciałem dać jej czas.
-I dobrze zrobiła. Ale nie myśl sobie że po tym co powiedziałeś, przyjdziesz tu sobie tak po prostu, powiesz "przepraszam" i wszystko będzie po staremu.
-Wcale tak nie myślę... Chciałem cię tylko prosić żebyś nie rezygnowała z nas jeszcze. Przemyśl sobie to wszystko jeszcze raz i spróbuj mi wybaczyć. Pozwól mi to naprawić... Po prostu wiedz, że kocham cię nad życie i uwierz we mnie. Uwierz w nas i w to że nam się uda.
Widziałem jak w kącikach jej oczu zbierają się łzy. Przysunąłem się bliżej i delikatnie dotknąłem jej dłoni. Ku mojej radości, nie zabrała jej, ani się nie odsunęła.
-Nie wiem Harry... -wyszeptała -Nie wiem czy potrafię.
Nie, nie, nie! Tylko nie to!
-Nati proszę... -głos mi się załamał. Byłem gotów błagać ją na kolanach, byle tylko nie powiedziała że to już koniec między nami.
Wstała powoli i bez słowa podeszła do okna. Stała tak przez chwilę i patrzyła na ciemną już ulicę.
-Kochanie...
-Wiesz jak bardzo mnie to zabolało... -powiedziała nie odwracając się nawet.
-Wiem i bardzo cię przepraszam. -wstałem, ale bałem się podejść. Nie chciałem jej wystraszyć.
-Jak mogłeś sugerować coś takiego? Uważasz że byłabym do tego zdolna? -odwróciła się w moją stronę.
-Byłem wściekły, plotłem bez sensu.... -mówiłem błagalnym tonem i rozłożyłem ręce w geście bezradności.
-To cię w niczym nie usprawiedliwia! -wskazała na mnie oskarżycielsko palcem. -Dokładnie taki sam był Tom! -wybuchła -Zawsze kiedy nie odebrałam telefonu od niego, albo nie zastał mnie w domu, twierdził że na pewno mam innego i bzykam się z nim w każdym możliwym miejscu i czasie! Zrobiłeś to samo.
-Byłem wściekły, zrozum mnie. W tej gazecie insynuowali takie rzeczy... Byłem zazdrosny...
-I właśnie dlatego uważam że to nie ma sensu Harry... Gazety zawsze będą wypisywały jakieś bzdury żeby mieć sensację. Jesteś zbyt rozpoznawalną osobą, żeby przestali pisać o tobie i twoim życiu, a przy okazji o mnie. A skoro bardziej wierzysz im niż mnie, to ciągle będą między nami konflikty. -znów odwróciła się ode mnie, przeszła do kuchni i opadła ciężko na krzesło przy stole, chowając twarz w dłoniach. Płakała.
-I jeszcze jedno, -popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez i łamiącym się głosem powiedziała: -jak mogłeś pomyśleć że byłam z tobą dla pieniędzy z kontraktu? Czy dałam ci zbyt mało dowodów na to, jak mocno cię kocham?
Podszedłem i opadłem przed nią na kolana.
-Ja też cię kocham Nat. Bardziej niż cokolwiek i kogokolwiek innego! -chwyciłem jej dłonie i gładziłem delikatnie opuszki jej palców -I dlatego postanowiłem że odejdę z zespołu. -otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia -Jeśli to jedyny sposób, żeby być z tobą to zrobię to nawet jutro. Media przestaną się nami interesować i będziemy mogli być w końcu szczęśliwi.
-Przecież ty kochasz ten zespół! Kochasz być na scenie, występować!
-Ale ciebie kocham bardziej i zrobię wszystko żeby być z tobą skarbie. -mówiłem prawdę. Byłem gotowy na wszystko, byle tylko mnie nie zostawiła.
-Och, Harry... -rozszlochała się jeszcze bardziej i objęła mnie mocno za szyję. Wstałem i z ogromną ulgą chwyciłem ją w ramiona i uniosłem. Kiedy opadła z powrotem na podłogę zaczęła mnie całować; intensywnie i namiętnie. Jak mi tego brakowało! Jej dotyku, czułości, pocałunków, po prostu jej całej! Przytuliłem ją z całej siły, jakbym bał się, że znowu mi ucieknie. Nie zrobiła tego jednak! Kiedy odsunęła się ode mnie, pociągnęła mnie za ręce i ruszyła po schodach na piętro.
Kiedy weszliśmy do sypialni położyła się na łóżku i gestem ręki zaprosiła mnie do siebie. Kiedy ułożyłem się obok, wtuliła się we mnie jak dziecko.
-Bardzo za tym tęskniłam Harry... -delikatnie gładziła palcem moją twarz.
-Ja też skarbie. Nie chcę już zasypiać sam. Uwielbiam kiedy jesteś obok.
Uśmiechnęła się delikatnie, tak jak tylko ona potrafiła.
-Harry...
-Tak aniołku?
-Czy naprawdę mnie kochasz? Czy przysięgasz, że nie myślisz o mnie tego co dziś mówiłeś?
-Przysięgam Natalie! Obiecuję ci że już nigdy cię nie zranię i zanim uwierzę w jakiekolwiek plotki, spytam cię czy jest w nich choć odrobina prawdy.
-Kocham cię Hazz... -wyszeptała
-A ja ciebie. I dziękuję ci że ufasz mi tak bardzo, mimo że ja ci nie zaufałem.
-Zostaniesz dziś ze mną? -spytała.
-Oczywiście Nati... Najchętniej już nigdy bym cię nie zostawił nawet na sekundę.
-Wiesz... -zaczęła nieśmiało -Wczoraj wieczorem mówiłam ci przez telefon że wpadłam na pewien pomysł...
-Pamiętam. -uśmiechnąłem się -Jaki to pomysł?
-Nie chciałabym cię przestraszyć... I naprawdę zrozumiem jeśli będziesz uważał że to za wcześnie, lub po prostu nie będziesz chciał...
-Po prostu powiedz kochanie.
-Wiesz... Mój dom jest dość duży, a jak widzisz mieszkam tu sama... I tak pomyślałam że gdybyś chciał... Chociaż oczywiście nie musisz i naprawdę zrozumiem jeśli odmówisz, ale gdybyś jednak chciał, to mógłbyś się do mnie wprowadzić... -kiedy to powiedziała zawstydziła się i zakryła twarz rękoma. Bardzo mnie to rozbawiło,a jednocześnie nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
Podniosłem się lekko i oparłem na łokciu, zwracając się w stronę Nati.
-Naprawdę? -nie dowierzałem.
Popatrzyła na mnie przez palce i pokiwała lekko głową.
-Oczywiście że tak Nati! -objąłem ją mocno i wciągnąłem na siebie. -Strasznie się cieszę!
-Naprawdę? -spytała nieśmiało.
-Naprawdę! Szczerze mówiąc miałem zamiar ci zaproponować to samo. -uśmiechnąłem się szeroko -Z tym że myślałem o tym, żebyśmy kupili gdzieś wspólny dom i zamieszkali razem, ale skoro wymyśliłaś takie rozwiązanie, to z kupnem domu możemy się na razie wstrzymać, przynajmniej do ślubu.
-Jeszcze z tego nie zrezygnowałeś? -zaśmiała się.
-Nie, i nie zrezygnuję dopóki się z tobą nie ożenię!
-Uwielbiam cię wariacie! -pocałowała mnie w czubek nosa i zsunęła, kładąc obok mnie.
-Idziesz już spać? -spytałem.
-Chyba tak... Jestem trochę zmęczona. Miałam ciężki dzień... -popatrzyła na mnie znacząco i uśmiechnęła się lekko.
-Czy w takim razie mogę skorzystać z prysznica, zanim też zasnę?
-Czuj się jak u siebie. -powiedziała wesoło.
-Już nie mogę się doczekać.

Kilka minut później wyszedłem z łazienki świeży i pachnący damskim żelem pod prysznic. Natalie już spała. Widocznie dzisiejszy dzień naprawdę bardzo ją wyczerpał. Położyłem się delikatnie obok niej i objąłem ją ramieniem. Byłem taki szczęśliwy! Moja mała dziewczynka, mój największy skarb znów śpi obok mnie, znów jest spokojna i uśmiecha się przez sen. Tak bardzo mi jej brakowało... Nawet nie chciałem myśleć, że niewiele brakowało a przez własną głupotę mogłem stracić to co miałem najcenniejsze.
Wtuliłem twarz w jej miękkie włosy i ukojony jej zapachem zasnąłem spokojny i rozluźniony z radością wyczekując kolejnego dnia, bo wiedziałem że obudzę się obok Natalie, obok mojej przyszłej żony... 

poniedziałek, 11 listopada 2013

17.


*Natalie


Próbowałam zamknąć drzwi, ale zdążył przytrzymać je ręką. Skapitulowałam i otworzyłam je ponownie.
-Czego chcesz?
-Spodziewałem się milszego powitania. - uśmiechał się łobuzersko i wyciągnął w moją stronę rękę z kwiatami. Zignorowałam to.
-Chyba żartujesz?! Po naszej ostatniej rozmowie doszedłeś do takiego wniosku? Czy niezbyt dobitnie powiedziałam ci że nie chcę cię znać??
-Wpuść mnie do środka, porozmawiajmy... - opuścił bukiet i próbował drugą ręką dotknąć mojej twarzy. Odtrąciłam jego dłoń i mocniej ścisnęłam klamkę.
-Skoro wolisz robić sceny przed domem, - mówił z dziwnym, ledwie zauważalnym uśmiechem, - to przyjmij do wiadomości, że w tamtym samochodzie - wskazał głową na vana z ciemnymi szybami - siedzi facet z wielkim aparatem i najwyraźniej tylko czeka na sensację...
Kur*a! Jeszcze tego brakowało żebym rano w gazetach znowu czytała o sobie. Jeśli wpuszczę Toma, to mogą wymyślić że przyjmuję facetów z kwiatami o północy, ale jeśli go nie wpuszczę, a on zrobi tu scenę to może być jeszcze gorzej... Po dłuższej chwili wzięłam głęboki oddech, odsunęłam się i otworzyłam szerzej drzwi, gestem ręki zapraszając go do środka.
Wszedł pewnym krokiem i ruszył prosto do salonu. Najwyraźniej nadal czuł się tu jak u siebie.
Poszłam za nim, jednak zatrzymałam się w wejściu i założyłam ręce na piersiach. Miałam nadzieję na jak najszybsze wyjaśnienie tej sytuacji i pozbycie się go z mojego domu.
-Niewiele tu zmieniłaś przez ten ostatni rok. - Tom rozsiadł się wygodnie na kanapie i rozglądał się dokoła.
-Nie owijaj w bawełnę, tylko powiedz w końcu o co ci chodzi?!
-Nie usiądziesz?
-Nie.
-Ok... - westchnął i odłożył kwiaty na ławę -w takim razie powiem wprost: kocham cię i błagam żebyś mi wybaczyła Nati. Zrobię wszystko tylko daj mi jeszcze jedną szansę!
Wstał i podszedł do mnie. Chwycił moją dłoń i przycisnął do swojego serca.
-Błagam kochanie! Zaufaj mi i pozwól naprawić to wszystko!
Coś we mnie drgnęło. Kiedy poczułam dotyk jego ciepłych, miękkich dłoni i bicie jego serca, które kiedyś biło w tym samym rytmie co moje, zalała mnie dziwna fala ciepła.
Nieświadomie przysunęłam się i wciągnęłam w nozdrza jego zapach, tak dobrze mi znany. Popatrzyłam na niego; stał z miną zbitego psa i patrzył na mnie wyczekująco. Jak dobrze pamiętałam ten wzrok... Zawsze zmiękczał moje serce i nie potrafiłam długo się na niego złościć.
Przez moją głowę zaczęły przelatywać wspomnienia, jak pojedyncze klatki filmu. Przed oczami stanęły mi nasze pierwsze wakacje w Meksyku, kiedy pierwszy raz wyznał mi miłość, nasze wizyty w Polsce u moich rodziców, którzy traktowali go jak członka rodziny i bardzo go lubili, nasze ostatnie wspólne święta, kiedy siedzieliśmy przy choince w salonie i otwieraliśmy prezenty ciesząc się jak dzieci... Tom zawsze był bardzo czuły i delikatny, ale właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę że nigdy nie był taki jak Harry; nigdy nie zależało mu na moim szczęściu, tylko na jego własnym! Był ze mną bo to JEMU było dobrze, a kiedy przestało mu to pasować po prostu mnie zostawił!
Nagle, jakbym dostała czymś w głowę: ocknęłam się z zamyślenia i wróciłam na ziemię. Odskoczyłam od Toma, odsunęłam się na bezpieczną odległość i znów założyłam ręce na piersiach.
-Co ty wyprawiasz? -poprawiłam pasma włosów które opadły mi na twarz.
-Nie chciałem cię przestraszyć... -wyglądał na zdziwionego.
-Dobrze wiem co kombinujesz. I ty też to wiesz. To że kiedyś te sztuczki na mnie działały, nie znaczy że zadziałają teraz!
-Słonko... - zrobił dwa kroki w moją stronę.
-Nie podchodź, proszę cię... - wyszeptałam.
Zatrzymał się i rozłożył ręce.
-Nie odpychaj mnie Nati.
-Tom... -wiedziałam że muszę go w końcu wyprosić, ale kiedy widziałam jego zbolałą minę, nie potrafiłam. Wiem, jestem słaba. Zdaję sobie z tego sprawę. Zawsze taka byłam. Mimo wszystkich krzywd jakie mi wyrządził, nie potrafiłam przejść obok niego obojętnie, kiedy widziałam jak cierpi. A cierpiał naprawdę. Znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć kiedy udaje a kiedy jest szczery. I pomimo tego, iż wiedziałam że być może jego nagłe pragnienie powrotu jest spowodowane nie tyle miłością do mnie, co zwykłą zazdrością że inny facet może mnie mieć a on nie, było mi go najzwyczajniej w świecie żal. On chyba sam nie zdawał sobie sprawy z tego że mnie nie kocha. Był po prostu przyzwyczajony do tego, że zawsze dostawał to, czego tylko zapragnął i kiedy jego dziecięca wizja świata, w której każdy podtyka mu wszystko pod nos została zaburzona, on  cierpi i próbuje to naprawić nakłaniając mnie do powrotu.
Kiedy popatrzyłam na niego, zauważyłam że po jego policzku płynie cienka strużka. On płakał! Pierwszy raz widziałam żeby Tom płakał.
-Tomi... -powiedziałam cicho i zrobiłam krok w jego stronę.
Podniósł wzrok i spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Nienawidzę kiedy faceci płaczą! Nie potrafię wtedy powstrzymać łez które mimowolnie napływają do moich oczu. Zawsze wydawało mi się że kiedy mężczyzna płacze, to znaczy że musi naprawdę cierpieć. W końcu nie jest babą, taką jak ja, która ryczy prawie na każdym filmie, albo na widok biednego kotka który nie może zejść z drzewa. Kiedy faceta nie obchodzi to, że płacz jest niemęski, to znaczy że uczucia które w nim wezbrały są na tyle silne że muszą znaleźć ujście w łzach.
Podeszłam jeszcze bliżej i dotknęłam lekko jego ramienia.
-Tom, -mówiłam cicho -co się dzieje?
-Naprawdę nie wiesz? -pociągnął nosem -Naprawdę nie rozumiesz jak bardzo mnie ranisz, kiedy tak mnie odtrącasz? -położył dłoń na mojej, która nadal była na jego ramieniu. -Kiedyś mogłem cię objąć, przytulić i pocałować a ty byłaś wtedy radosna i uśmiechnięta, a teraz? Teraz traktujesz mnie jak obcą osobę. Jakby nigdy nie było tego wszystkiego, tych wszystkich dni i nocy które spędziliśmy razem!
Zdjęłam dłoń z jego barku i wycofałam się lekko.
-Nie zrozum mnie źle Tom, -starałam się być w miarę delikatna, na tyle na ile pozwalała mi wzbierająca we mnie wściekłość - ale to ty pierwszy mnie odtrąciłeś i zostawiłeś samą bez słowa wyjaśnienia, nie licząc krótkiej notki na stole w kuchni. Dlaczego wtedy nie pomyślałeś o tym że tak bardzo ci na mnie zależy?
-To była najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłem Nati... Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale błagam cię, ty mi wybacz! Nie proszę żebyś zapomniała, bo wiem że to zbyt wiele, ale wybacz!
Wzięłam głęboki oddech.
-Nie mogę Tom. -opuściłam głowę i przymknęłam powieki, bojąc się spojrzeć mu w twarz. -Po prostu nie mogę...
Poczułam szarpnięcie. Otworzyłam oczy i spojrzałam co się dzieje; to Tom podbiegł, chwycił mnie w ramiona i schował głowę w moich włosach.
-Nie rób mi tego Natalie! Błagam cię nie rób mi tego! Oddam wszystko co mam, tylko daj mi jeszcze jedną szansę! Ja cię kocham skarbie, nie mogę cię stracić! -chwycił mnie za ramiona i lekko ścisnął patrząc mi w oczy - Proszę cię... -wyszeptał.
W jego oczach widziałam obłęd. Przez chwilę naprawdę się go bałam.
-Puść mnie Tom. -powiedziałam stanowczo i kiedy tylko poluźnił uścisk wysunęłam się i stanęłam tak, że dzieliła nas kanapa. -Nie przekonasz mnie żadnymi argumentami. Już ci mówiłam że układam sobie życie na nowo i nie chcę znowu go burzyć bo ty, po roku nieobecności postanowiłeś przypomnieć mi o sobie!
-Kochasz tego lalusia? -otarł łzy wierzchem dłoni i patrzył na mnie wyzywająco.
-Ma na imię Harry i tak, kocham go.
-Tak jak kiedyś mnie?
-Kocham go tak, jak jeszcze nigdy nikogo.-powiedziałam zdecydowanie. Doszłam do wniosku że delikatne aluzje tu nie zadziałają i postanowiłam nie owijać w bawełnę.
Wyraz twarzy Toma zdradzał burzę jaka musiała toczyć się w jego głowie. Wydawał się zaskoczony, ale jednocześnie wściekły i smutny. Rozglądałam się dokoła szukając ewentualnej drogi ucieczki, bo nie wiedziałam do czego może się posunąć. Jego reakcja mnie zaskoczyła; opadł na podłogę na kolana i wpatrywał się w jeden punkt gdzieś przed sobą.
Nie wiedziałam jak zareagować. Przyszło mi do głowy, że on naprawdę zwariował. Nie wiedząc co mam zrobić, wyszłam do kuchni, wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Kate. Zgłosiła się dosyć szybko.
-Nie możesz spać Nat? -chyba ją obudziłam.
-Ktoś mi w tym przeszkadza... -nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć.
-Rozumiem że jest u ciebie Harry i dzwonisz żeby mi opowiedzieć jak się dobrze bawicie?
-Chciałabym żeby to był Harry.
-To kto w takim razie? -słyszałam że trochę się ożywiła.
-Tom. -wyszeptałam do słuchawki.
-Co?!-hałas po drugiej stronie słuchawki dał mi do zrozumienia, że Kate prawdopodobie wyskoczyła właśnie z łóżka i biegnie mi z odsieczą.
-Właśnie to.
-Już lecę Nati, nie denerwuj się.
-Spokojnie Kate, zaczekaj chwilę. Na razie siedzi i gapi się w jeden punkt, chyba nie jest groźny. Spróbuję się go pozbyć, ale nie rozłączaj się, proszę.
-Jak chcesz, ale jak tylko usłyszę podniesione głosy, biegnę!
-Jesteś kochana. Ok, to idę.
Wróciłam do salonu. Tom siedział tak, jak go zostawiłam. Wyglądał jak jakiś obłąkany! Bałam się podejść, ale przecież nie mogłam tak stać i czekać do rana aż sam sobie pójdzie.
-Tom... -zaczęłam delikatnie -Myślę, że powinieneś wrócić do siebie.
Spojrzał jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
-Tak... Chyba masz rację... -wstał i tak po prostu ruszył w stronę drzwi wejściowych. Poszłam za nim.
Otworzył je i zatrzymał się w progu.
-Przepraszam cię Nat...
-Rozumiem Tom.
-Mam nadzieję że kiedyś mi wybaczysz... -wyglądał na zrezygnowanego.
-Pozwól mi to wszystko przemyśleć. Nie mówię że kiedyś jeszcze będziemy razem, ale być może uda nam się jakoś dogadać na tyle, żeby być przynajmniej dobrymi znajomymi.
-Tak... -uśmiechnął się najsmutniejszym uśmiechem jaki w życiu widziałam.
Odwrócił się i wyszedł na zewnątrz. Podeszłam do drzwi, chcąc je zamknąć jak tylko odejdzie.
-Nati... -zwrócił się do mnie mnie, będąc już na schodach.
-Tak?
-Obiecaj mi że nigdy o mnie nie zapomnisz... -w jego oczach było coś takiego, co sprawiło że do moich oczu nabiegły łzy. Miałam wrażenie, że żegna się ze mną już na zawsze.
-Obiecuję... -powiedziałam cicho.
-Kocham cię... -ruszył powoli w stronę chodnika.
Patrzyłam jak się oddala... 
Pobiegłam za nim.
-Tom!
Odwrócił się, a ja wpadłam mu w ramiona i przytuliłam go mocno. Odpowiedział tym samym.
-Wszystko się ułoży Tom. Wszystko będzie dobrze...
-Nic nie będzie dobrze Nati. Bez ciebie już nic nie będzie takie jak dawniej... -odsunął mnie od siebie delikatnym, ale zdecydowanym ruchem i odszedł nie oglądając się już za siebie.
Stałam sama na środku chodnika, szlochając jak małe dziecko. Dlaczego tak się nim przejęłam? Przecież skrzywdził mnie tak, jak jeszcze nikt, więc czemu jego cierpienie mnie w ogóle obchodzi? Dlaczego mam taką słabą psychikę? Mama zawsze powtarzała mi że to zaleta, że przejmowanie się uczuciami innych osób jest czymś dobrym. Nie wspomniała jedynie o tym, że jest dobre dla wszystkich, tylko nie dla mnie samej...
Powlokłam się w stronę drzwi. Już w progu coś przyszło mi do głowy i szybko wyjrzałam na zewnątrz, rozglądając się dookoła, na szczęście nigdzie nie było widać vana paparazzich.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi, dwa razy sprawdzając czy na pewno zrobiłam to dobrze. Podniosłam do ucha telefon, który ciągle ściskałam w dłoni.
-Poszedł... -powiedziałam łamiącym się głosem.
-Czego on chciał Nati? Co za skończony idiota!
-Przepraszał i prosił o jeszcze jedną szansę.
-I co mu powiedziałaś?
-Że kocham Harrego i nigdy do niego nie wrócę.
-I co on na to?
-Najpierw się na mnie rzucił...
-Boszzz..
-Spokojnie, nie chciał mnie bić. Po prostu złapał mnie, przytulił i rozpłakał się jak dziecko.
-Tom się rozpłakał?
-Tak. A ja oczywiście zaczęłam mu współczuć i nie potrafiłam się go pozbyć. A potem zaczął się zachowywać jak obłąkany!
-Ale na końcu go uściskałaś. Widziałam przez okno.
-Tak. Nie słyszałaś co mówił. Miałam wrażenie że żegna się ze mną na zawsze...
-To chyba dobrze?
-Nie Kate. To nie było takie zwyczajne "cześć". Prosił żebym o nim nigdy nie zapomniała i mówił że mnie kocha...
-Ale chyba nie zrobi nic głupiego?
-Mam nadzieję że nie...
-Boże, dopiero wróciłaś i od razu takie przygody...
Westchnęłam głośno.
-Porozmawiamy jutro skarbie. Muszę się położyć bo padam z nóg...
-Jasne. W razie czego dzwoń!
-Dziękuję. Kocham cię.
-A ja ciebie. Dobranoc.
Odłożyłam telefon, oparłam się o ścianę w przedpokoju i zamknęłam oczy.
Zobaczyłam Toma; jego smutną twarz, ten ból w jego oczach, tę złość kiedy mówił o Harrym i ten żal kiedy odchodził i prosił żebym o nim pamiętała... Nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie kochałam go, tego byłam pewna, ale przeżyliśmy ze sobą tyle dobrych chwil! Nie potrafiłam nie przejmować się tym, że jest mu ciężko. Myślałam że ma twardą psychikę, skoro potrafił tak po prostu podjąć decyzję żeby mnie zostawić bez uprzedzenia, jednak najwyraźniej się myliłam. Nie wyglądał na twardego, kiedy stał zapłakany w moim salonie. Ten widok prawdopodobnie zostanie w mojej głowie już na zawsze.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 1:08. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam po schodach do mojej sypialni. Rozebrałam się i weszłam do łóżka, jednak dręczona wspomnieniami dzisiejszej niespodziewanej wizyty, nie mogłam zasnąć. Kiedy moje powieki stały się w końcu ciężkie i zaczęły opadać, na dworze było już całkiem jasno...

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Podniosłam go i odebrałam.
-Dzień dobry słoneczko. -głos Dana był rześki i radosny. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-To że ty nie możesz spać Danny, nie znaczy że wszyscy tak mają...
-Nie wiem o czym mówisz śpiochu. Jest ósma rano, zaczyna się kolejny piękny wrześniowy dzień.
-Mów o co ci chodzi a nie mi tu bredzisz o pogodzie...
-Uuuu.. Chyba się nie wyspałaś?
-Ameryki nie odkryłeś...
-Ok. No więc chodzi o to że masz dziś udzielić wywiadu razem z Harrym.
-Co?? -usiadłam szybko na brzegu łóżka -Nie ma mowy!
-Ale dlaczego? To dobra szansa na podkręcenie zainteresowania wami.
-Mam już wystarczająco dużo zainteresowania! Jakiś van stał wczoraj przez cały dzień pod moim domem, a ja sama nie mogę już wyjść nawet do sklepu żeby nie spotkać gdzieś paparazzi.
-Nati, to polecenie od szefa. Nie chcesz mu się chyba tłumaczyć...
-Nie pojadę na żaden wywiad Dan. Już i tak czytałam plotki że próbuję się lansować kosztem Harrego, jeszcze tego brakuje żebyśmy zaczęli udzielać wspólnych wywiadów...
-Czuję że nie ustąpisz... Ok, poczekaj zadzwonię do Eda i spróbuję delikatnie przekazać mu tę nowinę.
-Powiedz że coś mi wypadło, wymyśl coś..
-Oj Nati... Ciężko jest być twoim managerem...
-Jesteś najlepszym managerem jakiego miałam.
-Daruj sobie wariatko. Zaraz oddzwonię.
Rozłączyłam się i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kilka minut później siedziałam już w kuchni i jadłam zrobione na szybko tosty, kiedy znów zadzwonił Dan.
-I co? -spytałam z pełnymi ustami.
-Smacznego.
-Dziękuję.-przełknęłam -Mów co z Edem.
-O dziwo, nie musiałem nic wymyślać. Kiedy powtórzyłem mu co powiedziałaś, stwierdził że rzeczywiście jest chyba za wcześnie na takie rzeczy i powiedział że to odwoła.
-Wow... Szczerze mówiąc jestem w szoku... Ale bardzo się cieszę że mnie to ominie... Dzięki ci Danny.
-Wisisz mi kolację!
-Nie ma sprawy. Uwielbiam cię.
-Ja ciebie też. To do usłyszenia.
Odłożyłam telefon, w momencie kiedy zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Odłożyłam nadgryzionego tosta i podeszłam otworzyć. Przez wizjer zobaczyłam że to Harry i momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Hej... -powiedziałam z miną niewiniątka  kiedy tylko otworzyłam. Przypomniało mi się że muszę powiedzieć mu o Tomie. Lepiej żeby dowiedział się ode mnie.
Minął mnie bez słowa i wszedł do kuchni. Położył na blacie gazetę i patrzył na mnie wyczekująco. Nie musiałam patrzeć na ten szmatławiec, żeby wiedzieć co tam zobaczę...
-Harry...
-To Tom, prawda? -przerwał mi w pół słowa.
-Tak, to on. -patrzyłam mu prosto w oczy próbując odgadnąć o czym myśli.
-Co on tu robił?-spytał szorstko.
-Przyszedł...
-O północy? Z kwiatami? A ty mu jeszcze otworzyłaś i wpuściłaś go do środka? -znów mi przerwał. Był bardzo zły. Nie krzyczał, ale widziałam że jest wściekły.
-Kiedy otwierałam nie wiedziałam że to on.
-Ale potem już wiedziałaś, więc dlaczego go wpuściłaś?
-Pod domem stali paparazzi a on groził że zrobi scenę.
-Więc wolałaś żeby zobaczyli jak wpuszczasz jakiegoś faceta w środku nocy?
-Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie znasz go, nie wiesz jaki jest. Gdyby zrobił awanturę, albo zaczął wrzeszczeć też pisali by dziś o tym w gazetach. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia! -stałam w wejściu i bałam się poruszyć.
-Zawsze jest jakieś wyjście Nat. Zawsze. -wziął głęboki oddech -To dlatego nie chciałaś dziś udzielić ze mną wywiadu? Dan już do mnie dzwonił. I o czym rozmawialiście jak już wszedł. Wyznał ci miłość i prosił o wybaczenie? Czy od razu przeszliście do czynów?
Czy ja się przesłyszałam? Rozumiem że w nerwach mówi się różne rzeczy, ale sugerować coś takiego?
-Tak nie będziemy rozmawiać Harry, -podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko, -wyjdź proszę. Spuściłam wzrok na swoje buty. Nie chciałam patrzeć mu w twarz kiedy będzie wychodził, nie chciałam żeby zobaczył że w moich oczach zebrały się łzy.
Kiedy mnie mijał, modliłam się w duchu żeby się zatrzymał, żeby mnie objął, przytulił, cokolwiek, jednak nie zrobił tego. Wyszedł bez słowa.
Zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni. Usiadłam na wysokim stołku, oparłam łokcie na blacie i schowałam twarz w dłoniach.
Jak on mógł? Może z mojej strony też nie było to zbyt mądre, że wpuściłam wczoraj Toma, ale co niby miałam zrobić? Zostawić go przed drzwiami żeby przez resztę nocy robił sceny? Ciekawe co Hazz zrobiłby w mojej sytuacji? Rozumiem że był zdenerwowany, ale nigdy nie spodziewałam się usłyszeć takich słów z jego ust. Z ust, które jeszcze nie tak dawno szeptały mi wyznanie miłości, nazywały mnie jego królewną i największym skarbem.
Jakby tego było mało, znów zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz i zamarłam; to Ed, mój szef. Już nie pamiętam kiedy ostatnio do mnie dzwonił, zazwyczaj jeśli chciał mi coś przekazać, robił to za pośrednictwem Dana. Skoro dzwoni sam, musiało się coś wydarzyć.
-Dzień dobry szefie. -starałam się być opanowana.
-Cześć. Przejdę do rzeczy; pominę oczywiście dzisiejsze nagłówki, bo za długo by to trwało.
-Wiem szefie, przykro mi że tak wyszło.
-Rozumiem że miałaś powód żeby zrobić tak, a nie inaczej, jednak w zaistniałej sytuacji ta sprawa nam trochę wszystko komplikuje.
-Co się stało?
-Ktoś doniósł do prasy, że twój związek z Harrym jest ustawiony i podobno ma na to twarde dowody.
Nosz ku*wa! Jak zwykle... Jak się wali, to już wszystko...
-Ale kto? Jaki cudem? Nikomu o tym nie mówiłam!
-Wierze Nat, i ja też nikomu nie mówiłem. Musimy się tylko dowiedzieć kto.
-Czy to już trafiło do prasy?
-Na razie nie, ale dzwoniono do mnie prosząc o potwierdzenie bądź zaprzeczenie.
-I...?
-Pozostawiłem to bez komentarza. Wiem że to spowoduje tylko jeszcze większe drążenie tematu, ale co miałem zrobić? Po prostu musicie teraz z Harrym pokazywać się razem, jak dwa gruchające gołąbki i będziemy czekali aż sprawa przycichnie.
-Z tym może być problem szefie...
-Co znowu?
-Przed chwilą się pokłóciliśmy... Widział zdjęcia w dzisiejszej gazecie.
-Więc musicie się pogodzić. I to jeszcze dzisiaj. Albo zaciśnijcie zęby i udawajcie szczęśliwych. Jutro rano muszą się pojawić nowe zdjęcia. Macie kontrakt i przez głupią kłótnię nie możecie go zerwać.  Zresztą Chris pewnie już do niego dzwonił w tej sprawie.
-Postaram się szefie.
-Musisz. Do zobaczenia niedługo.
-Do widzenia.
Rzuciłam telefon na blat, wstałam szybko i pobiegłam do salonu. Zwinęłam się w kłębek na kanapie i rozpłakałam jak małe dziecko. Jaki cudowny początek dnia! Jak wspaniale jest wrócić do domu, po miesiącu nieobecności i usłyszeć tyle miłych słów!
Szlochałam i wycierałam nos w rękaw.
NIECH TO WSZYSTKO SZLAG TRAFI!!!

poniedziałek, 28 października 2013

16.


*Natalie


Kolejne dni mijały bardzo szybko. Już od rana pierwszego dnia po przyjeździe do São Paulo faceci mieli mnóstwo wywiadów i kilka sesji, a popołudniami i wieczorami mieliśmy wyczerpujące próby, które trwały do późnych godzin nocnych. Kiedy wracaliśmy do hotelu mieliśmy ochotę tylko spać. Dopiero dzień po koncercie, na którym musieliśmy przez kilka godzin stać, śpiewać i udawać wypoczętych i zadowolonych, mieliśmy jeden dzień wytchnienia.
Dziewczyny planowały tego dnia wielkie zakupy, ale ja wiedziałam że nie będę mogła im towarzyszyć. Kiedy jeszcze spały odwiedził nas Chris.
-Piękny mamy dziś dzień dzieciaki. - zacierał ręce i czułam że chce nam coś powiedzieć -W sam raz na ujawnienie waszej miłości całemu światu.
Popatrzyliśmy na siebie z Harrym ponad stołem, przy którym akurat piliśmy poranną kawę, jeszcze w szlafrokach.
-Przeczuwałem to. - brunet się uśmiechnął.
-Mieliście inne plany?
-Chcieliśmy po prostu rozłożyć się nad basenem na tarasie i cały dzień wylegiwać na leżakach... - powiedziałam zawiedziona, bo wiedziałam że te plany właśnie szlag trafił.
-No cóż... Musicie to przełożyć.
-A ja się cieszę. - Hazz rozparł się wygodnie na krześle -W końcu będziemy mogli przestać się martwić że ktoś się o nas dowie.
-Brawo Harry, - manager poklepał bruneta po ramieniu -jak zwykle pozytywne myślenie! To zbierajcie się powoli, a ja dzwonię zaraz anonimowo do kilku magazynów z gorącą informacją że Harry Styles jest z dziewczyną na zakupach. Podeślę wam konkretne adresy jak już się mniej więcej zorientuję. - powiedział i wyszedł jakby nigdy nic.
Westchnęłam głośno i pokręciłam głową.
-Co się dzieje kotku? - Hazz podszedł i przykucnął przy mnie, łapiąc mnie za ręce.
-Zaczyna mnie to trochę frustrować, jeśli mam być szczera. Te ciągłe planowanie najdrobniejszego szczegółu...
-Wiem słonko... Takie są uroki bycia ze mną. - popatrzył na mnie niepewnie - Chcesz zrezygnować?
Przewróciłam oczami.
-Zapomniałeś już że jestem z tobą bo cię kocham? Z czegoś takiego nie da się po prostu zrezygnować głuptasie. - popatrzyłam na niego z matczynym uśmiechem i pogładziłam po nieogolonym policzku.
Uśmiechnął się z ulgą i pocałował czubki moich palców.
-Też cię kocham Nati.

Godzinę później wysiadaliśmy z taksówki pod jednym ze sklepów, których adres przesłał nam Christian. Oczy przechodniów zwróciły się w naszą stronę i już chwilę później Harry został otoczony przez fanki a ja stałam na uboczu, czekając aż będziemy mogli pójść dalej. Przyglądałam się jak mój skarb cierpliwie pozował z każdą kolejną dziewczyną i uśmiechał się miło, mimo że wiedziałam że nie ma na to teraz ochoty i jest mu niezręcznie że muszę stać sama. Mi to jednak nie przeszkadzało; byłam dumna że one wszystkie do niego wzdychają, a on kocha tylko mnie i to ja mogę go tulić i całować kiedy tylko mam na to ochotę, że to ja zasypiam co wieczór na jego nagiej piersi i pierwszą rzeczą jaką widzę po przebudzeniu jest jego piękna twarz.
Nagle coś wyrwało mnie z tych rozmyślań. Szczerze mówiąc nie byłam nawet pewna co. Zaczęłam rozglądać się  dokoła w poszukiwaniu źródła mojego niepokoju i w końcu je znalazłam; kilka metrów ode mnie, przed wejściem do jednego ze sklepów stał on! Tom! Nie mogłam się mylić poznałabym tę twarz wszędzie. On też mi się przyglądał. Ale skąd miałby się tu wziąć? Chyba mam jakąś paranoję?! Wtedy pod hotelem w Rio, kiedy osaczył nas ten fotograf też go widziałam, ale wmówiłam sobie że tylko mi się przywidziało. Jednak teraz zaczynam w to wątpić; raczej nie mogłam mieć dwóch tak realistycznych przywidzeń!
-Natalie, czy mogłabyś stanąć z Harrym? Chciałybyśmy zrobić sobie z wami zdjęcie. - odwróciłam się w kierunku na oko dziesięcioletniej dziewczynki.
Popatrzyłam na bruneta; przywoływał mnie gestem ręki i uśmiechał się zabójczo. Ruszyłam w jego stronę, ale obejrzałam się jeszcze raz na Toma. Nie było tam już nikogo. Co do cholery?? Kogo w takim razie widziałam przed chwilą? Był tam czy nie? Chyba zwariowałam...
-Co się dzieje kochanie? -spytał Hazz dyskretnie, nie zmieniając radosnego wyrazu twarzy, ponieważ otaczały nas już jego fanki chcące zrobić nam zdjęcie.
 Jak on mnie dobrze znał; od razu zorientował się że coś mnie zaniepokoiło.
-Wszystko w porządku... - uśmiechnęłam się i objęłam go w pasie pozując do błyskających zewsząd fleszy.
Źle się czułam okłamując go, ale nie chciałam go denerwować czymś, czego sama nie byłam do końca pewna.

Kiedy jakimś cudem udało nam się w końcu dostać do sklepu, cały czas rozglądałam się nerwowo szukając jakiegoś dowodu na to, że nie zwariowałam i naprawdę widziałam Toma, jednak nigdzie go już nie zobaczyłam. Przechadzaliśmy się z Harrym między alejkami wypełnionymi przeróżnym sprzętem elektronicznym, bo sklep do którego kazał nam iść Chris okazał się sklepem z elektroniką.
-Chcesz coś kupić czy tylko czekamy na fotografów i zwijamy się stąd? - spytałam.
-Myślałem nad czymś fajnym dla Nialla bo zbliżają się jego urodziny...
-Masz na myśli coś konkretnego?
-Szczerze mówiąc nie.
Do naszej rozmowy wtrąciła się jedna ze sprzedawczyń, które nie odwracały od nas wzroku odkąd przekroczyliśmy próg sklepu.
-Czy mogę państwu w czymś pomóc?
Harry odwrócił się do niej i ze swoim najsłodszym uśmiechem powiedział:
-Dziękujemy, na razie się rozglądamy.
Policzki młodej kobiety zaczerwieniły się lekko i zatrzepotała zalotnie rzęsami. Nie dziwiłam się jej; na widok MOJEGO mężczyzny trudno było się opanować.
W tym samym momencie zauważyłam że przed sklepem stoi kilku mężczyzn i celuje w nas swoje aparaty. Hazz też to zauważył i niby od niechcenia przyciągnął mnie do siebie i cmoknął przelotnie w usta. Flesze rozbłysły niczym fajerwerki o północy w sylwestra.
-To na dobry początek - wyszeptał mi do ucha wesoło i objął w pasie oddalając się od sprzedawczyni, która stała teraz z szeroko otwartymi oczami.
-W razie pytań służę pomocą. - powiedziała i wróciła do reszty pracowników.
Ochrona sklepu na szczęście nie wpuściła paparazzi do środka, więc mogliśmy spokojnie dokończyć zakupy.
Podeszłam do wystawy, na której stały różne modele lustrzanek i wzięłam jeden do ręki.
-Myślisz że Niall lubi robić zdjęcia? - spytałam Harrego.
-Nawet bardzo. Ale wydaje mi się że bardziej poręczny jest aparat w telefonie...
-Chyba masz rację. -wyminęłam go i wskazałam na półkę, na której leżały przenośne konsole - A może to?
-To jest świetny pomysł. - brunet podszedł do mnie i zaczął oglądać kilka modeli.
-W takim razie ja go zaklepuję, a ty szukaj teraz czegoś od siebie. - zaśmiałam się i zwróciłam do jednego z panów z obsługi z prośbą o zapakowanie najbardziej ,,wypasionego" i najdroższego modelu.
-Nie przesadzaj Nati, - zwrócił się do mnie Harry z uśmiechem -Niall nie jest wart aż tyle.
-Niall jest dużym dzieckiem, a ja uwielbiam jego śmiech i jestem pewna że na widok tej zabawki nas nim uraczy.
-Ok, w takim razie teraz pomóż mi coś znaleźć.
Ruszyliśmy dalej, rozglądając się dokoła.
-Mam pomysł! -Hazz klasnął w dłonie -Niall mówił ostatnio że chce sobie kupić tablet!
-W takim razie w drogę. - pociągnęłam faceta w stronę wystawy na której leżały tablety.
Harry oczywiście wybrał najdroższy model iPada i ruszyliśmy do kasy.
Podeszłam pierwsza i wyciągnęłam kartę chcąc uregulować rachunek za mój prezent. Harry odtrącił moją dłoń i wcisnął kasjerce swoją kartę.
-Ja płacę. - uśmiechnął się do niej rozbrajająco.
Popatrzyłam na niego wilkiem.
-Owszem, ale tylko za swoje zakupy. Za konsolę płacę ja, więc proszę jej na razie nie liczyć. - zwróciłam się do zdziwionej kobiety. - I nie kłuć się ze mną, proszę. - powiedziałam tym razem ciszej do Harrego, bo widziałam że zamierza już coś powiedzieć.
-Ok... - rozłożył ręce w geście rezygnacji.
Kiedy sprzęt bruneta był już spakowany, podałam swoją kartę i wpisałam kod.
-Pani też zapakować?
-Tak, poproszę. To prezenty dla przyjaciela, więc jeśli to możliwe to byłabym wdzięczna gdyby zapakowała to pani w jakiś ładny papier.
-Oczywiście, nie ma problemu. - kobieta uśmiechnęła się grzecznie i odeszła pakować nasze zakupy.
-Dlaczego nie pozwoliłaś mi zapłacić? -kiedy zostaliśmy sami (nie licząc kilku osób z obsługi stojących kilka metrów dalej) Harry przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie obiema rękami.
-Bo mam swoje pieniądze i nie chcę żeby potem ludzie mówili że jestem z tobą dla kasy. - też go objęłam i stając na palcach, cmoknęłam w nos.
-A co mnie obchodzi co ludzie mówią. Ważne że ja znam prawdę.
-Ale mnie obchodzi. Nie było by mi miło, gdym czytała potem w gazetach że jestem kolejną tępą laską, która leci na sławę i bogactwo.
-Nawet tak nie mów.  - odgarnął mi włosy z twarzy. - Rozumiem że na razie cię to krępuje, ale co będzie za jakiś czas?
-W jakim sensie? Bo nie bardzo rozumiem o czym mówisz?
-Chodzi mi o to, co będzie kiedy już za mnie wyjdziesz. Wtedy też będziesz miała opory przed wydawaniem NASZYCH pieniędzy? Będziemy mieli oddzielne konta i będziesz korzystała za swojego? - zachichotał.
-Kiedy już za ciebie wyjdę?
-No, to chyba oczywiste, prawda? - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-No wiesz... Nie wiedziałam że snujesz już tak dalekosiężne plany. - nie mogąc się powstrzymać, ja też się uśmiechnęłam.
-Nie snuję planów. Dla mnie to po prostu jedyne możliwe rozwiązanie skarbie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mieli się rozstać, a ślub jest chyba naturalnym etapem każdego udanego związku.
Radość wypełniła moje serce. To było tak urocze i cudowne uczucie, że nie da się tego opisać słowami. To jak Harry mówił, tak od niechcenia o naszej przyszłości, jakby naprawdę uważał to za coś całkowicie naturalnego, sprawiło że pokochałam go jeszcze mocniej, o ile to w ogóle możliwe.
Moje oczy zaczęły się wypełniać łzami szczęścia.
-Co się dzieje kochanie? - Hazz wyglądał na zaniepokojonego - Przestraszyłem cię tym co powiedziałem?
-Nie głuptasie. - uśmiechnęłam się i dyskretnie otarłam łzy. Jeszcze tego brakowało żeby paparazzi to zauważyli. - To najcudowniejsze słowa jakie w życiu słyszałam. Kocham cię wariacie.
-A ja ciebie mój skarbie. - pochylił się nade mną i wpił namiętnie w moje usta. Wplotłam palce w jego włosy i zatraciłam się całkowicie w tym pocałunku. Nie obchodziło mnie że obserwują nas pracownicy sklepu, ani że pstrykanie aparatów prawie mnie ogłuszyło. Byłam tylko ja i on. Złączeni w tej cudownej chwili, przypieczętowywaliśmy właśnie wyznanie dozgonnej miłości, przy ladzie sklepu z elektroniką!
                                                           
                                                                 ******************

Pozostałe tygodnie w Brazylii upłynęły tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować jak siedzieliśmy w samolocie powrotnym do Londynu.
Patrzyłam w okno i myślałam o tym jak szybko minął mi ten miesiąc, kiedy byłam razem z Harrym. Na kolanach miałam gazetę, którą kupiłam na lotnisku; na okładce był Hazz i ja. Od dnia kiedy pocałowaliśmy się w sklepie, miałam wrażenie że jesteśmy jedyną atrakcją od bardzo dawna. Paparazzi nie odstępowali nas na krok. Nagłówki gazet i artykułów w internecie aż krzyczały ,,Harry Styles i Natalie Dobrzanski! Nowa gorąca para!". Na początku mnie to śmieszyło, szczególnie kiedy czytałam takie szczegóły jak: ,,każde z nich samo płaciło za swoje zakupy", albo ,,mówili że to prezenty dla przyjaciela, a najbliższe są  urodziny Niall'a" itp. Przestałam być anonimowa i nawet kiedy wychodziłam sama z dziewczynami, zaraz dołączało do nas stadko reporterów. Trzy dni po naszym ujawnieniu zadzwonił mój manager, Dan i oznajmił że za tydzień mam pójść w pokazie jednego ze znanych projektantów (nazwijmy go X). Od razu wiedziałam jaki jest powód nagłego zainteresowania moją osobą. Owszem, do tej pory też nie narzekałam na brak zleceń, ale przez ten czas kiedy pracowałam dla chłopaków, Danny miał odmawiać wszystkim, wiec domyśliłam się, że X musiał sypnąć niezłą sumkę skoro manager się zgodził. Zdałam sobie wtedy sprawę, że media mogą uznać mój związek z Harrym za próbę podkręcenia mojej własnej kariery. Nie pomyliłam się; dzień po pokazie (na którym oczywiście towarzyszył mi mój facet), czytałam wiele artykułów spekulujących na ten temat. Jednak Harry to olał i mi też kazał się nie przejmować. Łatwo mu to mówić. On żyje takim życiem od dawna i prawdopodobnie się przyzwyczaił a ja, mimo że wcześniej też byłam czasem rozpoznawana, ale nie do tego stopnia, miałam z tym ogromny problem. Wiedziałam że już nie będę mogła wyskoczyć do sklepu po bułki w piżamie, bo moje zdjęcie zaraz trafi do prasy.
Popatrzyłam na Harrego; tym razem to on zasnął. Wyglądał tak spokojnie. Okryłam go kocem i przytuliłam się do niego, pogrążając się w śnie razem z nim.

Kiedy otworzyłam drzwi mojego domu, o mało nie dostałam zawału serca. Ktoś rzucił mi się na szyję i głośno krzyczał. Dopiero kiedy zapaliło się światło zobaczyłam że to Kate i Matt postanowili zrobić mi niespodziankę czym o mało mnie nie zabili.
-Boże! Ale mnie wystraszyliście, głupki!
-My też za tobą tęskniliśmy kochanie. - Mati objął mnie w pasie, uniósł i obrócił się dokoła.
-Też za wami tęskniłam! Strasznie! -objęłam ich oboje - Kocham was bardzo mocno.
-Chyba nie tylko nas... - powiedział przyjaciel z uśmiechem odsuwając się ode mnie o kilka kroków.
-Nie wiem o czym mówisz. - zaśmiałam się, chwyciłam walizkę i zaczęłam taszczyć ją po schodach.
-Wiesz, wiesz i to bardzo dobrze! - Kate chwyciła za rączkę i pomagała mi a Matt niósł resztę bagaży.
Przewróciłam oczami.
-No niech wam będzie. Wiem o co wam chodzi, ale zanim zaczniemy spowiedź, może pozwolicie mi wziąć szybki prysznic po długiej podróży?
-Jeszcze nie śmierdzisz, możesz się wykąpać później! - protestował Mat.
Popatrzyłam na niego unosząc jedną brew.
-Ok, niech ci będzie. Ale masz dziesięć minut. -powiedział siadając na łóżku w mojej sypialni -Umieraliśmy z Kate z ciekawości przez miesiąc, a przez telefon nie chciałaś nam nić zdradzić!
-Obiecuję że odpowiem na wszystkie pytania, tylko dajcie mi chwilkę... -wyciągnęłam z garderoby luźne dresy i czystą bieliznę i pobiegłam do łazienki.

Piętnaście minut później siedzieliśmy na kanapie w salonie, popijaliśmy wino przyniesione przez przyjaciół i czekaliśmy na zamówioną pizze, bo w mojej lodówce było tylko światło, a ja byłam koszmarnie głodna.
-No mów! - Kate nie mogła wytrzymać z ciekawośći.
Westchnęłam głośno.
-Kocham Harrego.
-Kochasz na prawdę, czy dla kontraktu?
-Na prawdę.
-Tak jak kochałaś Toma?
-Nie. Teraz zdałam sobie sprawę, że nie kochałam Toma. Kocham Harrego i dopiero teraz wiem jak wygląda prawdziwa miłość.
-Uuuuuuuu.... Kochanie moje, ty się serio zakochałaś! Wpadłaś po uszy i już się nie wywiniesz! - Mati jak zwykle był zabawny.
-Wiem.
-Jak do tego doszło?
-Podejrzewam że Kate powiedziała ci o kontrakcie?
-No oczywiście! Ale wiesz że nikomu nie pisnę ani słowa.
-Wiem kochanie. Sama bym ci powiedziała ale nie zdążyłam. No więc najpierw plan był taki, że mamy udawać związek. Jednak od samego początku była między nami taka chemia, że nie udało nam się zbyt długo opierać i po kilku dniach byliśmy parą.
-Nie bałaś się? - spytała Kate z powagą. Wiedziałam o co jej chodzi. Oboje wiedzieli jak długo leczyłam złamane serce po Tomie.
-Bałam się. Na początku próbowałam się bronić przed tym uczuciem rękami i nogami, ale to było silniejsze. Poza tym Harry na każdym kroku udowadnia mi że podjęłam słuszną decyzję.
-Czy Harry wie o Tomie?
-Tak. Powiedziałam mu o nim.A potem jeszcze był świadkiem naszej rozmowy.
-CO ku*wa?! - przyjaciele byli bardzo zaskoczeni i wyglądali na zdenerwowanych.
-Tom do mnie zadzwonił, kiedy byłam w Brazylii.
-No chyba żartujesz?!
-Niestety nie.
-I czego ten ku**s od ciebie chciał?! - Matt aż wstał z wrażenia, a na jego skroni zaczęła pulsować żyła, która zawsze pojawiała się kiedy był wściekły.
-Chciał mnie przeprosić i prosić o kolejną szansę.
-No bez jaj ku*wa! - chłopak rzucił poduszką którą miał w ręku.
Kate odsunęła się tak, żeby dobrze widzieć moją twarz.
-Teraz? Tak nagle po roku bez żadnego znaku życia?
-Dokładnie o to samo go spytałam. Powiedział że zobaczył moje zdjęcie z Harrym w jakiejś gazecie i dopiero wtedy zrozumiał że nie może żyć beze mnie i pozwolić żeby ktokolwiek mu mnie odebrał.-powiedziałam spokojnie, popijając kolejny łyk wina.
-Udusił bym go gdybym miał go pod ręką!
-Uspokój się Mati. Twoje nerwy nic już nie zmienią.
-Co mu odpowiedziałaś?
-Że jestem szczęśliwa z Harrym, a on swoją szansę zaprzepaścił rok temu, zostawiając mnie i wyjeżdżając do Kanady.
-Nie wiem jak w ogóle mogłaś z nim rozmawiać? Po tym wszystkim?
-Uwierz mi, że nie było mi łatwo. A co najdziwniejsze, później w Rio i São Paulo wydawało mi się że go widziałam.
-Błagam, powiedz że żartujesz.
-Nie. Ale możliwe że tylko mi się przywidziało.
-Jeśli to naprawdę był on, to by znaczyło że to jakiś psychopata! Jak można po roku od tak, dzwonić i prosić o kolejną szansę, a potem jeszcze cię śledzić?
-Mam nadzieję że to był tylko ktoś podobny do niego.-powiedziałam żeby uspokoić przyjaciół, ale tak na prawdę nie byłam tego wcale taka pewna.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To pewnie pizza, pójdę otworzyć. -wstałam, wzięłam portfel leżący na stoliku koło kanapy i ruszyłam do drzwi.
Kiedy już najedliśmy się, napiliśmy i obgadaliśmy Toma tak, że chyba piekły go uszy, Kate i Matt postanowili wrócić do siebie i dać mi odpocząć trochę po podróży.
-Wyśpij się skarbie bo jutro ruszamy w miasto! -rzucił jeszcze chłopak na odchodnym.
-Do Pacha?
-A gdzież by indziej.
Pocałowałam ich na do widzenia i zamknęłam drzwi na klucz.
Wróciłam do salonu i wzięłam jeszcze telefon do ręki, bo chciałam zadzwonić do rodziców.
Po krótkiej rozmowie i zapewnieniu ich, że przyjadę do Polski przy najbliższej możliwej okazji, weszłam jeszcze do kuchni po coś do picia i skierowałam się do swojej sypialni.
Kiedy usiadłam na łóżku usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz; na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
-Już tęsknisz? - powiedziałam do słuchawki.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - głos Harrego był cichy i z lekką chrypką. Widocznie leżał już w łóżku i był bliski zaśnięcia. Zdążyłam go już trochę rozgryźć przez ten miesiąc.-Wiesz jak mi dziwnie leżeć samemu w zimnej pościeli?
-Mi też będzie pewnie dziwnie. Dziwnie mi jest już nawet dlatego że jestem teraz sama w pustym domu. Przez ostatnie dni ciągle towarzyszył mi śmiech chłopaków, gadanina dziewczyn albo ty.
-Chciałbym być teraz przy tobie i utulić cię do snu...-słyszałam szelest poduszki w słuchawce. Wiedziałam że leży na boku, a telefon ma między uchem a właśnie poduszką, bo w takiej pozycji rozmawiał przez telefon kiedy sypialiśmy razem.
Położyłam się i przymknęłam oczy wyobrażając sobie że jest obok mnie. Jednak to nie było to samo; nie czułam jego słodkiego zapachu, ani dotyku jego delikatnych dłoni, głaszczących moje plecy.
-Bardzo mi ciebie brakuje kochanie. - powiedziałam cicho.
-Nie wytrzymam bez ciebie do następnego wyjazdu. -wyszeptał.-Nie będę mógł się wyspać.
-Mam chyba pewien pomysł kotku, ale porozmawiamy o nim jutro dobrze?
-Umrę z ciekawości, ale chyba jakoś wytrzymam. Dobranoc aniołku, kocham cię nad życie.
-Dobranoc Hazz. Ja też cię bardzo kocham.
Odłożyłam telefon i usiadłam powoli na łóżku. Mój pomysł był taki, żeby Harry się do mnie wprowadził. Nie wiedziałam jeszcze czy na prawdę mu o nim powiem, bo nie chciałabym go wystraszyć. Może uzna że to jeszcze za wcześnie?
Westchnęłam i wstałam żeby się rozebrać i położyć w końcu spać. Zanim jednak zdjęłam choćby skarpetkę, rozległ się dzwonek przy drzwiach wejściowych. Kto to mógł być o tej porze? Było dobrze po dwunastej! Pomyślałam jednak, że może to Kate albo Matt czegoś zapomnieli i niechętnie powlokłam się na dół.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je z rozmachem.
-Niespodzianka! Tęskniłaś za mną?
Nogi się pode mną ugięły. Na progu mojego domu, z bukietem róż i szerokim uśmiechem na ustach stał nie kto inny jak Tom! Ten Tom, przez którego cierpiałam przez ostatni rok!
-Nie cieszysz się że mnie widzisz?
Patrzyłam na niego jakbym zobaczyła ducha. Na co on liczył? Że rzucę mu się z radością na szyję? Po moim ku*wa trupie!

niedziela, 20 października 2013

Hej moje Kochane!
Ponieważ ostatnio nie dodaję wpisów regularnie, mam taką małą propozycję; jeśli miałybyście ochotę być powiadamiane o nowych rozdziałach zostawcie w komentarzach swoje nicki z twittera a kiedy tylko wstawię kolejną notkę będę Wam o tym pisać.
                                                                           Ściskam i całuję:)
                                                                                                            KasiaK

czwartek, 17 października 2013

15.


*Harry


Kiedy wracaliśmy do hotelu, Natalie była cały czas podenerwowana, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Widziałem jednak że bardzo przeżywa to co się stało kilka godzin temu. Patrzyłem na nią z boku i widziałem że przygryza wargi i zaciska dłonie na kierownicy wpatrując się w skupieniu w ulicę przed sobą. Nasi przyjaciele śmiali się i żartowali, nieświadomi tego co wydarzyło się na plaży.
Dobry humor nie opuszczał ich przez resztę dnia, kiedy byliśmy już w naszym apartamencie. Cieszyli się ostatnim wieczorem w Rio. Ja nie potrafiłem. Kiedy widziałem jak dziewczyna za którą szaleję się zadręcza, miałem ochotę jechać do Kanady, znaleźć tego całego Toma i sprać mu dupę. A po wszystkim bym mu podziękował. Przez swoją głupotę stracił skarb, który teraz był cały mój. Nie wiem jak można z własnej nieprzymuszonej woli zostawić taką kobietę jak Natalie... Najwyraźniej ten koleś był niesamowitym idiotą. Szkoda tylko, że przez niego mój anioł siedział teraz na kanapie z podkulonymi nogami, próbując się uśmiechać żeby nie psuć nastroju reszcie przyjaciół.
Usiadłem obok i objąłem ją mocno, a ona oparła głowę na moich piersiach.
-Dziękuję... - wyszeptała - Jest mi lepiej, kiedy mam cię przy sobie.
-Zawsze będę przy tobie kochanie. Zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała.
-Kocham cię Harry. - patrzyła mi w oczy.
Kiedy to usłyszałem, ciarki przeszły mi po plecach. To było wspaniałe uczucie, usłyszeć to z jej ust skierowane prosto do mnie, a nie wykrzyczane w złości do byłego faceta.
Pogłaskałem delikatnie jej policzek, a ona wtuliła się w moją dłoń. Była taka delikatna i krucha.
-Ja też cię kocham skarbie. Kocham cię do szaleństwa. - pocałowałem ją w czoło.
Przytuliła się do mnie mocniej i w takiej pozycji spędziliśmy resztę wieczoru.
Kiedy wszyscy zaczęli się już zbierać do snu, popatrzyłem na Nat. Spała przyciskając moją dłoń do swojego serca, jakby chciała mieć pewność że jej nie ucieknę. Wstałem delikatnie biorąc ją na ręce. Kiedy byliśmy w połowie schodów otworzyła oczy i popatrzyła na mnie półprzytomnie.
-Jesteś cudowny, wiesz? - wyciągnęła rękę i niezgrabnie pogłaskała moje włosy. - Jeszcze żaden facet nie nosił mnie na rękach.
-Będę cię nosił na rękach do końca świata. - zaśmiałem się i podrzuciłem ją delikatnie. - Jesteś moim najsłodszym ciężarem.
Uśmiechnęła się lekko i zamknęła oczy.
Kiedy ułożyłem ją ostrożnie na łóżku w jej sypialni, okryłem ją kocem i odwróciłem się z zamiarem pójścia do siebie.
-Zostań ze mną Harry. - powiedziała cicho kiedy byłem już przy drzwiach.
-Jesteś pewna, że nie wolisz zostać sama żeby sobie przemyśleć to wszystko co się dziś wydarzyło?
Ożywiła się trochę i podniosła opierając na łokciach.
-Hazz, tu nie ma już o czym myśleć. Tom to skończony idiota, który myśli że wrócę do niego i rzucę mu się z radością w ramiona kiedy tylko kiwnie palcem. Między mną i nim już nigdy nic nie będzie. Teraz jestem z tobą i jestem szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu i nie mam zamiaru tego zmieniać.
Usiadłem na brzegu łóżka i chwyciłem jej dłoń.
- Ja też jestem przy tobie bardzo szczęśliwy i cieszę się że czujesz to samo.
-Skoro doszliśmy do porozumienia, to wskakuj szybko. - uśmiechnęła się i poklepała ręką miejsce obok siebie.
Ściągnąłem buty i wsunąłem się pod koc, obok niej. Pocałowała mnie szybko i intensywnie w usta, i kilka minut później już smacznie spała.
Przyglądałem się jej twarzy; była taka spokojna kiedy spała wtulona w moje ramię. Ukojony tym widokiem, ja też w końcu zasnąłem.

Poranek następnego dnia był trochę szalony. Zaspaliśmy i po ósmej w mieszkaniu panował totalny chaos; biegaliśmy jak szaleni, co chwilę mijając się na schodach albo w drzwiach łazienki. Kiedy w końcu udało nam się jakoś ogarnąć, chwyciliśmy w ręce coś do jedzenia i pobiegliśmy do windy. Kiedy ta zatrzymała się na naszym piętrze i otworzyły się drzwi, ludzie którzy byli w środku zamilkli i przyglądali nam się intensywnie. Popatrzyłem na Natalie i resztę facetów i zrozumiałem jaki jest tego powód; wszyscy wyglądaliśmy jakbyśmy dopiero wyszli z łóżka, co było z resztą prawdą. Mieliśmy potargane włosy, Niall utknął zakładając koszulkę i usiłował właśnie znaleźć otwór w który miał włożyć głowę, Louis zapchał się kanapką i właśnie się krztusił, Liam i Zayn stali oparci o siebie i prawie spali na stojąco, a Natalie starała się nie wydłubać sobie oka, malując rzęsy tuszem i przeglądając się w wyświetlaczu swojego telefonu.
Kiedy wsiedliśmy do środka, pasażerowie nadal milczeli, jednak widziałem jak dwie dziewczyny dyskretnie wyciągają telefony i kierują je w naszą stronę. Normalka.
-Hazz... - usłyszałem przy uchu szept Natalie - Czy nie powinniśmy dziś realizować kolejnego punktu planu? - patrzyła na mnie z uśmiechem. Wiedziałem o czym mówi.
Popatrzyłem ukradkiem na skierowane na nas komórki, wyciągnąłem rękę i objąłem Nat za szyję.
-Masz rację słonko, - powiedziałem cicho - powinniśmy.
Zaśmiałem się w duchu kiedy usłyszałem jak te laski szybko wciągają powietrze z wrażenia. Byłem pewien, że kiedy wysiądziemy zaczną piszczeć i przeżywać to co widziały i miałem rację.
Kiedy wyszliśmy, w windzie zostały tylko one. Oczywiście jak tylko drzwi się zamknęły usłyszeliśmy ich podniecone głosy.
-Ach, te nastolatki... - powiedział z udawaną powagą Niall i pokiwał teatralnie głową.

Droga do studia przebiegała nam bez większych wrażeń. Dopiero kiedy dojechaliśmy na miejsce, naszym oczom ukazało się istne szaleństwo; pod budynkiem telewizji stał tłum paparazzi i wrzeszczących fanek. Szczerze mówiąc, podejrzewałem że tak będzie. Informacja o naszym wywiadzie nie była tajemnicą, a wiedziałem że nasze fanki są bardzo kreatywne, jeśli mają okazję nas zobaczyć.
Popatrzyliśmy na siebie, wzięliśmy głęboki oddech i kiedy Nat zatrzymała samochód, wyszliśmy na ulicę. Od razu oślepił nas blask fleszy, błyskających z każdej strony i ogłuszyły krzyki dziewczyn i pytania dziennikarzy. Natalie chwyciła moją dłoń obiema rękami i szła blisko mnie, próbując się za nią ukryć.
-Spokojnie kotku, - starałem się dodać jej pewności siebie - zaraz będzie po wszystkim.
Nie odpowiadaliśmy na żadne pytania padające z każdej strony, ponieważ po pierwsze; nie mieliśmy czasu, bo już byliśmy spóźnieni, a po drugie; w planie, przy drugim punkcie mieliśmy zaznaczone, żeby przemilczać pytania o ,,nas", a takie głównie padały. Pomachaliśmy tylko dziewczynom które piszczały jak szalone na nasz widok, i przedzieraliśmy się w stronę wejścia.
Na szczęście po kilku chwilach była już przy nas ochrona, która pomogła nam dotrzeć do drzwi. Kiedy zamknięto je za nami zrobiło się cudownie cicho...
-Nareszcie jesteście! - usłyszeliśmy głos Chrisa, zmierzającego w naszą stronę.
Towarzyszył mu jakiś facet; wysoki i przystojny, w dżinsach i czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami. W ręku trzymał małą, nieprofesjonalną kamerę, skierowaną w naszą stronę.
-To jest Matthew, - Christian wskazał na niego - będzie filmował wasze przygotowania, a potem wrzuci materiał na stronę internetową stacji.
Matt podniósł rękę w geście powitania, a my uprzejmie kiwnęliśmy głowami na znak że rozumiemy. Zauważyłem, że facet bardzo intensywnie przygląda się Natalie, która odsunęła się z zasięgu kamery i stanęła trochę z boku. Rozumiałem jego reakcję; ja zareagowałem tak samo kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz. Była piękna i wiedziałem że podoba się facetom, ale czułem się okropnie zazdrosny kiedy widziałem jak prawie pożera ją wzrokiem. Podszedłem do niej i władczym gestem objąłem ją w pasie i przygarnąłem do siebie. Facet się trochę zmieszał, odchrząknął zakłopotany i w końcu zaczął skupiać się na tym, na czym powinien.
Popatrzyłem na naszego managera; patrzył na mnie, uśmiechnął się i za plecami ,,kamerzysty" uniósł dwa kciuki do góry. Widział że działamy według planu i najwyraźniej był zadowolony.
Nie odstępowałem Natalie ani na moment przez cały czas, aż do momentu wejścia do sali gdzie był kręcony program. Zauważyłem że Matt filmuje prawie tylko nas, ale miałem to w nosie; miała być sensacja to będzie.
Kiedy siedzieliśmy już na kanapie, w trakcie nagrywania programu, cały czas zerkałem w jej kierunku; stała za szybą na drugim końcu pomieszczenia razem z Chrisem i gościem od kamery. Nie mogłem się skupić na prowadzącym program, bo wszystko się we mnie gotowało kiedy widziałem jak Matt ją zagaduje.
-Harry... - dotarło do mnie że ktoś wypowiedział moje imię.
-Tak? - oderwałem się od Nat i popatrzyłem trochę nieprzytomnym wzrokiem na chłopaków, a potem na dziennikarkę. Wybuchnęli śmiechem.
-Wydajesz się nieobecny Harry. - powiedziała kobieta wesoło - Zdradź nam, co tak zaprząta twoje myśli?
Uśmiechnąłem się tylko i wzruszyłem ramionami kręcąc głową.
-Czy ma to jakiś związek z piękną dziewczyną, z którą tu dzisiaj przyjechałeś? - próbowała zgrabnie wpleść w rozmowę pytanie o mój związek z Nat.
-Trochę się dziś nie wyspałem i po prostu jestem zmęczony. - odpowiedziałem wymijająco.
-Rozumiem... -dociekała dalej - Jednak jestem bardzo ciekawa kim jest ta dziewczyna?
-To Natalie, - uprzedził mnie Zayn - jedna z dziewczyn które od niedawna z nami śpiewają.
-Ah tak... Byliście już razem widywani. Co was łączy Harry?
-Bez komentarza. - powiedziałem z zadziornym uśmiechem.
Popatrzyła na mnie, potem na chłopaków, którzy tylko rozłożyli ręce i zrobiła zrezygnowaną minę, wiedząc już że nie doczeka się takiej odpowiedzi na jaką czekała.
-No dobrze... - przekładała kartki trzymane w dłoni - A jakie macie plany na najbliższe dni?
Popatrzyłem znów na Natalie; Matt coś do niej mówił, ale ona wydawała się go nie słuchać, tylko patrzyła na mnie i przesłała mi całusa.

Po wywiadzie odwieźliśmy chłopaków do hotelu, a ja z Nat pojechaliśmy odprowadzić samochód do wypożyczalni.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, dziewczyna weszła do budynku żeby uregulować formalności a ja zostałem na zewnątrz i zadzwoniłem po taksówkę, a potem spacerowałem oglądając stojące tam auta.
Po kilku minutach doszedłem do wniosku że Natalie zbyt długo nie wraca, więc postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Już od progu zauważyłem że brunetka jest zdenerwowana, a dziewczyna która ją obsługiwała mówi podniesionym głosem.
-Jak to pani nie ma? - blondynka za kontuarem, wyglądająca na nie więcej niż 25 lat, była bardzo wzburzona - Ja nie mam czasu żeby teraz czekać aż pani go znajdzie. Skąd mam wiedzieć kiedy go pani wypożyczyła skoro zgubiła pani pokwitowanie?
-Przecież już mówiłam, że pięć dni temu... - próbowała się tłumaczyć moja kobieta, grzebiąc w torebce.
-Proszę pani, równie dobrze może pani powiedzieć że dwa dni. Ja muszę mieć potwierdzenie, żeby wiedzieć czy nie przekroczyła pani terminu zwrotu.
-A nie może pani po prostu sprawdzić tego w systemie? - podszedłem do Natalie i stanąłem opierając się o blat. - I oprócz nas nie widzę zbyt wielu klientów, więc nie wiem gdzie pani się tak spieszy. - zdenerwowałem się, co nie zdarza mi się często. Nie pozwolę komukolwiek podnosić głosu na mój skarb.
Dziewczyna na mój widok zaniemówiła i od razu straciła wigor.
-Pan Styles... - jej twarz zrobiła się bardziej czerwona niż torba Nat. -Ale przepisy... Muszę mieć potwierdzenie.
-Rozumiem, i dostanie je pani. Proszę tylko o trochę wyrozumiałości i cierpliwości.
-Tak proszę pana. - spuściła głowę klikając coś na klawiaturze.
-Dziękuję... - Nati popatrzyła na mnie.
Przytuliłem ją i cmoknąłem w czoło.
-Znalazła już pani? - blondi spytała już grzecznie.
Widziałem że brunetka przekopuje torebkę bez skutku.
-Nie zostawiłaś go w schowku? - spytałem.
-Nie jestem pewna...
-Pójdę sprawdzić. Zaraz wracam kochanie.
Wziąłem kluczyki leżące na blacie i kontem oka zarejestrowałem jak obsługująca nas dziewczyna otwiera oczy szeroko ze zdziwienia .
Nie minęło pięć minut kiedy byłem z powrotem machając triumfalnie karteczką o którą była ta cała awantura.
-Proszę. - położyłem ją przed kobietą.
-Dziękuję. - odpowiedziała i szybko ją zabrała.
-Dziękuję. - usłyszałem cichy głos przy uchu.

Kiedy wracaliśmy do hotelu była już druga po południu. Natalie oparła głowę na moim ramieniu i głaskała delikatnie moją dłoń. Widziałem że kierowca co chwilę patrzy na nas w lusterku, ale taktownie niczego nie komentował. Byłem mu za to bardzo wdzięczny. Kiedy wysiedliśmy dałem mu spory napiwek i odwróciłem się w stronę wejścia do hotelu, gdzie stała Nati.
-Wiesz że mamy niecałe cztery godziny żeby się spakować? - spytała chwytając mnie za rękę.
-Spokojnie, damy radę. - uśmiechnąłem się i objąłem ją w pasie.
Nagle ktoś wyskoczył nam przed samym nosem, błyskając fleszem po oczach.
-Hej Harry, Nat! Co was łączy? Jesteście razem? Dlaczego nie chcecie nic powiedzieć? - zasypywał nas pytaniami jakiś chłopak z aparatem.
-Harry... - Nat ciągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
-Przepraszam, spieszymy się. - wyminąłem faceta i weszliśmy do środka.
-To się robi denerwujące. Chciałbym móc wyjść z tobą na spacer, nie musząc się ukrywać i opędzać od fotografów. -zauważyłem że Nat mnie nie słucha - Co się dzieje kochanie?
-Słucham? - popatrzyła na mnie nieprzytomnie.
-O czym myślisz?
-A nic, nic... Wydawało mi się że zobaczyłam po drugiej stronie ulicy... Z resztą, nieważne. Chodźmy już bo nie zdążymy się spakować. - odpowiedziała wymijająco.
-Ok, nie chcesz to nie mów. To idziemy!- chwyciłem ją w ramiona i wskoczyłem do windy.

Cztery godziny później siedzieliśmy w autokarze i jechaliśmy do São Paulo.
-Smutno mi stąd wyjeżdżać... - westchnęła Nati.
-Możemy kiedyś tu wrócić, jeśli tylko będziesz chciała.
-Jeśli tylko będziesz miał czas... Czyli pewnie na emeryturze. - zaśmiała się.
-Obiecuję ci że wcześniej. - pogłaskałem jej włosy - Powiesz mi teraz co widziałaś pod hotelem?
-Nic ważnego kotku... Z resztą i tak pewnie tylko mi się wydawało, przez te flesze.
Westchnąłem.
-Ok...

Kilka godzin później, kiedy zrobiło się już ciemno faceci grali w przenośne gry, Chris przysypiał a Nat wyciągnęła laptop i szperała w internecie.
-Popatrz. - przesunęła komputer w moją stronę.
Spojrzałem na monitor i zobaczyłem nasze zdjęcie, a właściwie kilka zdjęć i artykułów. Wszystkie były na ten sam temat; ja i Nat. Wielkie nagłówki wołały: ,,HARRY STYLES I JEGO NOWA DZIEWCZYNA. KOLEJNY PRZELOTNY ROMANS, CZY COŚ WIĘCEJ?" . Popatrzyłem na brunetkę; uśmiechała się. Ucieszyło mnie to bo obawiałem się jak zareaguje na podejrzenia że jest kolejnym "przelotnym romansem".
-Nie patrz tak na mnie... - powiedziała - Wiem że mnie kochasz słonko.
-I nigdy nie przestanę kochanie... - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem mocno w usta.
Do końca podróży jechaliśmy przytuleni, nawet kiedy Nati jak zwykle zasnęła. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Przede mną jeszcze trzy tygodnie razem. Trzy tygodnie będę budził się przy niej i przy niej zasypiał. A co potem? Wrócimy do Londynu i co dalej? To trochę za wcześnie żeby zamieszkać razem, nie chciałbym przestraszyć Nat taką propozycją, ale nie wyobrażam sobie dłuższej rozłąki...
Popatrzyłem w okno... Starałem się skierować myśli na inny tor. Będę się tym martwił później, a przez najbliższe trzy tygodnie będę sycić się każdą sekundą z moim skarbem.

czwartek, 26 września 2013

 Hej moje Skarby:)

Na początku chciałam Wam bardzo podziękować za to, że czytacie to opowiadanie. Uwielbiam je pisać i bardzo mnie cieszy, że czyta je ktoś oprócz mnie:) Dziękuję też za wszystkie Wasze komentarze, szczególnie martyyys i Julii B. (bo to Wy komentujecie najczęściej:), ale też wszystkim anonimowym, które poświęcają swój czas żeby napisać kilka słów, które mnie bardzo motywują do dalszego pisania. Uwielbiam Was wszystkich i jeszcze raz dziękuję.

Piszę tego krótkiego posta bo chciałabym poznać wasze zdanie na pewien temat. Zbliża się październik i początek kolejnego roku akademickiego, co dla mnie oznacza powrót na uczelnię. W związku z tym niestety nie będę w stanie dodawać kolejnych rozdziałów opowiadania tak często jakbym chciała :( Z góry bardzo Was za to przepraszam i mam nadzieję że mnie zrozumiecie. I teraz pytanie do Was: czy wolicie żebym dodawała krótsze fragmenty ale częściej, czy dłuższe ale trochę rzadziej? Mam na myśli np. krótkie dwa razy w tygodniu, czy długie raz? Będę wdzięczna za każdą opinię i każdy komentarz.
Jeszcze raz dziękuję że to czytacie i bardzo Was pozdrawiam i całuję:*

KasiaK

PS. Na pocieszenie i na zachętę dodaję kilka fotek i gifów naszego ulubionego przystojniaka:D