I'll take you to another world

I'll take you to another world

poniedziałek, 11 listopada 2013

17.


*Natalie


Próbowałam zamknąć drzwi, ale zdążył przytrzymać je ręką. Skapitulowałam i otworzyłam je ponownie.
-Czego chcesz?
-Spodziewałem się milszego powitania. - uśmiechał się łobuzersko i wyciągnął w moją stronę rękę z kwiatami. Zignorowałam to.
-Chyba żartujesz?! Po naszej ostatniej rozmowie doszedłeś do takiego wniosku? Czy niezbyt dobitnie powiedziałam ci że nie chcę cię znać??
-Wpuść mnie do środka, porozmawiajmy... - opuścił bukiet i próbował drugą ręką dotknąć mojej twarzy. Odtrąciłam jego dłoń i mocniej ścisnęłam klamkę.
-Skoro wolisz robić sceny przed domem, - mówił z dziwnym, ledwie zauważalnym uśmiechem, - to przyjmij do wiadomości, że w tamtym samochodzie - wskazał głową na vana z ciemnymi szybami - siedzi facet z wielkim aparatem i najwyraźniej tylko czeka na sensację...
Kur*a! Jeszcze tego brakowało żebym rano w gazetach znowu czytała o sobie. Jeśli wpuszczę Toma, to mogą wymyślić że przyjmuję facetów z kwiatami o północy, ale jeśli go nie wpuszczę, a on zrobi tu scenę to może być jeszcze gorzej... Po dłuższej chwili wzięłam głęboki oddech, odsunęłam się i otworzyłam szerzej drzwi, gestem ręki zapraszając go do środka.
Wszedł pewnym krokiem i ruszył prosto do salonu. Najwyraźniej nadal czuł się tu jak u siebie.
Poszłam za nim, jednak zatrzymałam się w wejściu i założyłam ręce na piersiach. Miałam nadzieję na jak najszybsze wyjaśnienie tej sytuacji i pozbycie się go z mojego domu.
-Niewiele tu zmieniłaś przez ten ostatni rok. - Tom rozsiadł się wygodnie na kanapie i rozglądał się dokoła.
-Nie owijaj w bawełnę, tylko powiedz w końcu o co ci chodzi?!
-Nie usiądziesz?
-Nie.
-Ok... - westchnął i odłożył kwiaty na ławę -w takim razie powiem wprost: kocham cię i błagam żebyś mi wybaczyła Nati. Zrobię wszystko tylko daj mi jeszcze jedną szansę!
Wstał i podszedł do mnie. Chwycił moją dłoń i przycisnął do swojego serca.
-Błagam kochanie! Zaufaj mi i pozwól naprawić to wszystko!
Coś we mnie drgnęło. Kiedy poczułam dotyk jego ciepłych, miękkich dłoni i bicie jego serca, które kiedyś biło w tym samym rytmie co moje, zalała mnie dziwna fala ciepła.
Nieświadomie przysunęłam się i wciągnęłam w nozdrza jego zapach, tak dobrze mi znany. Popatrzyłam na niego; stał z miną zbitego psa i patrzył na mnie wyczekująco. Jak dobrze pamiętałam ten wzrok... Zawsze zmiękczał moje serce i nie potrafiłam długo się na niego złościć.
Przez moją głowę zaczęły przelatywać wspomnienia, jak pojedyncze klatki filmu. Przed oczami stanęły mi nasze pierwsze wakacje w Meksyku, kiedy pierwszy raz wyznał mi miłość, nasze wizyty w Polsce u moich rodziców, którzy traktowali go jak członka rodziny i bardzo go lubili, nasze ostatnie wspólne święta, kiedy siedzieliśmy przy choince w salonie i otwieraliśmy prezenty ciesząc się jak dzieci... Tom zawsze był bardzo czuły i delikatny, ale właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę że nigdy nie był taki jak Harry; nigdy nie zależało mu na moim szczęściu, tylko na jego własnym! Był ze mną bo to JEMU było dobrze, a kiedy przestało mu to pasować po prostu mnie zostawił!
Nagle, jakbym dostała czymś w głowę: ocknęłam się z zamyślenia i wróciłam na ziemię. Odskoczyłam od Toma, odsunęłam się na bezpieczną odległość i znów założyłam ręce na piersiach.
-Co ty wyprawiasz? -poprawiłam pasma włosów które opadły mi na twarz.
-Nie chciałem cię przestraszyć... -wyglądał na zdziwionego.
-Dobrze wiem co kombinujesz. I ty też to wiesz. To że kiedyś te sztuczki na mnie działały, nie znaczy że zadziałają teraz!
-Słonko... - zrobił dwa kroki w moją stronę.
-Nie podchodź, proszę cię... - wyszeptałam.
Zatrzymał się i rozłożył ręce.
-Nie odpychaj mnie Nati.
-Tom... -wiedziałam że muszę go w końcu wyprosić, ale kiedy widziałam jego zbolałą minę, nie potrafiłam. Wiem, jestem słaba. Zdaję sobie z tego sprawę. Zawsze taka byłam. Mimo wszystkich krzywd jakie mi wyrządził, nie potrafiłam przejść obok niego obojętnie, kiedy widziałam jak cierpi. A cierpiał naprawdę. Znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć kiedy udaje a kiedy jest szczery. I pomimo tego, iż wiedziałam że być może jego nagłe pragnienie powrotu jest spowodowane nie tyle miłością do mnie, co zwykłą zazdrością że inny facet może mnie mieć a on nie, było mi go najzwyczajniej w świecie żal. On chyba sam nie zdawał sobie sprawy z tego że mnie nie kocha. Był po prostu przyzwyczajony do tego, że zawsze dostawał to, czego tylko zapragnął i kiedy jego dziecięca wizja świata, w której każdy podtyka mu wszystko pod nos została zaburzona, on  cierpi i próbuje to naprawić nakłaniając mnie do powrotu.
Kiedy popatrzyłam na niego, zauważyłam że po jego policzku płynie cienka strużka. On płakał! Pierwszy raz widziałam żeby Tom płakał.
-Tomi... -powiedziałam cicho i zrobiłam krok w jego stronę.
Podniósł wzrok i spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Nienawidzę kiedy faceci płaczą! Nie potrafię wtedy powstrzymać łez które mimowolnie napływają do moich oczu. Zawsze wydawało mi się że kiedy mężczyzna płacze, to znaczy że musi naprawdę cierpieć. W końcu nie jest babą, taką jak ja, która ryczy prawie na każdym filmie, albo na widok biednego kotka który nie może zejść z drzewa. Kiedy faceta nie obchodzi to, że płacz jest niemęski, to znaczy że uczucia które w nim wezbrały są na tyle silne że muszą znaleźć ujście w łzach.
Podeszłam jeszcze bliżej i dotknęłam lekko jego ramienia.
-Tom, -mówiłam cicho -co się dzieje?
-Naprawdę nie wiesz? -pociągnął nosem -Naprawdę nie rozumiesz jak bardzo mnie ranisz, kiedy tak mnie odtrącasz? -położył dłoń na mojej, która nadal była na jego ramieniu. -Kiedyś mogłem cię objąć, przytulić i pocałować a ty byłaś wtedy radosna i uśmiechnięta, a teraz? Teraz traktujesz mnie jak obcą osobę. Jakby nigdy nie było tego wszystkiego, tych wszystkich dni i nocy które spędziliśmy razem!
Zdjęłam dłoń z jego barku i wycofałam się lekko.
-Nie zrozum mnie źle Tom, -starałam się być w miarę delikatna, na tyle na ile pozwalała mi wzbierająca we mnie wściekłość - ale to ty pierwszy mnie odtrąciłeś i zostawiłeś samą bez słowa wyjaśnienia, nie licząc krótkiej notki na stole w kuchni. Dlaczego wtedy nie pomyślałeś o tym że tak bardzo ci na mnie zależy?
-To była najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłem Nati... Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale błagam cię, ty mi wybacz! Nie proszę żebyś zapomniała, bo wiem że to zbyt wiele, ale wybacz!
Wzięłam głęboki oddech.
-Nie mogę Tom. -opuściłam głowę i przymknęłam powieki, bojąc się spojrzeć mu w twarz. -Po prostu nie mogę...
Poczułam szarpnięcie. Otworzyłam oczy i spojrzałam co się dzieje; to Tom podbiegł, chwycił mnie w ramiona i schował głowę w moich włosach.
-Nie rób mi tego Natalie! Błagam cię nie rób mi tego! Oddam wszystko co mam, tylko daj mi jeszcze jedną szansę! Ja cię kocham skarbie, nie mogę cię stracić! -chwycił mnie za ramiona i lekko ścisnął patrząc mi w oczy - Proszę cię... -wyszeptał.
W jego oczach widziałam obłęd. Przez chwilę naprawdę się go bałam.
-Puść mnie Tom. -powiedziałam stanowczo i kiedy tylko poluźnił uścisk wysunęłam się i stanęłam tak, że dzieliła nas kanapa. -Nie przekonasz mnie żadnymi argumentami. Już ci mówiłam że układam sobie życie na nowo i nie chcę znowu go burzyć bo ty, po roku nieobecności postanowiłeś przypomnieć mi o sobie!
-Kochasz tego lalusia? -otarł łzy wierzchem dłoni i patrzył na mnie wyzywająco.
-Ma na imię Harry i tak, kocham go.
-Tak jak kiedyś mnie?
-Kocham go tak, jak jeszcze nigdy nikogo.-powiedziałam zdecydowanie. Doszłam do wniosku że delikatne aluzje tu nie zadziałają i postanowiłam nie owijać w bawełnę.
Wyraz twarzy Toma zdradzał burzę jaka musiała toczyć się w jego głowie. Wydawał się zaskoczony, ale jednocześnie wściekły i smutny. Rozglądałam się dokoła szukając ewentualnej drogi ucieczki, bo nie wiedziałam do czego może się posunąć. Jego reakcja mnie zaskoczyła; opadł na podłogę na kolana i wpatrywał się w jeden punkt gdzieś przed sobą.
Nie wiedziałam jak zareagować. Przyszło mi do głowy, że on naprawdę zwariował. Nie wiedząc co mam zrobić, wyszłam do kuchni, wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Kate. Zgłosiła się dosyć szybko.
-Nie możesz spać Nat? -chyba ją obudziłam.
-Ktoś mi w tym przeszkadza... -nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć.
-Rozumiem że jest u ciebie Harry i dzwonisz żeby mi opowiedzieć jak się dobrze bawicie?
-Chciałabym żeby to był Harry.
-To kto w takim razie? -słyszałam że trochę się ożywiła.
-Tom. -wyszeptałam do słuchawki.
-Co?!-hałas po drugiej stronie słuchawki dał mi do zrozumienia, że Kate prawdopodobie wyskoczyła właśnie z łóżka i biegnie mi z odsieczą.
-Właśnie to.
-Już lecę Nati, nie denerwuj się.
-Spokojnie Kate, zaczekaj chwilę. Na razie siedzi i gapi się w jeden punkt, chyba nie jest groźny. Spróbuję się go pozbyć, ale nie rozłączaj się, proszę.
-Jak chcesz, ale jak tylko usłyszę podniesione głosy, biegnę!
-Jesteś kochana. Ok, to idę.
Wróciłam do salonu. Tom siedział tak, jak go zostawiłam. Wyglądał jak jakiś obłąkany! Bałam się podejść, ale przecież nie mogłam tak stać i czekać do rana aż sam sobie pójdzie.
-Tom... -zaczęłam delikatnie -Myślę, że powinieneś wrócić do siebie.
Spojrzał jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
-Tak... Chyba masz rację... -wstał i tak po prostu ruszył w stronę drzwi wejściowych. Poszłam za nim.
Otworzył je i zatrzymał się w progu.
-Przepraszam cię Nat...
-Rozumiem Tom.
-Mam nadzieję że kiedyś mi wybaczysz... -wyglądał na zrezygnowanego.
-Pozwól mi to wszystko przemyśleć. Nie mówię że kiedyś jeszcze będziemy razem, ale być może uda nam się jakoś dogadać na tyle, żeby być przynajmniej dobrymi znajomymi.
-Tak... -uśmiechnął się najsmutniejszym uśmiechem jaki w życiu widziałam.
Odwrócił się i wyszedł na zewnątrz. Podeszłam do drzwi, chcąc je zamknąć jak tylko odejdzie.
-Nati... -zwrócił się do mnie mnie, będąc już na schodach.
-Tak?
-Obiecaj mi że nigdy o mnie nie zapomnisz... -w jego oczach było coś takiego, co sprawiło że do moich oczu nabiegły łzy. Miałam wrażenie, że żegna się ze mną już na zawsze.
-Obiecuję... -powiedziałam cicho.
-Kocham cię... -ruszył powoli w stronę chodnika.
Patrzyłam jak się oddala... 
Pobiegłam za nim.
-Tom!
Odwrócił się, a ja wpadłam mu w ramiona i przytuliłam go mocno. Odpowiedział tym samym.
-Wszystko się ułoży Tom. Wszystko będzie dobrze...
-Nic nie będzie dobrze Nati. Bez ciebie już nic nie będzie takie jak dawniej... -odsunął mnie od siebie delikatnym, ale zdecydowanym ruchem i odszedł nie oglądając się już za siebie.
Stałam sama na środku chodnika, szlochając jak małe dziecko. Dlaczego tak się nim przejęłam? Przecież skrzywdził mnie tak, jak jeszcze nikt, więc czemu jego cierpienie mnie w ogóle obchodzi? Dlaczego mam taką słabą psychikę? Mama zawsze powtarzała mi że to zaleta, że przejmowanie się uczuciami innych osób jest czymś dobrym. Nie wspomniała jedynie o tym, że jest dobre dla wszystkich, tylko nie dla mnie samej...
Powlokłam się w stronę drzwi. Już w progu coś przyszło mi do głowy i szybko wyjrzałam na zewnątrz, rozglądając się dookoła, na szczęście nigdzie nie było widać vana paparazzich.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi, dwa razy sprawdzając czy na pewno zrobiłam to dobrze. Podniosłam do ucha telefon, który ciągle ściskałam w dłoni.
-Poszedł... -powiedziałam łamiącym się głosem.
-Czego on chciał Nati? Co za skończony idiota!
-Przepraszał i prosił o jeszcze jedną szansę.
-I co mu powiedziałaś?
-Że kocham Harrego i nigdy do niego nie wrócę.
-I co on na to?
-Najpierw się na mnie rzucił...
-Boszzz..
-Spokojnie, nie chciał mnie bić. Po prostu złapał mnie, przytulił i rozpłakał się jak dziecko.
-Tom się rozpłakał?
-Tak. A ja oczywiście zaczęłam mu współczuć i nie potrafiłam się go pozbyć. A potem zaczął się zachowywać jak obłąkany!
-Ale na końcu go uściskałaś. Widziałam przez okno.
-Tak. Nie słyszałaś co mówił. Miałam wrażenie że żegna się ze mną na zawsze...
-To chyba dobrze?
-Nie Kate. To nie było takie zwyczajne "cześć". Prosił żebym o nim nigdy nie zapomniała i mówił że mnie kocha...
-Ale chyba nie zrobi nic głupiego?
-Mam nadzieję że nie...
-Boże, dopiero wróciłaś i od razu takie przygody...
Westchnęłam głośno.
-Porozmawiamy jutro skarbie. Muszę się położyć bo padam z nóg...
-Jasne. W razie czego dzwoń!
-Dziękuję. Kocham cię.
-A ja ciebie. Dobranoc.
Odłożyłam telefon, oparłam się o ścianę w przedpokoju i zamknęłam oczy.
Zobaczyłam Toma; jego smutną twarz, ten ból w jego oczach, tę złość kiedy mówił o Harrym i ten żal kiedy odchodził i prosił żebym o nim pamiętała... Nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie kochałam go, tego byłam pewna, ale przeżyliśmy ze sobą tyle dobrych chwil! Nie potrafiłam nie przejmować się tym, że jest mu ciężko. Myślałam że ma twardą psychikę, skoro potrafił tak po prostu podjąć decyzję żeby mnie zostawić bez uprzedzenia, jednak najwyraźniej się myliłam. Nie wyglądał na twardego, kiedy stał zapłakany w moim salonie. Ten widok prawdopodobnie zostanie w mojej głowie już na zawsze.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 1:08. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam po schodach do mojej sypialni. Rozebrałam się i weszłam do łóżka, jednak dręczona wspomnieniami dzisiejszej niespodziewanej wizyty, nie mogłam zasnąć. Kiedy moje powieki stały się w końcu ciężkie i zaczęły opadać, na dworze było już całkiem jasno...

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Podniosłam go i odebrałam.
-Dzień dobry słoneczko. -głos Dana był rześki i radosny. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-To że ty nie możesz spać Danny, nie znaczy że wszyscy tak mają...
-Nie wiem o czym mówisz śpiochu. Jest ósma rano, zaczyna się kolejny piękny wrześniowy dzień.
-Mów o co ci chodzi a nie mi tu bredzisz o pogodzie...
-Uuuu.. Chyba się nie wyspałaś?
-Ameryki nie odkryłeś...
-Ok. No więc chodzi o to że masz dziś udzielić wywiadu razem z Harrym.
-Co?? -usiadłam szybko na brzegu łóżka -Nie ma mowy!
-Ale dlaczego? To dobra szansa na podkręcenie zainteresowania wami.
-Mam już wystarczająco dużo zainteresowania! Jakiś van stał wczoraj przez cały dzień pod moim domem, a ja sama nie mogę już wyjść nawet do sklepu żeby nie spotkać gdzieś paparazzi.
-Nati, to polecenie od szefa. Nie chcesz mu się chyba tłumaczyć...
-Nie pojadę na żaden wywiad Dan. Już i tak czytałam plotki że próbuję się lansować kosztem Harrego, jeszcze tego brakuje żebyśmy zaczęli udzielać wspólnych wywiadów...
-Czuję że nie ustąpisz... Ok, poczekaj zadzwonię do Eda i spróbuję delikatnie przekazać mu tę nowinę.
-Powiedz że coś mi wypadło, wymyśl coś..
-Oj Nati... Ciężko jest być twoim managerem...
-Jesteś najlepszym managerem jakiego miałam.
-Daruj sobie wariatko. Zaraz oddzwonię.
Rozłączyłam się i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kilka minut później siedziałam już w kuchni i jadłam zrobione na szybko tosty, kiedy znów zadzwonił Dan.
-I co? -spytałam z pełnymi ustami.
-Smacznego.
-Dziękuję.-przełknęłam -Mów co z Edem.
-O dziwo, nie musiałem nic wymyślać. Kiedy powtórzyłem mu co powiedziałaś, stwierdził że rzeczywiście jest chyba za wcześnie na takie rzeczy i powiedział że to odwoła.
-Wow... Szczerze mówiąc jestem w szoku... Ale bardzo się cieszę że mnie to ominie... Dzięki ci Danny.
-Wisisz mi kolację!
-Nie ma sprawy. Uwielbiam cię.
-Ja ciebie też. To do usłyszenia.
Odłożyłam telefon, w momencie kiedy zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Odłożyłam nadgryzionego tosta i podeszłam otworzyć. Przez wizjer zobaczyłam że to Harry i momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Hej... -powiedziałam z miną niewiniątka  kiedy tylko otworzyłam. Przypomniało mi się że muszę powiedzieć mu o Tomie. Lepiej żeby dowiedział się ode mnie.
Minął mnie bez słowa i wszedł do kuchni. Położył na blacie gazetę i patrzył na mnie wyczekująco. Nie musiałam patrzeć na ten szmatławiec, żeby wiedzieć co tam zobaczę...
-Harry...
-To Tom, prawda? -przerwał mi w pół słowa.
-Tak, to on. -patrzyłam mu prosto w oczy próbując odgadnąć o czym myśli.
-Co on tu robił?-spytał szorstko.
-Przyszedł...
-O północy? Z kwiatami? A ty mu jeszcze otworzyłaś i wpuściłaś go do środka? -znów mi przerwał. Był bardzo zły. Nie krzyczał, ale widziałam że jest wściekły.
-Kiedy otwierałam nie wiedziałam że to on.
-Ale potem już wiedziałaś, więc dlaczego go wpuściłaś?
-Pod domem stali paparazzi a on groził że zrobi scenę.
-Więc wolałaś żeby zobaczyli jak wpuszczasz jakiegoś faceta w środku nocy?
-Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie znasz go, nie wiesz jaki jest. Gdyby zrobił awanturę, albo zaczął wrzeszczeć też pisali by dziś o tym w gazetach. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia! -stałam w wejściu i bałam się poruszyć.
-Zawsze jest jakieś wyjście Nat. Zawsze. -wziął głęboki oddech -To dlatego nie chciałaś dziś udzielić ze mną wywiadu? Dan już do mnie dzwonił. I o czym rozmawialiście jak już wszedł. Wyznał ci miłość i prosił o wybaczenie? Czy od razu przeszliście do czynów?
Czy ja się przesłyszałam? Rozumiem że w nerwach mówi się różne rzeczy, ale sugerować coś takiego?
-Tak nie będziemy rozmawiać Harry, -podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko, -wyjdź proszę. Spuściłam wzrok na swoje buty. Nie chciałam patrzeć mu w twarz kiedy będzie wychodził, nie chciałam żeby zobaczył że w moich oczach zebrały się łzy.
Kiedy mnie mijał, modliłam się w duchu żeby się zatrzymał, żeby mnie objął, przytulił, cokolwiek, jednak nie zrobił tego. Wyszedł bez słowa.
Zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni. Usiadłam na wysokim stołku, oparłam łokcie na blacie i schowałam twarz w dłoniach.
Jak on mógł? Może z mojej strony też nie było to zbyt mądre, że wpuściłam wczoraj Toma, ale co niby miałam zrobić? Zostawić go przed drzwiami żeby przez resztę nocy robił sceny? Ciekawe co Hazz zrobiłby w mojej sytuacji? Rozumiem że był zdenerwowany, ale nigdy nie spodziewałam się usłyszeć takich słów z jego ust. Z ust, które jeszcze nie tak dawno szeptały mi wyznanie miłości, nazywały mnie jego królewną i największym skarbem.
Jakby tego było mało, znów zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz i zamarłam; to Ed, mój szef. Już nie pamiętam kiedy ostatnio do mnie dzwonił, zazwyczaj jeśli chciał mi coś przekazać, robił to za pośrednictwem Dana. Skoro dzwoni sam, musiało się coś wydarzyć.
-Dzień dobry szefie. -starałam się być opanowana.
-Cześć. Przejdę do rzeczy; pominę oczywiście dzisiejsze nagłówki, bo za długo by to trwało.
-Wiem szefie, przykro mi że tak wyszło.
-Rozumiem że miałaś powód żeby zrobić tak, a nie inaczej, jednak w zaistniałej sytuacji ta sprawa nam trochę wszystko komplikuje.
-Co się stało?
-Ktoś doniósł do prasy, że twój związek z Harrym jest ustawiony i podobno ma na to twarde dowody.
Nosz ku*wa! Jak zwykle... Jak się wali, to już wszystko...
-Ale kto? Jaki cudem? Nikomu o tym nie mówiłam!
-Wierze Nat, i ja też nikomu nie mówiłem. Musimy się tylko dowiedzieć kto.
-Czy to już trafiło do prasy?
-Na razie nie, ale dzwoniono do mnie prosząc o potwierdzenie bądź zaprzeczenie.
-I...?
-Pozostawiłem to bez komentarza. Wiem że to spowoduje tylko jeszcze większe drążenie tematu, ale co miałem zrobić? Po prostu musicie teraz z Harrym pokazywać się razem, jak dwa gruchające gołąbki i będziemy czekali aż sprawa przycichnie.
-Z tym może być problem szefie...
-Co znowu?
-Przed chwilą się pokłóciliśmy... Widział zdjęcia w dzisiejszej gazecie.
-Więc musicie się pogodzić. I to jeszcze dzisiaj. Albo zaciśnijcie zęby i udawajcie szczęśliwych. Jutro rano muszą się pojawić nowe zdjęcia. Macie kontrakt i przez głupią kłótnię nie możecie go zerwać.  Zresztą Chris pewnie już do niego dzwonił w tej sprawie.
-Postaram się szefie.
-Musisz. Do zobaczenia niedługo.
-Do widzenia.
Rzuciłam telefon na blat, wstałam szybko i pobiegłam do salonu. Zwinęłam się w kłębek na kanapie i rozpłakałam jak małe dziecko. Jaki cudowny początek dnia! Jak wspaniale jest wrócić do domu, po miesiącu nieobecności i usłyszeć tyle miłych słów!
Szlochałam i wycierałam nos w rękaw.
NIECH TO WSZYSTKO SZLAG TRAFI!!!