I'll take you to another world

I'll take you to another world

poniedziałek, 16 grudnia 2013

19.


*Natalie


Kiedy rano otworzyłam oczy łóżko obok mnie było puste. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po sypialni, ale nigdzie nie było Harrego. Wstałam powoli, rozleniwiona i bardzo wypoczęta. Wiedziałam że to jego zasługa. Czułam się przy nim bezpiecznie jak dziecko przy ojcu.
Po szybkim prysznicu narzuciłam na siebie krótki szlafrok i cicho zeszłam na dół. Siedział bez koszulki w salonie na kanapie i rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam przeszkadzać, więc cicho przeszłam do kuchni tak, że nawet mnie nie zauważył i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Nie podsłuchiwałam, ale mimo to do moich uszu dochodził głos Hazzy.
-Ok, czyli mogę być u was za godzinę? -nie słyszałam odpowiedzi, ale po tonie jego głosu poznałam że jest podekscytowany.
-Będziecie wszyscy?
-(?)
-Super. Jak dobrze pójdzie zdążymy dziś ze wszystkim. Jeszcze raz dzięki chłopaki i do zobaczenia za chwilę.
Rozłączył się, odłożył telefon, wstał i wtedy zauważył mnie.
-Dzień dobry śpiochu. -uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Dzień dobry. -podeszłam do niego z nożem do masła w ręku i cmoknęłam w usta. -Widzę że od samego rana dopisuje ci świetny humor.
-Nie śpię już od kilku godzin słonko. -zaśmiał się i usiadł na blacie. -Jestem zajęty organizowaniem przeprowadzki. -popatrzyłam na niego zaskoczona. -Co się stało? -spytał -Za bardzo się spieszę?
-Em... Nie, skąd. -uśmiechnęłam się -Po prostu nie spodziewałam się że będziesz chciał tak szybko to sfinalizować. Myślałam że chcesz się może jeszcze trochę wyszumieć z chłopakami.
-Aniołku... -zeskoczył, stanął przede mną i objął delikatnie w pasie. -Nie mam takiej potrzeby. A jeśli kiedyś ją poczuję, możemy bawić się razem. Przed nami całe życie kotku.
W mojej głowie pojawiły się obrazy, wyobrażenia naszej wspólnej przyszłości; wspólne święta przy choince, powroty z pracy do domu w którym czeka na mnie miłość mojego życia, nasze dzieci bawiące się w ogrodzie za domem. To było cudowne.
-Więc chodźmy zrobić ci trochę miejsca w garderobie. -uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam go na górę.

Niecałą godzinę później wrzucaliśmy do śmietnika ostatnie worki moich zbędnych rzeczy, których miejsce miały zająć rzeczy Harrego.
-W końcu. -Hazz oparł się z ulgą o mój samochód. -Możemy jechać.
-Daj mi minutę. Muszę się ubrać, nie pojadę w szlafroku. -zaśmiałam się i pobiegłam założyć coś wygodnego.
Kiedy wróciłam, Harry siedział już za kierownicą mojego auta. Usiadłam obok i zapięłam pasy.
-Wiesz, tak mi teraz przyszło do głowy; co zrobimy z moim samochodem? -spytał.
-To samo co z moim. Nie mam garażu, więc oba będą musiały stać na podjeździe. Mam tylko nadzieję że masz coś mniejszego niż Hummer. -uniosłam brew pytająco.
-Bez obaw kruszyno. Nie zajmie dużo miejsca. -po sposobie w jaki na mnie spojrzał szczerze w to wątpiłam.

Kilka minut później byliśmy pod domem w którym zatrzymali się faceci. Czekali już na nas na chodniku.
-Już myśleliśmy że zmieniłeś zdanie. -zaśmiał się Zayn i przygasił papierosa w doniczce z jakimiś kwiatami.
-Chciałbyś. -Harry wziął mnie za rękę i wszedł do środka. Reszta chłopaków ruszyła za nami.
-Już cię trochę spakowaliśmy, -Niall wskazał na kilka kartonów stojących na podłodze w sypialni Harrego. -tak bardzo się cieszymy że się wynosisz.
-Nikt nie cieszy się tak bardzo jak ja. -odrzekł Hazz i nie zwlekając dłużej zaczął wyciągać resztę ciuchów z szaf i byle jak wrzucając do walizek.
-Masz chyba więcej ubrań niż ja. -patrzyłam na rosnące gromadki szeroko otwartymi oczami.
-Po tym co dziś widziałem mogę śmiało stwierdzić że daleko mi jeszcze do ciebie. -uśmiechnął się nie przerywając pakowania. -Ale owszem, jest tego sporo, więc lepiej mi pomóż.
Wszyscy wzięliśmy się do pracy. Co chwilę wpadaliśmy na siebie w korytarzu nosząc pełne walizki i kartony do samochodów.

Kiedy skończyliśmy złapałam się za głowę; auto Louisa, Nialla, Harrego, (czarne Audi Q7-serio bardzo małe, naprawdę) i moje były prawie pełne przeróżnych pakunków.
-Gdzie my to pomieścimy Harry? -popatrzyłam na zmęczonego, ale zadowolonego miśka i mi też poprawił się humor. Wzruszył tylko ramionami, wsiadł za kierownicę i ruszył a ja i reszta facetów za nim.

Kiedy dojechaliśmy, Kate wyjrzała przez okno i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Gestem ręki zawołałam ją do nas.
-A cóż to za korowód? -szła uśmiechnięta w naszą stronę. -Wprowadzasz się Styles?
-Jakbyś zgadła. -Harry wyszczerzył do niej zęby. Wydawała się szczerze zdziwiona. Popatrzyła na mnie a ja kiwnęłam głową potakująco.
-No cóż... Widzę że skutecznie ją wczoraj przepraszałeś skoro już dziś zostajesz moim sąsiadem.
-Chłopaki, -zagadnęłam -to jest Kate-moja sąsiadka i najlepsza przyjaciółka. A to są Zayn, Liam, Niall i Louis. Harrego już znasz.
-Miło was poznać. -Kate uniosła rękę w geście powitania.
-Ciebie też. -odezwał się Lou -Nawet bardzo. -Kate się zaśmiała.
-Dobrze że jesteś. Pomożesz nam to wszystko wnieść do środka.- wskazałam głową na cztery samochody pełne po sam dach.
-A więc do roboty! -Kate klasnęła w dłonie z zapałem i otworzyła bagażnik mojego auta wyciągając pierwszą walizkę.

Kiedy skończyliśmy, na zewnątrz było już ciemno. Siedzieliśmy zmęczeni ale szczęśliwi na podłodze w salonie, pośród stosów pustych kartonów, jedliśmy zamówioną pizzę i piliśmy szampana, którego w między czasie zdążyłam kupić z Kate w pobliskim monopolowym.
-A więc to już, -odezwał się Niall -nasz Harry wyfrunął z gniazda. Jak te dzieci szybko rosną... -westchnął teatralnie a my się zaśmialiśmy.
-Ty też kiedyś wyfruniesz precelku, -pogłaskałam go po głowie -a jeśli nie znajdziesz żadnej chętnej która cię przygarnie, zawsze możesz na nas liczyć.
-Dzięki Nati. Na pewno to zapamiętam.
-Dobra chłopaki, -przerwał naszą rozmowę Lou -na nas już pora. Dajmy im się nacieszyć ich wspólnym gniazdkiem. -mrugnął znacząco do Harrego.
-Masz rację, -przytaknął mu Liam -a poza tym jestem koszmarnie zmęczony. -reszta facetów kiwnięciem głowy się z nim zgodziła i wszyscy zaczęli się podnosić i kierować w stronę wyjścia.
Już w progu odwrócili się jeszcze w naszym kierunku.
-Ale nie myślcie sobie że nie będziemy was odwiedzać. -Zayn pogroził nam palcem.
-Właśnie. Podobno świetnie gotujesz Nat, a my mamy dość pizzy i naleśników. Będziemy wpadali na
obiadki. -dodał Lou.
-Oby nie codziennie.
-Kto wie, kto wie... -mówił Niall idąc już w stronę auta.
-Ja wpadnę jutro, jak zwykle. -szepnęła Kate mijając mnie w drzwiach -A dziś bawcie się dobrze.
Popatrzyłam na Harrego; miał dziwne iskierki w oczach.
Kiedy zamknęliśmy drzwi, wróciliśmy do salonu.
-Co zrobimy z tym bałaganem? -wskazałam ręką na puste kartony.
-Tym będziemy się martwić jutro.
-A dziś?
-Dziś musimy jakoś uczcić naszą pierwszą wspólną noc w naszym pierwszym wspólnym domu.
-Jak?
-Mam pewien pomysł... -powiedział z zadziornym uśmiechem, wziął mnie na ręce i ruszył po schodach do naszej WSPÓLNEJ sypialni...

--------------------------------------------------------------------------------------------


Hej moje Kochane. Wiem że rozdział jest troszkę krótki, ale obiecuję że nadrobię zaległości w przerwie świątecznej. Przepraszam Was że tak długo nic nie dodawałam ale zbliża się koniec semestru i mam masę nauki... W styczniu będzie jeszcze gorzej, bo będę miała sesję, więc z góry przepraszam za brak lub małą ilość wpisów w tym okresie.
Na górze strony po prawej dodałam zdjęcie z fragmentem jednego z końcowych rozdziałów. Być może po przeczytaniu będziecie się domyślać co planuję na koniec tej historii:)
A propos końca - myślę nad tym czy nie zakończyć tego opowiadania... Nienawidzę Was zawodzić, a niestety przez nawał obowiązków ostatnio dzieje się tak coraz częściej, więc pomyślałam żeby wymyślić jakieś ciekawe zakończenie i zrobić finał. Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie bo Wasze zdanie jest dla mnie najważniejsze.
Jeszcze raz dziękuję Wam Kochane że to czytacie i że jesteście ze mną.

Gorące buziaki i Wesołych Świąt moje Skarby :*

 KasiaK

niedziela, 1 grudnia 2013

18.


*Natalie


Zorientowałam się że zasnęłam, dopiero kiedy obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam, poprawiłam rozczochrane włosy i poszłam otworzyć. Mijając lustro w korytarzu rzuciłam na nie przelotne spojrzenie; wyglądałam koszmarnie: zaczerwienione, zapuchnięte od płaczu oczy i potargane włosy... Oby to nie był Harry. No tak... To na pewno nie on. Przecież wyszedł rozżalony.
-Jak ty wyglądasz dziewczyno?! -Kate, jak zwykle była szczera do bólu.
Weszła do środka kiedy tylko otworzyłam drzwi.
-Co jest mała? -chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do salonu. Usiadłyśmy na kanapie i patrzyła na mnie wyczekująco.
Wzięłam głęboki wdech.
-Harry tu był. Dowiedział się wszystkiego z gazet. I wyszedł wściekły.
-Nie wytłumaczyłaś mu tego?
-Nie zdążyłam. Zasugerował że przespałam się z Tomem, i dalej nie chciałam ciągnąć tej rozmowy więc kazałam mu wyjść.
-Poważnie? Nie spodziewałabym się tego po nim...
-Ja też. Tym bardziej mnie to zabolało. A potem na dokładkę zadzwonił Ed, żeby mnie poinformować że ktoś doniósł do prasy że mój związek z Harrym jest tylko udawany i jest skutkiem kontraktu, jaki podpisali nasi szefowie.
-O w mordę... -Kate patrzyła na mnie zaskoczona. -Wiesz co? Dosyć tego! Odkąd wróciłaś masz same poje*ane akcje! Doprowadź się do porządku i idziemy na drinka! Musisz trochę odreagować.
Na początku chciałam protestować, ale po chwili doszłam do wniosku, że to całkiem dobry pomysł.
Pobiegłam na górę, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zrobiłam makijaż i wyszłyśmy z domu.

Siedziałyśmy w jednej z naszych ulubionych knajpek, przy stoliku w kącie, jadłyśmy makaron z sosem grzybowym i popijałyśmy go cudownym winem.
Opowiedziałam Kate ze szczegółami co wydarzyło się dziś od rana.
-A jak zamierzasz się z nim pogodzić jeszcze dzisiaj? -spytała zdziwiona.
-Nie mam zamiaru. I nie wiem jak Ed sobie to wyobraża. Jak miałabym udawać że nic się nie stało, tylko po to żeby w gazetach pojawiły się nowe zdjęcia?! Nie jestem robotem.
-Jeśli jesteśmy w temacie zdjęć, -wtrąciła Kate -to ten facet w kapeluszu od kilku minut robi nam fotki. Nawet się z tym zbytnio nie kryje.
Popatrzyłam w jego stronę; rzeczywiście było tak, jak mówiła przyjaciółka.
-Może się udławić tymi zdjęciami, -powiedziałam i włożyłam do ust kolejny kęs makaronu, -nic nie zepsuje mi tego wieczoru.
-Szczerze mówiąc nie jestem przyzwyczajona Nati i trochę mnie to rozprasza... -Kate usiadła prosto i poprawiła włosy.
-Choćbyś się nie wiem jak starała, to jeśli będą chcieli zrobić sensację to i tak ją zrobią. -upiłam łyk wina, -więc po prostu go ignoruj i udawaj że go nie ma.

Kiedy byłam z Kate, czas zawsze płynął mi bardzo szybko i tym razem też tak było. Kiedy spojrzałam na zegarek, nie mogłam uwierzyć że siedziałyśmy tam już ponad trzy godziny.
-Spieszy ci się? -spytała blondynka.
-Absolutnie nie, -uśmiechnęłam się. -możemy tu spędzić nawet kolejne trzy godziny. Dzisiejszy wieczór jest tylko nasz i nic nam go nie zepsuje. -chwyciłam ją za dłonie i splotłam nasze palce. -Musimy w końcu odbić sobie cały miesiąc rozłąki.
Kate też się uśmiechnęła, jednak po chwili jej mina stała się bardzo poważna. Patrzyła w stronę wejścia, do którego siedziałam tyłem i piorunowała coś wzrokiem. Bałam się obejrzeć, bo domyślałam się kogo mogę tam zobaczyć.
-Nati, nie chcę cię denerwować ale ktoś chyba jednak zepsuje nasz wspólny wieczór. -popatrzyła mi w oczy.
-Błagam powiedz że to nie Tom ani Harry.
-Ten drugi...-wykrzywiła usta i zacisnęła dłonie na moich palcach.-Idzie tu.
-Błagam cię Kate, -wyszeptałam szybko, -choćby nie wiem co, nie zostawiaj nas samych.
-Obiecuję. Trzymaj się. -ostatnie słowa wypowiedziała, kiedy już poczułam dotyk dużych, ciepłych dłoni na ramionach.
-Dobry wieczór. -powiedział głośno i wyraźnie.
A potem cmoknął mnie w policzek i podał dłoń Kate.
-Ty pewnie jesteś Kate? Miło mi cię poznać. -przyjaciółka była tak zszokowana, że nie odpowiedziała od razu. Dopiero po chwili uścisnęła wyciągniętą dłoń Harrego i nieznacznie kiwnęła głową.
Brunet jakby nigdy nic usiadł na wolnym krześle i uśmiechał się uprzejmie. Trybiki w mojej głowie pracowały tak intensywnie, że czułam jakby miały za chwilę wybuchnąć. Próbowałam zrozumieć w co on pogrywa?! Siedzi sobie tak po prostu i się uśmiecha...
Dopiero po chwili zauważyłam że coś jest nie tak w tym uśmiechu. Śmiały się tylko jego usta. Oczy pozostawały zimne i niedostępne. W tle usłyszałam jeszcze pstrykanie migawki aparatu i cała ta układanka złożyła się w logiczną całość.
-Ed cię tu przysłał? -spytałam teatralnym szeptem, posyłając mu zabójcze spojrzenie.
-Gdybyś odbierała telefon, wiedziałabyś że tak. -mówił oschłym tonem, ale z miną słodkiego, trzyletniego szkraba.-I nie musiałbym cię szukać po całym mieście.
-Och,  wybacz że nie jestem na każde twoje zawołanie, ale miałam ochotę trochę odreagować i spędzić resztę dnia bez twoich głupich uszczypliwości i narzekań Eda więc wyłączyłam telefon.
-No wybacz, -popatrzył na mnie kpiąco -myślałem że wczoraj wystarczająco odreagowałaś.
Wciągnęłam głośno powietrze i odstawiłam ze złością kieliszek który trzymałam w dłoni.
Chwyciłam torebkę, wyjęłam portfel i położyłam na stoliku pieniądze za naszą kolację, a następnie wstałam, głośno popchnęłam krzesło i energicznym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia.
Bardziej czułam niż słyszałam że Kate i Harry idą za mną.
-Co ty wyprawiasz do cholery? -usłyszałam głos faceta, kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz i uwolniliśmy się od wścibskich oczu fotografa i innych ludzi.
-A na co ci to wygląda? -spytałam sarkastycznie nie zatrzymując się ani nawet nie oglądając za siebie. -Wracam do domu!
-Mogłaś to zrobić bardziej dyskretnie! Co zrobimy kiedy się okaże że ten koleś słyszał jak się kłóciliśmy albo prawidłowo zrozumie twoje wściekłe wyjście?!
-Wiesz co?! -zatrzymałam się nagle i odwróciłam w jego stronę tak, że zaskoczony wpadł na mnie, jednak zaraz odsunął się na bezpieczną odległość. -Mam to w nosie! Nie obchodzi mnie co zrobimy. Nie obchodzi mnie co zrobi ani co powie Ed, nie obchodzi mnie co napiszą jutrzejsze gazety, nic mnie to już nie obchodzi! Mam już tego dosyć! I wiesz co zrobię?! Jutro z samego rana pojadę do Eda i powiem mu że rezygnuję! Nie ważne, że będę musiała przez to oddać prawie wszystkie moje oszczędności! Mój spokój jest wart więcej niż wszystkie pieniądze tego świata!
-Co mam przez to rozumieć? -Harry wydawał się zaskoczony.
-Dokładnie to, co powiedziałam. -odpowiedziałam już spokojniej.
-Czyli że między nami to już koniec? Naprawdę byłaś ze mną przez kontrakt?
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
-Serio tak myślisz? -spytałam -Masz o mnie tak niskie mniemanie? Uważasz że byłoby mnie stać na coś takiego?
Wzruszył tylko ramionami.
-Ughrrr! -warknęłam, odwróciłam się i znów ruszyłam przed siebie.
-Czekaj! -próbował mnie dogonić.
Przyspieszyłam i tylko rzuciłam przez ramię:
-Zadzwoń jak dorośniesz Harry!


*Kate


Patrzyłam jak Nat odchodzi a Harry stoi z rękami w kieszeniach i patrzy na oddalającą się dziewczynę. Wydawał się naprawdę przygnębiony. Biłam się z własnymi myślami; podejść i porozmawiać czy biec za Nati. Postanowiłam najpierw z nim pogadać.
Podeszłam cicho.
-Harry...
Przestraszył się. Widocznie zapomniał że ja też tu jestem.
-Czego chcesz? -warknął.
-Chciałam pogadać o Natalie.
-A co takiego chcesz mi powiedzieć? -prychnął kpiąco -Ona sama powiedziała już chyba wszystko.
Odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku niż moja przyjaciółka. O nie! Nikt nie ignoruje Katherine Chapman!
-Posłuchaj mnie wielka gwiazdo! -dogoniłam go, stanęłam naprzeciwko i dźgając palcem w klatkę piersiową, zmusiłam żeby się zatrzymał.-To, że Nat jest na tyle spokojna, że nie wykrzyczała ci w twarz jakim jesteś idiotą nie znaczy że ja nie mogę tego zrobić! -patrzył na mnie bardzo zdziwiony, ale nie odezwał się nawet słowem.
-Nigdy nie miałam okazji poznać cię osobiście, ale po tym co opowiadała mi o tobie Nati, myślałam że jesteś najwspanialszym facetem na ziemi. Za każdym razem kiedy wypowiadała twoje imię w jej oczach pojawiały się radosne iskierki. Kiedy dzwoniła do mnie z Brazylii i opowiadała jaki jesteś cudowny była szczęśliwa jak jeszcze chyba nigdy! I wiesz co?! Pewnie bym jej wierzyła do teraz, gdyby nie to co słyszałam wczoraj i widziałam dziś! Jesteś skończonym idiotą, skoro tak po prostu pozwoliłeś jej odejść i jeszcze sprawiłeś jej taką przykrość! Nat to moja przyjaciółka i nie pozwolę ci jej tak traktować!
-A jak ona się zachowała wobec mnie?! -Harry odzyskał głos i wydawał się na serio wściekły.-Zaprasza do domu byłego chłopaka i jeszcze go ściska na pożegnanie! Nie chcę nawet wiedzieć co robili w trakcie?!
-Po pierwsze nikogo nie zapraszała! Tom przyszedł sam i groził że zrobi scenę przed drzwiami, a jak zdążyłeś zauważyć stał tam wóz paparazzich. Mało tego; prawdopodobnie był też w Brazyli i was śledził! -wyglądał na bardzo zdziwionego -Nie wiesz tego bo Nat nie była tego pewna a nie chciała cię denerwować, ale widziała go kilkukrotnie. Od początku, kiedy Nat nas sobie przedstawiła wydawał mi się podejrzany a im bardziej go poznawałam tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu że coś z nim jest nie tak. Nic z tym nie robiłam bo myślałam że jest niegroźny.
-Co masz na myśli?
-Nie potrafię tego wyjaśnić, bo nie jestem psychiatrą, ale wydaje mi się że on jest troche.... niezrównoważony. Zawsze był chorobliwie zazdrosny o Nat. A kilka razy kiedy nie było jej w domu kiedy przychodził, robił bardzo dziwne rzeczy pod jej drzwiami...
-Po co mi to mówisz?-wrócił pan groźny.
-Po to żebyś zdał sobie sprawę z tego, że to nie jest typ człowieka który łatwo przyjmuje porażki i wydaje mi się że Nati też to wyczuwa. Nigdy się do tego nie przyzna, ale bała się go i nadal boi. Wydaje mi się że robił jej krzywdę... W jakiś sposób ją od siebie uzależnił, potrafił wpływać na jej psychikę i sprawiać że zawsze mu ulegała.
-Co mnie to obchodzi...-wzruszył ramionami i udawał obojętnego, ale wiedziałam że się przejął.
-Co cię to obchodzi? Właśnie ci powiedziałam że były facet Nat to świr i prawdopodobnie ją bił a ty twierdzisz że cię to nie obchodzi? Naprawdę jesteś taki ślepy??
-Skoro się go bała to czemu pozwoliła mu wejść? Czemu potem go dotykała? Przecież mówiła że mnie kocha!!! -ostatnie zdanie wykrzyczał i opadł ciężko na ławkę stojącą pod ścianę jednego z budynków. Usiadłam koło niego.
-Najwyraźniej miałeś idealne życie skoro nie wiesz. Dlaczego kobieta która jest bita przez męża nie potrafi go zostawić i odejść? Bo ma tak spaczoną przez niego psychikę, że myśli że to jej wina! On najpierw ją tłucze, a potem
zaczyna okazywać skruchę, ciepło i miłość. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się tak, jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Patrząc z zewnątrz na takie osoby można odnieść wrażenie, że są szczęśliwą, świeżo zakochaną parą. Dzięki takiemu zachowaniu kobieta wierzy że facet się zmienił, że pobicie było tylko jednorazowym incydentem i więcej się nie powtórzy i tak dalej... Aż do następnego razu. I tak właśnie było z Nat. Kiedy zorientowałam się że z Toma jest kawał sku**ysyna próbowałam namawiać ją żeby go zostawiła, żeby poszła na policję, cokolwiek! Jednak ona wszystkiemu zaprzeczała i twierdziła że nic się nie dzieje, że Tom jest kochany i w ogóle. Kiedy odszedł bardzo cierpiała, ale ja poczułam ulgę bo wiedziałam że w końcu jest bezpieczna.
-Nigdy mi o tym nie mówiła....
-Mi też nie Harry, ale nie jestem ślepa. Kiedy o nim rozmawiałyśmy zawsze mówiła w samych superlatywach. Nawet teraz udaje że nic złego się nie stało. W jej głowie zostały same dobre wspomnienia. Wszystkie inne skasowała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak wiem że się go boi. Wczoraj  zadzwoniła do mnie w środku nocy, właśnie wtedy kiedy on był u niej i prosiła żebym się nie rozłączała i w razie czego biegła z pomocą.
-Ale dlaczego go na koniec uściskała??
-Och, czy ma cię przepraszać za to że ma spaczoną przez niego psychikę i zbyt miękkie serce, przez co współczuje nawet takiemu h**owi jak Tom?!
Nie odpowiedział. Spuścił głowę i schował twarz w rękach.
-Kiedy wczoraj był u niej, płakał i błagał żeby mu wybaczyła. Znów obiecywał jej gruszki na wierzbie i przysięgał że wszystko będzie dobrze. Zawsze to na nią działało i myślał że teraz też się uda, ale się zawiódł. Powiedziała mu że kocha ciebie i nigdy do niego nie wróci. I właśnie dlatego wiem że to musi być prawda, skoro nie uległa Tomowi i jego choremu wpływowi na nią i nie bała się mu odmówić i powiedzieć prosto w twarz że kocha kogoś innego.
-Fuck! -zerwał się i walnął pięścią w ścianę za nami. -Ale ze mnie idiota!
-Nie zaprzeczam...-wzruszyłam tylko ramionami.
-Szczera jesteś...
-Do bólu.
-Co ja mam teraz zrobić? Tyle przeszła z tym kretynem a ja ją tak potraktowałem...
-Najlepsze co możesz zrobić w tej chwili to biec za nią i próbować ją przeprosić. O ile będzie chciała z tobą w ogóle rozmawiać.
-Masz rację. -powiedział i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
-Poczekaj -krzyknęłam za nim -idziemy w tym samym kierunku. Nie wiesz gdzie mieszka Nat, a ja mieszkam obok niej.
Szliśmy w milczeniu przez kilka minut. Kiedy byliśmy na miejscu skierowałam się do swoich drzwi a Harry stanął przed wejściem do domu Nat.
-Powodzenia. -odwróciłam się do niego kiedy już stałam na progu.
-Dziękuję ci Kate.- powiedział.
Uśmiechnęłam się na widok jego miny. Był bardzo zdenerwowany. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi.


*Natalie


Weszłam do domu zalana łzami. Nie mogłam zrozumieć, jak Harry może być wobec mnie taki okrutny?! Przecież kocham go nad życie! Czemu sądzi że jestem z nim dla kontraktu?
Rzuciłam torebkę na podłogę w przedpokoju, wbiegłam na górę i rozebrałam się szybko w mojej sypialni a potem weszłam pod prysznic.
Łzy wylewające się z moich oczu zmieszały się ze strumieniami gorącej wody spływającej po mojej twarzy. Poczułam się trochę lepiej, jakby woda zmywała mój ból. Powinnam się już chyba przyzwyczaić do tego, że osoby które kocham mnie ranią.
Kilka minut później siedziałam skulona na kanapie w salonie, owinięta tylko ręcznikiem, z mokrymi włosami i oglądałam jakiś denny film, który widziałam już kilkanaście razy. Starałam się skupić na aktorach aby nie myśleć o Harrym, ale było to trudne. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam powieki. Nagle poczułam się bardzo zmęczona i nie wiedząc kiedy, zasnęłam.


*Harry


Pukałem do drzwi ale Nat nie otwierała. Czyżby nie było jej w domu? Może poszła gdzieś indziej i nie wróciła jeszcze.
Odruchowo chwyciłem za klamkę, a drzwi ustąpiły. Otworzyłem je lekko i zajrzałem do środka; było ciemno, ale wydawało mi się że słyszę jakieś głosy z wnętrza domu.
-Nati! -krzyknąłem.
Nie usłyszawszy odpowiedzi, wszedłem powoli do środka.
Widok, jaki zastałem w salonie bardzo mnie rozczulił; Nat spała na kanapie zwinięta w kłębek. W mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia tych wszystkich wspólnie spędzonych nocy, kiedy zasypiała w moich ramionach, kiedy budziłem się obok niej i co noc widziałem ją pogrążoną we śnie obok mnie.
Cicho usiadłem obok niej i delikatnie poprawiłem kosmki mokrych włosów opadających jej na twarz.
Nagle ona usiadła szybko i patrząc nieprzytomnym wzrokiem dookoła, wymachiwała energicznie rękami próbując mnie odepchnąć, jakby się broniła.
-Nie, Tom! Proszę, nie rób tego! -krzyknęła.
Zrozumiałem wtedy, że wcale się jeszcze nie obudziła, tylko śpi i ma koszmar.
Chwyciłem jej ręce i próbowałem ją uspokoić.
-Spokojnie Nati. To ja. Jesteś bezpieczna kochanie!
Powoli zaczęła się uspokajać, aż w końcu popatrzyła na mnie przytomnie.
Wydawała się zaskoczona.
-Harry? -zauważyła że trzymam ją za ręce -Co ty tu robisz?
-Pukałem, ale nie otwierałaś więc wszedłem. -puściłem ją i odsunąłem się lekko -Chyba śniło ci się coś złego bo zaczęłaś się szarpać i krzyczeć.
-Możliwe, -chrząknęła zakłopotana -nie pamiętam co mi się śniło...
Wiedziałem że kłamie. Dokładnie pamiętała, tylko nie chciała powiedzieć tego głośno. Ja też postanowiłem nie naciskać i poczekać aż będzie gotowa żeby sama mi opowiedzieć wszystko co przeszła z Tomem.
-Po co przyszedłeś? -poprawiła ręcznik, którym była owinięta i założyła włosy za ucho.
-Chciałem z tobą porozmawiać. Tak szybko uciekłaś, że nie zdążyłem nawet zareagować...
-Zdążyłeś. Powiedziałeś wystarczająco dużo, żebym mogła się przekonać jaki jesteś naprawdę i co o mnie myślisz.
-To nie tak Nat... Ja myślałem.... Nie wiedziałem wszystkiego...
-A teraz już wiesz?
-Rozmawiałem z Kate i...
-Co Kate ci powiedziała? -przerwała mi i widziałem że wpadła w lekką panikę.
-Wytłumaczyła mi co się wczoraj naprawdę wydarzyło i trochę na mnie nakrzyczała. -nie miałem zamiaru mówić jej że wiem, co jej zrobił Tom. Chciałem dać jej czas.
-I dobrze zrobiła. Ale nie myśl sobie że po tym co powiedziałeś, przyjdziesz tu sobie tak po prostu, powiesz "przepraszam" i wszystko będzie po staremu.
-Wcale tak nie myślę... Chciałem cię tylko prosić żebyś nie rezygnowała z nas jeszcze. Przemyśl sobie to wszystko jeszcze raz i spróbuj mi wybaczyć. Pozwól mi to naprawić... Po prostu wiedz, że kocham cię nad życie i uwierz we mnie. Uwierz w nas i w to że nam się uda.
Widziałem jak w kącikach jej oczu zbierają się łzy. Przysunąłem się bliżej i delikatnie dotknąłem jej dłoni. Ku mojej radości, nie zabrała jej, ani się nie odsunęła.
-Nie wiem Harry... -wyszeptała -Nie wiem czy potrafię.
Nie, nie, nie! Tylko nie to!
-Nati proszę... -głos mi się załamał. Byłem gotów błagać ją na kolanach, byle tylko nie powiedziała że to już koniec między nami.
Wstała powoli i bez słowa podeszła do okna. Stała tak przez chwilę i patrzyła na ciemną już ulicę.
-Kochanie...
-Wiesz jak bardzo mnie to zabolało... -powiedziała nie odwracając się nawet.
-Wiem i bardzo cię przepraszam. -wstałem, ale bałem się podejść. Nie chciałem jej wystraszyć.
-Jak mogłeś sugerować coś takiego? Uważasz że byłabym do tego zdolna? -odwróciła się w moją stronę.
-Byłem wściekły, plotłem bez sensu.... -mówiłem błagalnym tonem i rozłożyłem ręce w geście bezradności.
-To cię w niczym nie usprawiedliwia! -wskazała na mnie oskarżycielsko palcem. -Dokładnie taki sam był Tom! -wybuchła -Zawsze kiedy nie odebrałam telefonu od niego, albo nie zastał mnie w domu, twierdził że na pewno mam innego i bzykam się z nim w każdym możliwym miejscu i czasie! Zrobiłeś to samo.
-Byłem wściekły, zrozum mnie. W tej gazecie insynuowali takie rzeczy... Byłem zazdrosny...
-I właśnie dlatego uważam że to nie ma sensu Harry... Gazety zawsze będą wypisywały jakieś bzdury żeby mieć sensację. Jesteś zbyt rozpoznawalną osobą, żeby przestali pisać o tobie i twoim życiu, a przy okazji o mnie. A skoro bardziej wierzysz im niż mnie, to ciągle będą między nami konflikty. -znów odwróciła się ode mnie, przeszła do kuchni i opadła ciężko na krzesło przy stole, chowając twarz w dłoniach. Płakała.
-I jeszcze jedno, -popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez i łamiącym się głosem powiedziała: -jak mogłeś pomyśleć że byłam z tobą dla pieniędzy z kontraktu? Czy dałam ci zbyt mało dowodów na to, jak mocno cię kocham?
Podszedłem i opadłem przed nią na kolana.
-Ja też cię kocham Nat. Bardziej niż cokolwiek i kogokolwiek innego! -chwyciłem jej dłonie i gładziłem delikatnie opuszki jej palców -I dlatego postanowiłem że odejdę z zespołu. -otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia -Jeśli to jedyny sposób, żeby być z tobą to zrobię to nawet jutro. Media przestaną się nami interesować i będziemy mogli być w końcu szczęśliwi.
-Przecież ty kochasz ten zespół! Kochasz być na scenie, występować!
-Ale ciebie kocham bardziej i zrobię wszystko żeby być z tobą skarbie. -mówiłem prawdę. Byłem gotowy na wszystko, byle tylko mnie nie zostawiła.
-Och, Harry... -rozszlochała się jeszcze bardziej i objęła mnie mocno za szyję. Wstałem i z ogromną ulgą chwyciłem ją w ramiona i uniosłem. Kiedy opadła z powrotem na podłogę zaczęła mnie całować; intensywnie i namiętnie. Jak mi tego brakowało! Jej dotyku, czułości, pocałunków, po prostu jej całej! Przytuliłem ją z całej siły, jakbym bał się, że znowu mi ucieknie. Nie zrobiła tego jednak! Kiedy odsunęła się ode mnie, pociągnęła mnie za ręce i ruszyła po schodach na piętro.
Kiedy weszliśmy do sypialni położyła się na łóżku i gestem ręki zaprosiła mnie do siebie. Kiedy ułożyłem się obok, wtuliła się we mnie jak dziecko.
-Bardzo za tym tęskniłam Harry... -delikatnie gładziła palcem moją twarz.
-Ja też skarbie. Nie chcę już zasypiać sam. Uwielbiam kiedy jesteś obok.
Uśmiechnęła się delikatnie, tak jak tylko ona potrafiła.
-Harry...
-Tak aniołku?
-Czy naprawdę mnie kochasz? Czy przysięgasz, że nie myślisz o mnie tego co dziś mówiłeś?
-Przysięgam Natalie! Obiecuję ci że już nigdy cię nie zranię i zanim uwierzę w jakiekolwiek plotki, spytam cię czy jest w nich choć odrobina prawdy.
-Kocham cię Hazz... -wyszeptała
-A ja ciebie. I dziękuję ci że ufasz mi tak bardzo, mimo że ja ci nie zaufałem.
-Zostaniesz dziś ze mną? -spytała.
-Oczywiście Nati... Najchętniej już nigdy bym cię nie zostawił nawet na sekundę.
-Wiesz... -zaczęła nieśmiało -Wczoraj wieczorem mówiłam ci przez telefon że wpadłam na pewien pomysł...
-Pamiętam. -uśmiechnąłem się -Jaki to pomysł?
-Nie chciałabym cię przestraszyć... I naprawdę zrozumiem jeśli będziesz uważał że to za wcześnie, lub po prostu nie będziesz chciał...
-Po prostu powiedz kochanie.
-Wiesz... Mój dom jest dość duży, a jak widzisz mieszkam tu sama... I tak pomyślałam że gdybyś chciał... Chociaż oczywiście nie musisz i naprawdę zrozumiem jeśli odmówisz, ale gdybyś jednak chciał, to mógłbyś się do mnie wprowadzić... -kiedy to powiedziała zawstydziła się i zakryła twarz rękoma. Bardzo mnie to rozbawiło,a jednocześnie nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
Podniosłem się lekko i oparłem na łokciu, zwracając się w stronę Nati.
-Naprawdę? -nie dowierzałem.
Popatrzyła na mnie przez palce i pokiwała lekko głową.
-Oczywiście że tak Nati! -objąłem ją mocno i wciągnąłem na siebie. -Strasznie się cieszę!
-Naprawdę? -spytała nieśmiało.
-Naprawdę! Szczerze mówiąc miałem zamiar ci zaproponować to samo. -uśmiechnąłem się szeroko -Z tym że myślałem o tym, żebyśmy kupili gdzieś wspólny dom i zamieszkali razem, ale skoro wymyśliłaś takie rozwiązanie, to z kupnem domu możemy się na razie wstrzymać, przynajmniej do ślubu.
-Jeszcze z tego nie zrezygnowałeś? -zaśmiała się.
-Nie, i nie zrezygnuję dopóki się z tobą nie ożenię!
-Uwielbiam cię wariacie! -pocałowała mnie w czubek nosa i zsunęła, kładąc obok mnie.
-Idziesz już spać? -spytałem.
-Chyba tak... Jestem trochę zmęczona. Miałam ciężki dzień... -popatrzyła na mnie znacząco i uśmiechnęła się lekko.
-Czy w takim razie mogę skorzystać z prysznica, zanim też zasnę?
-Czuj się jak u siebie. -powiedziała wesoło.
-Już nie mogę się doczekać.

Kilka minut później wyszedłem z łazienki świeży i pachnący damskim żelem pod prysznic. Natalie już spała. Widocznie dzisiejszy dzień naprawdę bardzo ją wyczerpał. Położyłem się delikatnie obok niej i objąłem ją ramieniem. Byłem taki szczęśliwy! Moja mała dziewczynka, mój największy skarb znów śpi obok mnie, znów jest spokojna i uśmiecha się przez sen. Tak bardzo mi jej brakowało... Nawet nie chciałem myśleć, że niewiele brakowało a przez własną głupotę mogłem stracić to co miałem najcenniejsze.
Wtuliłem twarz w jej miękkie włosy i ukojony jej zapachem zasnąłem spokojny i rozluźniony z radością wyczekując kolejnego dnia, bo wiedziałem że obudzę się obok Natalie, obok mojej przyszłej żony...