I'll take you to another world

I'll take you to another world

piątek, 3 stycznia 2014



21.


*Natalie


-Ekhem... -Viki patrzyła na mnie wyczekująco tupiąc nogą. -Może byś mnie przedstawiła?
-Przepraszam... -uśmiechnęłam się i oderwałam od Harrego, jednak nadal ściskając mocno jego dłoń. -Viki, to jest Harry. Harry to jest Viki, moja przyjaciółka z liceum.
-Miło mi cię poznać. -Harry wyciągnął dłoń do brunetki i słodko się zaśmiał na widok jej miny.
Dziewczyna z niedowierzaniem uścisnęła rękę Hazzy i uroczo się zaczerwieniła.
-Czy jesteś "tym" Harrym? Tym od Louisa, Nialla i reszty?
-Tak, to ja. -chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął władczym gestem.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś? -Viki wyszeptała mi do ucha, kiedy szliśmy w stronę stołu z napojami.
-Nie chciałam robić szumu.-uśmiechnęłam się przepraszająco, -A poza tym przecież mówiłam ci o nim wiele razy, pominęłam tylko nazwisko. Cała reszta jest najszczerszą prawdą.

Kiedy staliśmy w kącie pokoju, popijaliśmy drinki i rozmawialiśmy, kątem oka zauważyłam Patrycję. Siedziała tam gdzie ją zostawiłam i z ożywieniem o czymś rozmawiała z resztą swojej ekipy, zerkając co chwilę na mojego partnera. Domyślałam się nad czym tak debatują, a moje podejrzenia potwierdziły się kiedy jedna z jej przyjaciółek wstała i została popchnięta w naszą stronę. Idąc ruda oglądała się niepewnie na blondynę, a tamta gestem ręki nakazała jej iść dalej.
-P-przepraszam, -wydukała kiedy już stała naprzeciw mnie, czerwona jak piwonia, -to twój facet Natka?
-Tak. -odpowiedziałam krótko, popijając kolejny łyk drinka, zrobionego przez Harrego.
Popatrzyła na mnie i na niego. Hazz uśmiechał się uprzejmie nie rozumiejąc kompletnie o czym mówimy i objął mnie w pasie.
-Wiesz, jest bardzo podobny do takiego chłopaka z jednego zespołu... -dukała dalej czekając na moją reakcję.
-Serio? -prychnęłam kpiąco i pociągnęłam kolejny łyk. -A z jakiego?
-Tego który tak lubi Patka-One Direction... -kręciła swoje loki na palcu i stawała się coraz bardziej pąsowa.
-To słaba z niej fanka, skoro nie poznała go od razu! -Viki nie wytrzymała i wtrąciła się do rozmowy.
-Ale jak to? -czerwonowłosa wydawała się coraz bardziej zagubiona.
-Bo to właśnie on. TEN Harry z TEGO One Direction. -przyjaciółka dotknęła ramienia Hazzy z dziką satysfakcją w oczach.
-Wow... -koleżanka Pat spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. -Ale czad... -błyskotliwością dorównywała swojej idolce-Pat.
-Hej. -Harry na widok jej świdrującego spojrzenia postanowił się przywitać.
-H-hej. -zająknęła się, znowu poczerwieniała, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem wróciła do blond jędzy.
Kiedy tylko usiadła z powrotem na swoje miejsce, została zasypana gradem pytań na które z ożywieniem i ekscytacją odpowiadała, a mina Pat kiedy słyszała kolejne newsy stawała się coraz bardziej komiczna. Miałam ogromną satysfakcję kiedy je obserwowałam. Blondi kręciła głową z niedowierzaniem i teraz już bezczelnie gapiła się na nas nie starając się nawet stwarzać pozorów. Wiedziałam, że za wszelką cenę chciałaby udowodnić że to nie TEN Harry, że ja tylko udaję, albo że wynajęłam klona żeby jej dopiec, ale wiedziałam też, że nie podejdzie żeby to sprawdzić bo gdyby jednak okazało się że nie ma racji, to byłaby to chyba jej największa życiowa porażka. Wyraz jej twarzy zaczął się zmieniać w złość. Zobaczyłam jak wyciąga z torebki tablet i domyśliłam się co ma zamiar zrobić-wpisać moje nazwisko w Google, razem z nazwiskiem Harrego. O tak kochana, zrób to!
Przyglądanie się jej bezsilnej złości i niedowierzaniu kiedy wyskoczyły jej dziesiątki naszych wspólnych zdjęć było jak miód dla mojej duszy. Pierwszy raz w życiu Pati nie mogła znaleźć pretekstu żeby mi dopiec. Wiedziała że mam kasę, dobrą pracę, własny dom i wspaniałego faceta i było jej z tym cholernie źle. Jej twarz mówiła wszystko.
To mi wystarczyło na dobre zakończenie wieczoru. Zanim atmosfera zdążyła się bardziej zagęścić, podziękowałam Viki za gościnę, pożegnałam się z resztą znajomych i razem z Harrym wyszliśmy na zewnątrz.

-Wracamy do domu? -spytał Harry kiedy już siedzieliśmy w aucie.
-Wiesz... Może wpadlibyśmy jeszcze do jakiegoś sklepu po drodze? Kupiłabym jakieś przekąski na wieczór.
-Jak sobie życzysz księżniczko. -mój przystojniak uśmiechnął się uroczo i ruszył powoli w stronę bramy wyjazdowej, -Ale mów mi gdzie mam jechać, bo bez nawigacji zgubiłbym się już na lotnisku.

Godzinę później siedzieliśmy w salonie oświetlonym tylko lampkami na choince i ogniem w kominku razem z moimi rodzicami. Reszta gości wróciła już do swoich domów, chociaż podobno Sara, Oliwia i Weronika (moje młodsze kuzynki) chciały jeszcze poczekać aż wrócę z Harrym, bo bardzo chciały lepiej go poznać. Ogromnie się cieszyłam, że wcześniej nie powiedziałam im kim jest mój chłopak, bo nie dałyby mi spokoju przez całe święta.
-Pięknie razem wyglądacie... -moja mama siedziała w fotelu naprzeciwko nas z filiżanką herbaty w dłoni i przyglądała nam się z uśmiechem.
Harry objął mnie ramieniem i pocałował delikatnie czubki moich palców. Zarzuciłam nogi na jego kolana i oparłam głowę o jego ramię.
-Jak dobrze widzieć cię taką szczęśliwą kochanie. -tata też zauważył że nie mogę przestać się uśmiechać kiedy mam mój skarb obok siebie.
-Musisz być naprawdę dobrym człowiekiem Harry. Natalia już dawno nie była taka radosna.
-Jest cudowny i kochany mamo, -popatrzyłam brunetowi w oczy, -przy nikim nie czułam się jeszcze tak dobrze i bezpiecznie.
Harry zrobił zawstydzoną minę i wyszczerzył zęby.
-Opowiedzcie nam dokładnie jak się poznaliście. -mama prosiła o to uparcie odkąd wróciliśmy.
Nie wiedziałam czy Harry miałby coś przeciwko powiedzeniu prawdy moim rodzicom, więc wolałam unikać tego tematu.
-Poznaliśmy się w raczej mało romantycznych okolicznościach... -Harry popatrzył na mnie, a ja bardzo zaskoczona ścisnęłam jego dłoń. Mrugnął do mnie porozumiewawczo i wyszeptał: "jest ok, kotku".
-Dlaczego? -tata wydawał się zaciekawiony.
-Nati pewnie państwu mówiła, że jej szef podpisał kontrakt, według którego miała razem z dwiema innymi dziewczynami śpiewać w naszym chórku?
-No tak. -mama odstawiła filiżankę na stolik.-Myślałam że właśnie wtedy się poznaliście...
-Bo mniej więcej tak było. Z tą różnicą, że to śpiewanie miało być tylko przykrywką do czegoś bardziej skomplikowanego... -popatrzył na mnie czekając na moją reakcję. Skinęłam lekko głową -Nat miała w kontrakcie zapisane, że ma udawać moją dziewczynę.
-Słucham? -tata aż wyprostował się w fotelu i zmarszczył brwi.
-Tak tato, Harry mówi prawdę. -uśmiechnęłam się smutno -Po sieci krążyło wiele plotek i spekulacji na temat tego, że Hazz jest gejem, -zachichotałam na widok min rodziców, -ponieważ bardzo dobrze dogaduje się z Lou, jednym z chłopaków z zespołu i zrobiono im kilka zdjęć na których fanki dopatrzyły się "wielkiego uczucia" między nimi.
-Ale skoro jesteś gejem to jak...? wy...? -mama patrzyła na nas wielkimi oczami.
-Nie jestem gejem. -zaśmiał się Harry, -Jestem w stu procentach hetero i szaleńczo kocham państwa córkę.
-To widać kochanie. -mama posłała mu łagodne spojrzenie, -I dlatego byłam bardzo zaskoczona.
-Ok, ale czemu się na to w ogóle zgodziliście? -spytał tata.
-Wiesz, obydwoje mamy kontrakty, według których mamy robić co nam każą... -wzruszyłam ramionami.
-Na początku ani ja, ani Nat nie byliśmy pozytywnie nastawieni do tego pomysłu  a co za tym idzie do siebie nawzajem.
Zaśmiałam się.
-O tak... Warczeliśmy na siebie nawzajem i doszukiwaliśmy się spisku z przeciwnej strony. -poklepałam bruneta po kolanie, -Jednak z biegiem dni coś zaczęło nas do siebie ciągnąć.
-I tak ciągnęło, aż zamieszkaliśmy razem.
Ups... "Zapomniałam" wspomnieć rodzicom że Harry mieszka u mnie...
-Już? -mama aż zapiszczała z wrażenia.
-Emmm... -nie wiedziałam co powiedzieć, -No tak...
-I bardzo dobrze. -tata wzruszył tylko ramionami. Popatrzyłam na niego zdziwiona. -Przynajmniej w końcu nie mieszkasz już sama i nie muszę się o ciebie martwić.
-Patrząc na to z tej strony... -mama wydawała się intensywnie nad czymś zastanawiać, -Masz rację...
-Och... -wstałam i podeszłam uściskać ich oboje, -Jesteście najlepsi.


*Harry


Pół godziny później zostaliśmy z Nat sami. Siedzieliśmy na kanapie, wtuleni w siebie, patrzyliśmy na ciepłe płomienie w kominku i popijaliśmy herbatę z cytryną, a za oknem padał śnieg. Czułem się tak błogo i beztrosko jak już dawno się nie czułem.
-Kocham cię Harry... -wyszeptała Nat przy moim uchu.
Przeniosłem wzrok na nią i zobaczyłem jej słodki, delikatny uśmiech i te zabójczo niebieskie oczy, które patrzyły na mnie z taką miłością...
-Wiem skarbie, -cmoknąłem ją w nos, -ja ciebie też kocham.
Coś mi się wtedy przypomniało.
-Mam coś dla ciebie kotku. Poczekaj tu chwilkę, zaraz wracam.
Pobiegłem cicho na górę do pokoju Nat, gdzie zaniosłem bagaże po przyjeździe i wyciągnąłem z walizki mały pakunek.
Kiedy wróciłem do salonu, Nati nadal siedziała na kanapie.
-Proszę. Miałem ci to dać kiedy wrócimy do Londynu, ale skoro jesteśmy tu teraz... -podałem jej zawiniątko.
Uśmiechnęła się ciepło, odłożyła je na stolik i wstała. Podeszła do kominka i podniosła leżące na nim pudełko.
-Też coś dla ciebie mam. -wręczyła mi je i pocałowała delikatnie w usta.
Rozpakowywaliśmy swoje prezenty zerkając na siebie nawzajem co chwilę.
Nat skończyła pierwsza i otworzyła pudełko w którym były dwie obrączki.
-Są przepiękne Harry... -oglądała je nie wyjmując, -Domyślam się, że jedna jest dla ciebie.
Zaśmiałem się.
-Dokładnie. -wziąłem pudełko z jej delikatnych dłoni i wyjąłem obie obrączki.-Przyjrzyj im się dobrze.
Nati wzięła je do ręki i zaczęła obracać w palcach oglądając je dokładnie.
-"2014.08.22 Rio de Janeiro" -przeczytała grawer po wewnętrznej stronie. -Och, Hazz... -jej oczy się zaszkliły.
Uwielbiam ją. Nie pytała co to za data, co znaczy. Wiedziała. Pamiętała, tak jak ja, że dokładnie tego dnia i w tym miejscu pierwszy raz powiedziała mi że mnie kocha.
-Tak strasznie cię kocham skarbie... -przytuliła się do mnie i mocno pocałowała.
Uwielbiałem kiedy wyznawała mi miłość. Mówiła to tak, że ani chwili nie wątpiłem w szczerość jej słów. Chociaż nawet gdyby tego nie mówiła i tak nie miałbym wątpliwości co do jej uczuć do mnie. Za każdym razem gdy na mnie patrzyła, gdy delikatnie odgarniała włosy z mojego czoła albo gdy poprawiała mi kołnierzyk koszuli przed wyjściem z domu robiła to z taką czułością i oddaniem, że z każdym dniem dziękowałem Bogu że mi ją dał. Że to właśnie mnie wybrał dla niej, a ją dla mnie...
-Nie rozpakujesz? -spytała, ocierając łzę spływającą po jej policzku.
Podniosłem pudełeczko, które odłożyłem aby ją uściskać i znów zacząłem rozrywać ozdobny papier. Nat obserwowała mnie z ciekawością.
Kiedy skończyłem na moją dłoń wypadł piękny, otwierany złoty
zegarek na łańcuszku. Był bardzo męski, ale jednocześnie delikatny i zanim się go nie otworzyło, ciężko było się domyślić że to nie zwykły wisiorek. W środku natomiast, po jednej stronie znajdował się zegarek, a na drugim "skrzydełku" za szkiełkiem Nati umieściła nasze wspólne zdjęcie, oczywiście pomniejszone. Przyglądałem się mojemu prezentowi z zachwytem.
-I jak? -Nati przysunęła się do mnie nieśmiało.
-Jest piękny kochanie. -pocałowałem ją w czoło z wdzięcznością.
-Obejrzyj go dokładnie... -zaśmiała się.
Obróciłem zegarek w dłoni i na odwrocie zobaczyłem wygrawerowany ładnym, pochyłym pismem napis: "Rio de Janeiro, 2014.08.21". Nie mogłem w to uwierzyć. Popatrzyłem na Nati szeroko otwartymi oczami.
-Właśnie wtedy... -zaczęła,
-Pierwszy raz powiedziałem ci, że cię kocham.
Uśmiechnęła się i uniosła brwi.
-Czy już ci mówiłem że jesteś wspaniała? -chwyciłem ją w ramiona i przycisnąłem do kanapy swoim ciałem.
-Raz, może dwa... -zrobiła zamyśloną minę a potem zachichotała.
Odgarnąłem jej włosy z twarzy i lekko złożyłem pocałunek na jej ustach.
-Czy naprawdę czytamy sobie w myślach, czy podejrzałaś mój prezent? -spytałem kiedy znów usiedliśmy wtuleni w siebie przed kominkiem.
-Pomyślałabym że to ty podejrzałeś mój, ale odbierałam go w drodze na lotnisko, kiedy ty byłeś już w Holmes Chapel.
-W takim razie to tylko kolejny dowód na to, że idealnie do siebie pasujemy. -podsumowałem to kolejnym buziakiem.
-I bez tego to wiedziałam.
Włożyłem na szyję prezent od Nat.
-Pasuje ci. -uśmiechnęła się i wzięła do ręki obrączki.
Włożyła tę większą na kciuk, a mimo to spadła jak tylko opuściła dłoń.
-Wnioskuję, że ta jest twoja. -podała mi ją z uśmiechem.
Wsunąłem ją szybko na palec i wziąłem od Nati tą drugą. Przysunąłem się, chwyciłem jej rękę i delikatnie włożyłem obrączkę na serdeczny palec jej lewej dłoni.
-Kocham cię ponad wszystko Natalie.
-A ja ciebie Harry. -uniosła rękę i przyglądała się pierścionkowi. -Wiesz co będzie jak ktoś się zorientuje, że nosimy takie same, w dodatku złote obrączki? -uśmiechnęła się do mnie i założyła nogi na moje.
-Pojawią się plotki, że wzięliśmy potajemny ślub. -powiedziałem rozbawiony.
-No właśnie. I co wtedy?
-Niech sobie myślą co chcą. Gdyby to zależało tylko ode mnie, mógłbym się z tobą ożenić nawet jutro.
Popatrzyła na mnie i znów się zaśmiała.
-Wstrzymajmy się z tym jeszcze kochanie.
-Wiem, wiem... -wzruszyłem ramionami. -Ale i tak nie mogę się doczekać.
-Mój ty kochany, niecierpliwy wariacie... -poczochrała moje włosy.
-Twój już na zawsze. -wsunąłem dłonie pod bluzkę i głaskałem delikatnie jej plecy a ona zamruczała cicho jak kotka.
Spędziliśmy tak resztę wieczoru, wtuleni w siebie, ciesząc się po prostu swoją obecnością. To były najpiękniejsze "prawie święta" jakie kiedykolwiek przeżyłem. A wiedziałem, że były to tylko pierwsze z wielu, które były przed nami i to sprawiło że byłem jeszcze bardziej szczęśliwy.
Moje życie stało się takie wspaniałe odkąd poznałem tę kobietę. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Christian nie wpadł na ten pomysł z udawanym związkiem. Prawdopodobnie nigdy nie poznałbym Nat, nie czułbym tego, co czuję teraz... Nie przeżyłbym tych wszystkich wspaniałych chwil, które przeżyłem z nią... Tak... Ten facet ma jednak czasem dobre pomysły i dzięki mu za to, bo dzięki niemu mam teraz najcudowniejsze życie jakie tylko mogłem sobie wymarzyć...

środa, 1 stycznia 2014

20.


*Harry, kilka miesięcy później.


Otworzyłem drzwi naszego domu i wszedłem do środka. Powitała mnie głucha cisza. Byłem troszkę zawiedziony... Wróciłem właśnie z Holmes Chapel, gdzie spędziłem Boże Narodzenie. Niestety bez Nati. Oczywiście chciałem żeby pojechała ze mną, a ona chciała żebym pojechał z nią do Polski, jednak nie doszliśmy do porozumienia i każde pojechało samo w swoje rodzinne strony. Moja rodzina była rozczarowana że jej nie poznali, ale obiecałem że wpadniemy w najbliższym możliwym terminie. Miałem zostać w "drugim domu" do Sylwestra, ale tak bardzo tęskniłem za Nati, że postanowiłem zrobić jej niespodziankę. To było nasze pierwsze tak długie rozstanie odkąd zamieszkaliśmy razem. Co prawda kilka razy Nat wyjeżdżała beze mnie na jakieś pokazy i sesje, ale zazwyczaj były to dwa, góra trzy dni. Na szczęście kiedy jechaliśmy w trasę zawsze jechała ze mną; w końcu śpiewała w naszym chórku. Tym razem nie widziałem jej od tygodnia, bo wyjechałem już dwudziestego, ona z resztą też. Wręcz szalałem z tęsknoty i postanowiłem nie zadręczać się dłużej.
Wszedłem do sypialni, wypakowałem kilka rzeczy i zapakowałem jakieś czyste ubrania oraz prezent, który miałem wręczyć Nati kiedy wróci, złapałem kluczyki od auta i zamknąłem dom. Jechałem na lotnisko chyba z prędkością światła, bo wiedziałem że z każdym przejechanym kilometrem jestem coraz bliżej niej.

Kiedy wysiadałem z samolotu założyłem kaptur i ciemne okulary; wolałem żeby nikt nie wiedział że tu jestem. Nie chciałem tłumu paparazzi chodzących za mną krok w krok bo wtedy nici z niespodzianki.
Po szybkim załatwieniu formalności związanych z wynajęciem auta, jechałem w stronę domu mojej Ukochanej (a przynajmniej tak mówiła nawigacja). Cholernie nie lubię jeździć po prawej stronie jezdni, zawsze ciężko jest mi się przestawić kiedy jestem w kraju z ruchem prawostronnym, ale byłem gotowy na wiele aby tylko jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Adres rodziców Nati miałem od Kate. Odkąd poznaliśmy się lepiej bardzo ją polubiłem i ona też chyba się w końcu do mnie przekonała.

Kiedy dotarłem zapadał już zmrok. Zaparkowałem na podjeździe dużego domu. Wyglądał jak z bajki.
Moi przyszli teściowie mieszkali na obrzeżach Warszawy, więc w okolicy było dużo drzew, które były pokryte szronem, a całe otoczenie jak i sam dom pokrywała spora warstwa śniegu. Dom był piętrowy, ale bardzo zgrabny i ozdobiony świątecznie a we wszystkich oknach na parterze świeciło się światło i widać było krzątające się osoby a z komina unosił się jasny dym. Ten widok wprawił mnie znowu w świąteczny nastrój i miałem ochotę założyć mój czerwony Bożonarodzeniowy sweter, który dostałem od mamy.
Lekko oszołomiony pierwszym wrażeniem podszedłem do drzwi i nieśmiało zapukałem. Miałem nadzieję, że za chwilę zobaczę w nich Nati, jednak kobieta która mi otworzyła na pewno nią nie była. Miała jednak w swojej twarzy coś, co sprawiło że od razu zrozumiałem że to jej mama.
-Emmm... Good evening... -dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że nie znam polskiego, a nie wiedziałem czy jej rodzice mówią po angielsku...
-Harry! -mama Nat krzyknęła na mój widok i nie czekając na moją reakcję wciągnęła mnie do środka i serdecznie uściskała. -Natalka ciągle o tobie mówi! Bardzo się stęskniła, ale nie uprzedzała że nas odwiedzisz! Tak się cieszę! -ku mojej wielkiej uldze pani Dobrzanski odpowiedziała mi płynną angielszczyzną.
-Ja... -wydukałem kiedy już uwolniłem się z uścisku, -Nat nie wiedziała że przyjadę. To miała być niespodzianka...
Rozejrzałem się dokoła; w środku dom był tak samo przytulny jak wydawał się z zewnątrz. Staliśmy w otwartym korytarzu, z którego widać było salon i kuchnię. Ludzie siedzący w salonie przyglądali mi się z zaciekawieniem.
-Natka na pewno się ucieszy! Teraz jej nie ma, wyszła z koleżankami, ale chodź do salonu-przedstawię cię reszcie rodziny.
Pociągnęła mnie za rękę i weszliśmy do dużego pokoju, w który paliło się w kominku, a wokół niego siedziało dziewięć osób; trzech mężczyzn, trzy kobiety i trzy dziewczyny w wieku na oko szesnastu lat, które na mój widok zaniemówiły i szeroko otworzyły oczy ze zdziwienia.
-Spójrzcie kochani kto nas odwiedził! -mama Nat mówiła po angielsku, ale wszyscy wydawali się ją rozumieć. Wtedy dotarło do mnie, że Nati mówiła przecież że jej rodzice prowadzą też międzynarodowe interesy, więc dziwne by było gdyby nie znali mojego języka, a reszta rodziny widocznie też miała jakiś motyw aby go znać. -To jest Harry, ten o którym Natalia mówiła przez całe święta! -kobieta się zaśmiała a reszta towarzystwa jej wtórowała.
-Bardzo się cieszę że wreszcie mogę poznać cię osobiście. -jeden z mężczyzn, wysoki, postawny i bardzo elegancki wstał, podszedł i uściskał mnie równie ciepło co teściowa. -Jestem ojcem Natalii.
-Też się cieszę że państwa poznałem... -powinienem być przyzwyczajony do wścibskich spojrzeń, jednak kiedy tak stałem na środku salonu w domu Nat, a jej najbliżsi obserwowali każdy mój ruch czułem się bardzo niezręcznie. Jeszcze nigdy nie poznałem rodziny żadnej z moich ex.
-Ty jesteś Harry Styles? -jedna z nastolatek w końcu przemówiła.
-Emm... Tak, to ja.
-Dlaczego Nati nie powiedziała nam że chodzi o TEGO Harrego? -to pytanie skierowała do mamy Nat.
-Prawdopodobnie dlatego, że nie chciała żebyście się zbytnio ekscytowały. -ojciec mojej wybranki uśmiechnął się do nich z przekąsem. -No ale chyba nie będziemy tu tak stać? Zjesz coś Harry? Może chciałbyś się czegoś napić?
-Bardzo dziękuję, ale chciałbym jak najszybciej zobaczyć Nat. -uśmiechnąłem się przepraszająco, -Nie tylko ona bardzo tęskniła. -jej rodzice wesoło pokiwali głowami ze zrozumieniem,-Czy wiedzą państwo gdzie mogę ją znaleźć?
-Jest na spotkaniu ze znajomymi z liceum w domu u jednej z jej przyjaciółek. Poczekaj chwilkę, zapiszę ci adres.

Kilka minut później jechałem według wskazówek nawigacji w poszukiwaniu mojego skarbu.


*Natalie


Siedziałam na kanapie w domu Viki, mojej najlepszej przyjaciółki z liceum i przeklinałam w duchu że dałam się namówić na to wyjście. Było tu chyba z pięćdziesiąt osób z mojej starej szkoły i bardzo się cieszyłam że mogę ich zobaczyć, ale gdybym wiedziała że będzie tu też ta jędza Pati, to wolałabym zostać w domu z rodziną. Jak ja jej nie cierpię! To jedna z tych plastikowych lal, która udaje słodką i milutką, ale tak naprawdę tylko szuka sposobu żeby ci dogryźć, ubliżyć i upodlić. Te jej teksty typu: "śliczna torebka kochanie! Pasuje do tych tanich butów, które masz dziś na sobie!" Na każdym kroku stara się udowodnić że jest lepsza, bogatsza i w ogóle och i ach! Kiedyś miałam przez nią kompleksy, teraz wiem że nie mam powodów a mimo to jej nie trawię! Teraz, kiedy dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że mam na koncie więcej kasy niż ona w życiu widziała i że robię karierę jako modelka, stała się jeszcze bardziej zazdrosna niż do tej pory i za wszelką cenę stara się mnie upokorzyć. Dziś jak tylko weszłam podeszła do mnie ostentacyjnie za rękę ze swoim facetem i niby przyjaźnie uściskała, ale nie omieszkała dodać: "Natka, jak dawno cię nie widziałam. Dobrze że jesteś! To jest Mati, mój facet. A ty co? Znowu sama?", a potem kiedy siedziałyśmy na kanapie w grupie wielu znajomych wypytywała mnie o wszystko. Komuś, kto jej nie zna mogłoby się wydawać że po prostu jest ciekawa co się ze mną działo odkąd wyjechałam, ale ja wiedziałam że tak naprawdę szuka czegoś do czego mogłaby się przyczepić. Na całe szczęście, gazety w Polsce nie publikowały tych wszystkich "błyskotliwych" artykułów o mnie i Harrym, i znajomi nic o nas nie wiedzieli więc przynajmniej tego tematu nie podejmowała. Nie obeszło się oczywiście bez pytań o to ile zarabiam, gdzie i jak mieszkam i czy mam faceta.
-Tak Pat, mam faceta i mieszkamy razem.
-Naprawdę? -widać było że właśnie znalazła nowy temat. Mogłam powiedzieć że jestem sama, ale czemu miałabym się wstydzić związku z Harrym.
-Naprawdę.
-Długo się znacie? Szybko się do niego wprowadziłaś? -widziałam w jej oczach te wredne rozbłyski.
-Pół roku. I to on wprowadził się do mnie. -odpowiadałam krótko i ukradkiem ściskałam rękę Viki, która siedziała obok mnie i też dobrze znała Pat.
-Uuu... Nie za szybko na taką decyzję? -chytry uśmieszek nie znikał z jej twarzy.
-Mam dwadzieścia lat, on też. Jesteśmy dorośli i się kochamy więc chyba mamy prawo robić to, na co mamy ochotę.
-No tak, tak. Oczywiście... -rozejrzała się dokoła sprawdzając czy wszyscy nas słuchają. -Skoro tak się kochacie, to czemu nie ma go tutaj? Nie spędzaliście świąt razem?
-Nie, nie spędzaliśmy. On jest u swoich rodziców a ja w Polsce.
-A tak w ogóle to anglik czy polak?
-Anglik. -zacisnęłam zęby i wciągnęłam duży łyk wina, bo miałam ochotę jej przyłożyć.
-Jak się poznaliście?
-Przez moją pracę.
-Też jest modelem?
-Nie.
-A czym się zajmuje?
-Przepraszam cię, ale muszę do toalety.-nie wytrzymałam -Viki, mogę cię prosić?
Przyjaciółka wstała i wyszła za mną.
-Nie wytrzymam z tą kretynką! -wybuchłam jak tylko zniknęłyśmy z oczu blondyny.
-Widzę... Przepraszam cię Natka, gdybym wiedziała że Mateusz ją przyprowadzi to nie zapraszałabym go.
-Nie mam do ciebie pretensji, -oparłam się o ścianę w przedpokoju. -po prostu działa na mnie jak płachta na byka.
-Po prostu jej unikajmy. Albo powiedz jej że twój facet jest multimilionerem i ją zatka. -Vika się zaśmiała. Gdyby wiedziała jak blisko jest prawdy... Ona też nie wiedziała kim jest mój mężczyzna.
-Wybieram pierwszą opcję.
Wróciłyśmy do dużego salonu i skierowałyśmy się z stronę stołu z napojami. Kiedy przechodziłyśmy niedaleko wiedźmy i jej kółka wzajemnej adoracji usłyszałam jak rozbawiona mówi: "...albo jej facet jest bezrobotny i ona go utrzymuje, albo wcale nie ma żadnego faceta. Widzieliście jak uciekła kiedy zaczęłam o niego pytać? Hahaha..."
Wredna suka!
-Spokojnie Natka, -przyjaciółka dotknęła mojego ramienia. -ona próbuje cię ośmieszyć. Jeśli się wściekniesz, dasz jej kolejny powód.
Wiedziałam że ma rację. Ale miałam przeogromną ochotę podejść do Patrycji, złapać za te jej blond kudły i walnąć jej twarzą o ścianę!
Kiedy właśnie wizualizowałam sobie tę scenę zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Sprawdzę kto to i zaraz wracam Natka, a ty postaraj się uspokoić! -Viki poszła do drzwi a ja odwróciłam się tyłem do Pat i jej towarzystwa i zaczęłam nalewać sobie do szklanki wódki i soku cytrynowego. Kiedy już pociągnęłam pierwszy uspokajający łyk usłyszałam swoje imię.
-Natka... -obejrzałam się w stronę wejścia do salonu, skąd wołała mnie Viki. Wyglądała dziwnie... W pierwszej chwili się przestraszyłam. I chyba nie tylko ja, bo wiele par oczu skierowało się na nią. -Natka, ktoś do ciebie... -powiedziała.
Byłam zaskoczona. Przecież tata miał odebrać mnie koło północy, więc kto mógłby mnie teraz szukać? Moje rozmyślanie przerwał najpiękniejszy widok jaki mogłam sobie wtedy wymarzyć; wysoki, przeprzystojny brunet, z zaczerwienionym od mrozu nosem i policzkami wszedł do pokoju za moją przyjaciółką i nieśmiało się uśmiechnął. Myślałam że oszaleję ze szczęścia! Odstawiłam szklankę na stół, podbiegłam i rzuciłam mu się na szyję. Przytuliłam go z całych sił i wciągnęłam w nozdrza ten, tak dobrze mi znany, cudowny zapach-zapach Harrego! Nie obchodziło mnie jak się tu znalazł ani że gapi się na nas jakieś pięćdziesiąt osób. Najważniejsze że miałam go przy sobie! Że mogłam znowu go objąć, pocałować i po prostu z nim być! Mój kochany...