I'll take you to another world

I'll take you to another world

niedziela, 16 lutego 2014

22.


*Harry


Dni w domu rodziców Nat mijały bardzo szybko. Zanim zdążyłem się zorientować był 31 grudnia-Sylwester.
-Którą wybrać? -Nati stała przede mną w samej bieliźnie i trzymała w rękach dwie sukienki.
-Czerwoną. Zdecydowanie. -wyszczerzyłem zęby na myśl o tym, jak seksownie będzie w niej wyglądała.
-Też tak sądzę. -przytaknęła i odrzuciła małą czarną na łóżko obok mnie, a czerwoną zaczęła wkładać ostrożnie, uważając żeby nie zniszczyć misternie ułożonej fryzury i makijażu.
-A Ty co zakładasz? -spytała siadając mi na kolanach.
-Nic. -zaśmiałem się i założyłem jej kosmyk włosów za ucho.
-Dla mnie bomba. -cmoknęła mnie w nos i wstała sięgając po szpilki, które wsunęła na drobne stópki.

Chwilę później siedziałem już w samochodzie i czekałem jeszcze na  Natalie, która wróciła po torebkę. Mieliśmy jechać na imprezę do Viki. Moja ukochana na początku się opierała, bo twierdziła że będzie tam ktoś, za kim nie przepada, ale po moich namowach uległa. Chciałem tam jechać, choćby dlatego żeby przez jeden wieczór poczuć się jak normalny facet. Wiedziałem że na początku moje pojawienie może wywołać małe zamieszanie, jednak w tak kameralnym gronie po chwili się zazwyczaj uspokaja i resztę wieczoru będziemy mogli spędzić z Nat jak każda zwyczajna para.
-Znalazłam. -brunetka zatrzasnęła drzwi i rozsiadła się wygodnie na fotelu pasażera.
-W takim razie ruszamy.

Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem Viki myślałem że pomyliliśmy adresy. Wokół kręciło się kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu paparazzi. Jak tylko wysiadłem rzucili się na nas jak wygłodniałe lwy.
Otworzyłem drzwi Nat, chwyciłem ją za rękę i nie udzielając odpowiedzi na żadne z padających pytań jakimś cudem przecisnąłem się do drzwi. Nie czekając aż ktoś otworzy po prostu wszedłem do środka.
Pomimo głośnej muzyki oczy wielu obecnych już gości zwróciły się w naszą stronę. Skinąłem tylko głową i powiedziałem "hi", po czym zdjąłem swój płaszcz, pomogłem zrobić to samo Nat i starałem się jak najszybciej wmieszać w tłum.
-Ktoś musiał powiadomić paparazzich. -szepnąłem mojej partnerce do ucha.
-Nawet wiem kto. -wyglądała na zdenerwowaną. -Mówiłam ci żeby tu nie przychodzić. Wiedziałam że Pat to suka, ale nie podejrzewałam że może się posunąć do czegoś takiego...
-To ta sama o której opowiadałaś mi po ostatniej imprezie tutaj?
-Dokładnie ta sama. -ścisnęła moją dłoń. -I właśnie zmierza w naszym kierunku.
Zanim skończyła to mówić usłyszałem za sobą piskliwy głos.
-Natalia... -blondynka podeszła i teatralnie uścisnęła, po czym cmoknęła powietrze obok twarzy Nat. -Tak się cieszę że znów cię widzę. Może w końcu przedstawisz mnie swojemu chłopakowi? -uśmiechała się sztucznie.
Po minie mojej  kobiety widziałem że niezbyt ma na to ochotę, ale jednak w końcu bez entuzjazmu powiedziała:
-Pati, to jest Harry, Harry to jest Pati.
-Harry... Bardzo się cieszę że mogę cię poznać. -łamaną angielszczyzną i trzepocząc rzęsami jak szalona blondynka przywitała się i uścisnęła mi rękę. -Na długo planujesz zostać w Warszawie?
-Niezbyt. Za kilka dni wylatujemy z Nat do LA, a jeszcze musimy wpaść do Londynu, przynajmniej przepakować walizki, więc prawdopodobnie jutro już nas tu nie będzie. -starałem się być po prostu miły, ale brunetka ściskała mnie za rękę dając jakieś znaki.
-Wow... -to co powiedziałem najwyraźniej zrobiło na niej wrażenie. -A po co lecicie aż do LA?
-Musimy już iść... -Nat odciągnęła mnie od Pat. -Nie przywitaliśmy się jeszcze z Viki.

-Powiedziałem coś nie tak? -spytałem kiedy już oddaliliśmy się na bezpieczną odległość od blondi.
-Wszystko! -Nat puściła moją dłoń i patrzyła piorunującym wzrokiem. -Jestem pewna że to właśnie ona ściągnęła tu tych fotografów, za co pewnie zgarnęła kasę. A teraz szuka kolejnej sensacji żeby ją gdzieś opchnąć, lub po prostu żeby zrobić mi na złość, albo też jedno i drugie, a Ty jej mówisz gdzie lecimy, kiedy lecimy i prawie powiedziałeś po co. Hazz...
-Nie pomyślałem o tym...
-To teraz pomyśl o tym, jaki piękny tłumek paparazzich będzie czekał na nas jutro na lotnisku.
Włożyłem dłonie do kieszeni i spuściłem wzrok na swoje buty. Rzeczywiście niezły ze mnie idiota. Chciałem spędzić z moją kobietą miły wieczór, a już na wejściu coś musiałem wykombinować.
Po chwili ciszy zauważyłem obok moich butów, drugą parę. Tym razem drobnych, czarnych szpilek Natalie. Dziewczyna wsunęła dłonie pod moją marynarkę i objęła mnie w pasie. Oparłem czoło o czubek jej głowy.
-Przepraszam Nat. -wyszeptałem. -Naprawdę nie pomyślałem.
-Już w porządku Harry... -popatrzyłem w te kochane oczy i zrozumiałem że się nie gniewa.
Wyjąłem dłonie z kieszeni i splotłem je wokół jej pasa.
-Chodźmy się bawić, bo przegapimy północ.-zaśmiała się Nat i ruszyliśmy na parkiet.

Jakąś godzinę później opadliśmy zmęczeni na kanapie.
-Chcesz coś do picia? -spytałem mojej partnerki.
-Bardzo chętnie. -odpowiedziała. Cmoknąłem ją w czoło i poszedłem szukać stołu z napojami.
Kiedy właśnie nalewałem soku do szklanek poczułem że ktoś dotyka mojego ramienia. Pomyślałem że to Nat i odwróciłem się z szerokim uśmiechem w jej stronę. Zamiast niej, stała tam jednak Pat.
-Hej przystojniaku... -patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek. Dobrze znam ten wzrok i nie wróży on nic dobrego kiedy jesteś z taką laską sam na sam. Co innego widzieć go w tłumie fanek z ochroną przy boku, a co innego stojąc samotnie w kuchni.
-Hej. -odpowiedziałem tylko, chwyciłem szklanki i próbowałem ją wyminąć, jednak stała w wąskim przejściu, między blatem a lodówką.
-Gdzie tak ci się spieszy Harry? Natalia nie ucieknie... -zaśmiała się wrednie.
-Tego akurat jestem pewny, jednak nalegam żebyś mnie przepuściła.
-Co ty w niej widzisz? -oparła się o brzeg szafki i obcinała mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Coś czego ty nigdy pewnie nie zobaczysz. A teraz przepuść mnie bo chcę przejść.
-Zobaczysz, że jeszcze będziesz żałował tego związku... -wysyczała, jednak odsunęła się i pozwoliła mi przejść.

Kiedy wróciłem do Nat, nic jej nie mówiłem o sytuacji w kuchni bo nie chciałem jej denerwować.
-Dzięki. -uśmiechnęła się biorąc jedną ze szklanek.
Kiedy spojrzałem w jej oczy, które patrzyły na mnie z taką miłością, wiedziałem że słowa Pat nigdy się nie sprawdzą - nigdy nie będę żałował tego, że jestem z Nat.
-Harry, tłum przed domem się przerzedził, a ja mam do ciebie jeszcze jedną prośbę... -popatrzyła błagalnie. -Zostawiłam torebkę w samochodzie...
-I pewnie mam ci ją przynieść. -zaśmiałem się.
-Jeśli byłbyś taki dobry...
-A nie jestem? -uniosłem jedną brew.
-Jesteś i dobrze o tym wiesz. -przytuliła głowę do mojej piersi.
Pokręciłem głową rozbawiony, jednak wstałem i posłusznie skierowałem się do drzwi wyjściowych, po drodze wyjmując jeszcze kluczyki od auta z kieszeni mojego płaszcza.
         
     Wysunąłem dyskretnie głowę na zewnątrz i rozejrzałem się dookoła; podjazd i okolica były puste, najwyraźniej fotografom znudziło się wystawanie w mrozie i przynajmniej chwilowo gdzieś się zmyli. Nie zwlekając dłużej ruszyłem w stronę samochodu, który stał zaparkowany niedaleko wejścia, jednak na moje szczęście w cieniu kilku krzaków rosnących przed domem, co sprawiało że nie rzucałem się w oczy grzebiąc pod siedzeniami w poszukiwaniu torebki mojej ukochanej.
Kiedy miałem ją już w rękach zamknąłem drzwi i obróciłem się w stronę wejścia do domu, z impetem na kogoś wpadając. Zanim zdążyłem się zorientować zostałem przyparty do zimnej karoserii.
-No hej... -Pat patrzyła na mnie z obłędem w oczach.
-Co ty wyprawiasz wariatko? -próbowałem ją odepchnąć, ale nie chcąc zrobić jej krzywdy nie mogłem użyć wystarczająco dużo siły aby moje starania przyniosły skutki.
-Nie krępuj się Harry... -mówiła zdyszana, szarpiąc się aby zbliżyć się do mnie jeszcze bardziej, -Nikt nas tu nie zobaczy. Już nie musisz się martwić o Nat, wiem że chcesz tego samego co ja... Widziałam to odkąd pierwszy raz na mnie spojrzałeś...
-Jesteś nienormalna dziewczyno! -prawie krzyczałem, starając się odsunąć twarz z zasięgu jej ust kiedy próbowała mnie pocałować. -Chyba wyraźnie powiedziałem że nie jestem tobą zainteresowany?! Odczep się do jasnej cholery!
-Przestań Harry, już nie musisz udawać! Wiem że tego chcesz...
Nagle usłyszałem odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Spojrzałem w tamtą stronę, jednak widok zasłaniały mi krzaki rosnące przy wejściu.
Patrycja wykorzystała ten moment mojej nieuwagi i wpiła się namiętnie w moje usta. Otworzyłem oczy szeroko ze zdziwienia i przerażenia zarazem, bo w tym samym momencie usłyszałem odgłos migawki aparatu! Ku**a mać!! Odepchnąłem dziewczynę i odszedłem kilka kroków od niej.
-Co ty wyprawiasz? Nie udawaj że ci się nie podobam! Widziałam jak na mnie patrzyłeś! -Patrycja miała mord w oczach.
-Ty jesteś chora dziewczyno! -dyszałem jakbym przebiegł właśnie maraton. -Pierwszy raz widziałem cię dzisiaj jak Nat nas sobie przedstawiała, przez jakieś dziesięć sekund a ty wywnioskowałaś po tym że na ciebie lecę??
-Dobrze wiem co widziałam! -zaczęła krzyczeć, -Niby tulisz tą całą Natalię a kątem oka cały czas patrzysz na mnie! Już nie musisz udawać. Zostaw ją i jedźmy do mnie. -zaczęła powoli iść w moją stronę.
-Czy ty słyszysz w ogóle co mówisz? -nie zwracałem już uwagi na paparazzi ani na nic dookoła. -Kocham Natalie i nie spojrzałem na ciebie nawet przez sekundę wariatko bo cieszyłem się naszym wspólnym wieczorem, który właśnie rozpieprzyłaś!
W oczach blondyny zobaczyłem całkowity obłęd. Rzuciła się na mnie z prędkością światła, nawet nie zdążyłem zareagować. Zarzuciła mi ręce na szyję i znowu wpiła się w moje usta.
Nie wytrzymałem; pchnąłem ją tak mocno, że aż się zachwiała i prawie straciła równowagę, co ja skrzętnie wykorzystałem i szybko ruszyłem w stronę wejścia, gdzie ku mojemu przerażeniu zauważyłem Natalie, która właśnie zamykała drzwi za którymi zniknęła.
Czy ona to wszystko widziała? Czy widziała jak Pat mnie całuje?
Rzuciłem się na drzwi jak szalony. Kiedy wpadłem do środka, brunetka z wściekłym wyrazem twarzy wkładała właśnie swój płaszcz i wyglądało na to, że szykuje się do wyjścia.
-Natalie, kochanie to wszystko nie tak! -zacząłem się tłumaczyć błagalnym tonem. -Ja tego nie chciałem, to ona... Ja próbowałem... Ona się na mnie rzuciła... To nie tak jak myślisz...
-Skąd możesz wiedzieć co myślę Hazz? -spytała zakładając szalik. -I dlaczego cię to w ogóle martwi, co?
-Kochanie... -spuściłem ręce w geście rezygnacji.
-Wychodzę. -spojrzała na mnie. -Poproszę kluczyki. -wyciągnęła rękę w moją stronę.
Podałem je jej i chwyciłem jej dłoń. Popatrzyłem prosto w jej oczy. Nie mogłem pozwolić jej teraz wyjść. Czułem że jeśli to zrobi, to stracę ją już na zawsze. Nie wiedziałem co powiedzieć. Stałem tam i po prostu patrzyłem w jej oczy. Próbowałem w ten sposób przekazać jej to, czego nie potrafiłem wyrazić słowami; całą moją miłość i nadzieję na to, że mnie zrozumie, że pojmie jak bardzo ją kocham i że nigdy nie zrobiłbym nic co by ją skrzywdziło.
-Zostajesz? -spytała już łagodniej.
-Oczywiście że nie... -prawie krzyknąłem, szybko chwyciłem swój płaszcz i ruszyłem za nią, bo była już na schodkach przed domem.
W milczeniu doszliśmy do samochodu. Na szczęście Pat już się gdzieś zmyła, a fotografem w krzakach jakoś nie potrafiłem się teraz przejmować.
Nat wsiadła za kierownicę a ja posłusznie zająłem miejsce pasażera i powoli wyjechaliśmy na główną ulicę, która była prawie całkowicie opustoszała. Jechaliśmy kilkanaście minut i z tego co zauważyłem wcale nie w kierunku domu Nat, ale bałem się odezwać, bo dziewczyna wyglądała jakby miała za chwilę się rozpłakać albo wybuchnąć.
Po kilku kolejnych minutach znajdowaliśmy się chyba na obrzeżach Warszawy. Domów nie było tu już prawie wcale, tylko jakaś stacja benzynowa w oddali i kilka dużych, jednak nieczynnych już, ze względu na późną porę sklepów. Zatrzymaliśmy się przed jednym z marketów, a jedynymi źródłami światła były neony reklam i dwie niezbyt jasne, żółte latarnie na dwóch przeciwległych końcach dużego parkingu.
Brunetka zgasiła auto, jednak siedziała nadal na swoim miejscu i jedynie wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
-Kochanie... -zacząłem nieśmiało.
Obróciła twarz w moją stronę i dopiero wtedy zorientowałem się że płacze.
-Skarbie... -przysunąłem się i objąłem ją mocno. Nie obchodziło mnie czy za chwilę zacznie na mnie wrzeszczeć. Nie mogłem patrzeć jak łzy płyną po jej policzkach.
Ku mojej uldze, ona także wsunęła ręce pod moją rozpiętą kurtkę i poczułem ciepło jej dłoni przez koszulę. Rozszlochała się na dobre.
-Przepraszam Cię Harry... -wyszeptała pociągając nosem.
-Ty mnie? Za co? -spytałem zaskoczony. -To ja powinienem cię przepraszać z całych sił Nati...
Podniosła głowę, którą wcześniej oparła na mojej piersi i popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez.
-Przepraszam, że nie powiedziałam Ci od razu do czego jest zdolna Patrycja. -otarłem strużkę spływającą po jej policzku, -Przepraszam że musiałeś się o tym przekonać w ten sposób i że przez to spędzamy Sylwestra na parkingu...
-O czym ty mówisz? -patrzyłem na nią zaskoczony, -To nie twoja wina że ta wariatka ma nie po kolei w głowie. Z resztą gdybym cię posłuchał i nie namawiał do pójścia na tę imprezę to do niczego takiego by nie doszło. -Nat dotknęła delikatnie mojego policzka i gładziła go lekko, słuchając ze smutkiem tego co mówiłem. -Kiedy zobaczyłem cię tam, jak znikasz za drzwiami, myślałem że jesteś na mnie wściekła i byłem przerażony... Nie chcę cię stracić Nat...
-Nie opowiadaj głupstw Hazz... -wykrzywiła kąciki ust w lekkim uśmiechu. -Stracisz mnie dopiero kiedy umrę, przysięgam. Kocham cię do szaleństwa.
-Tak, jak ja ciebie... -przysunąłem się powoli i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Przymknęła oczy i odwzajemniła go z ogromną czułością. Trwaliśmy tak przez chwilę, w całkowitej ciszy którą przerywało jedynie bicie naszych serc.
Nagle usłyszeliśmy dość głośny świst i huk. Odsunęliśmy się od siebie powoli, bo wiedzieliśmy co go wywołało.
-Wygląda na to, że przywitamy Nowy Rok na parkingu przed centrum handlowym. -Nati zaśmiała się i odwróciła w stronę drzwi, wysiadając z auta. Zrobiłem to samo.
Stała z głową uniesioną w górę i podziwiając kolorowe rozbłyski nad miastem, oznaczające że właśnie wybiła północ.
Podszedłem powoli, starając się nie potknąć jednocześnie idąc i patrząc w górę. Stanąłem za Nati i objąłem ją w pasie przytulając mocno.
-Szczęśliwego Nowego Roku skarbie. -wyszeptałem jej do ucha.
Odwróciła się i objęła mnie, jak zwykle wsuwając zimne dłonie pod kurtkę, uniosła głowę aby dosięgnąć moich warg, w które słodko się wpiła.
-Szczęśliwego Nowego Roku Harry... -wyszeptała prosto w moje usta.
Mimo przykrego incydentu, to był najlepszy Sylwester w moim życiu. Mimo że północ przywitaliśmy na odludziu, na pustym parkingu jakiegoś sklepu. Był cudowny, bo miałem przy sobie Natalie, czułem jak miłość do niej prawie mnie rozsadza i wiedziałem że ona czuje to samo.
Kiedy staliśmy tak wtuleni w siebie i podziwialiśmy fajerwerki, utwierdziłem się w przekonaniu, że kiedy jestem z nią, na prawdę dosłownie  nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia.





***************************************************************************


Hej moje Kochane Skarby! Wracam do Was w końcu po dość długiej przerwie, ale tak jak pisałam w którymś z poprzednich wpisów, miałam sesję i mnóstwo zaliczeń przed nią. Na całe szczęście już jest po wszystkim, udało mi się zaliczyć wszystko bez poprawki i w końcu mam tydzień WOLNEGO! Jupiiii:) Strasznie się cieszę, bo od początku stycznia praktycznie nie wychodziłam z książek.
Na dobry początek dodaję ten  rozdział a już za kilka dni dodam kolejny:) Mam nadzieję, że nie zrezygnowałyście z czytania i że będę mogła dalej dzielić się z Wami tą historią, której pisanie sprawia mi przeogromną przyjemność:) Dodam jeszcze, że w najbliższych rozdziałach będzie się naprawdę DUŻO działo:)
Tak więc jak zwykle czytajcie i piszcie co sądzicie o całej tej historii:)
Sto buziaków i pamiętajcie: "Dzisiaj jest pierwszym dniem reszty Twojego życia" :)